FRONDA:Czego JOLIE nie pokazała w filmie o oddanym Jezusowi herosie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Angelina pokazała mu film na laptopie na szpitalnym łóżku. Był zachwycony sposobem, w jaki pokazuje jego tragedie i triumf. Tata przeżył horror i wrócił do USA mentalnie rozbity. Cierpiał na syndrom stresu pourazowego, zaczął pić. Miał wizję jak morduje swojego sadystycznego japońskiego prześladowcę z obozu o ksywce “Ptak”. Dopiero, gdy po namowie mojej mamy dołączył do krucjaty Billy Grahama w 1949 roku i oddał życie Jezusowi Chrystusowi, stał się „Niezłomny”. Koszmary się skończyły. Picie też. Resztę życia tata spędził na pomaganiu innym.

-mówił przed premierą „Niezłomnego” Luke Zamperini. Historię jego ojca próbowano sfilmować od lat 50-tych ubiegłego wieku. Cel osiągnęła dopiero Angelina Jolie, która podkreślała w niejednym wywiadzie, że zakochała się a amerykańskim bohaterze. Usilnie próbowała tą miłość przelać na ekran. A jakim skutkiem?

Luke dodał, film niedoświadczonej jeszcze reżysersko ( drugi film na koncie) Jolie opowiada historię jego ojca tak jak jego tata by tego chciał. Chodzi o podkreślenie istoty przebaczenia swoim oprawcom. „Tata zawsze tłumaczył jak Jezus usunął z jego serca nienawiść. Warto było czekać na ten film 57 lat”- wyznał syn amerykańskiego bohatera. Nie wiem na ile słowa Luke’a Zamperiniego wynikają z jego emocjonalnego zaangażowania w opowiedzianą przez Jolie historię, a na ile z racjonalnego jej ocenienia. Pisałem w swojej recenzji filmu na portalu wNas.pl, że „Niezłomny” jest niestety zmarnowaną szansą na pokazanie realnego działania Chrystusowej nauki o przebaczaniu bliźnim. Miałem wiele zastrzeżeń do ekranizacji książki Laury Hillenbrand, sposobu jej reżyserii przez Jolie czy specyficznego miszmaszu gatunkowego zastosowanego przez scenarzystów. Odsyłam do mojej recenzji, w tym miejscu skupiając się głównie na kwestii duchowości bohatera filmu Jolie.

Syn włoskich imigrantów Louis Zamperini stał się sławny dzięki niezwykłemu wyczynowi podczas olimpiady w Berlinie w 1936 roku. Zamperini, który został odkryty przez trenerów kadry będąc jeszcze w liceum, zajął dopiero 7 miejsce w biegu na 5000 metrów. Jednak dokonał tego w stylu więcej niż fenomenalnym. Louis nadrobił 46 metrów i ominął kilku rywali w ostatnim okrążeniu, co docenił nawet Adolf Hitler. Czy już wówczas objawił się niepokorny charakter późniejszego jeńca wojennego? Według dziennikarza sportowego Billa Sterna, Zamperini po otrzymaniu gratulacji od dyktatora ukradł z masztu nazistowską flagę. W następnych latach nie raz dowodził, że potrafi dokonać zupełnie niespodziewanych wolt, które ostatecznie zaprowadziły go do Chrystusa.

Louis liczył, że pełnie sportowych możliwości pokaże na igrzyskach w Japonii w 1940 roku. Bardzo możliwe, że gdyby nie wybuch wojny, dziś byłby jedną z ikon amerykańskiej lekkoatletyki. Louis pojawił się jednak w Tokio nie z medalem w ręku, a w opasce na oczach jako więzień cesarskiej armii. W wojsku latał w bombowcu Liberator, z którym runął podczas jednej z misji do oceanu. Wraz z dwoma kompanami, którzy przeżyli z nim katastrofę spędził na pontonie 47 dni, dryfując ponad 3 tyś. kilometrów. „Uratowali” go Japończycy, którzy następnie urządzili mu dwuletnie piekło w obozie jenieckim. Louis był wielokrotnie bity i poniewierany. Nie dał się złamać nawet, gdy w zamian za nagranie propagandowej odezwy antyamerykańskiej oferowano mu luksusowe warunki w tokijskim więzieniu dla jeńców. Zamperini wolał jednak wrócić do obozu, gdzie czekał na niego sadystyczny naczelnik. Ostatecznie były lekkoatleta pozostał w obozie aż do zrzucenia przez Amerykanów bomb atomowych na Nagasaki i Hiroszimę. Chyba sam Louis nie spodziewał się jednak, że prawdziwy koszmar dopiero przed nim. Wojenna trauma wpędziła go po powrocie do USA w alkoholizm. Dopiero upór jego świeżo poślubionej żony, która zmusiła go do odnowy religijnej u boku słynnego Billego Grahama, wyrwały Louisa z mroków przeszłości. W 1949 roku Zamperini zmienił swoje życie i zwrócił się ku chrześcijaństwu, stając się słynnym mówcą motywacyjnym.

Jako, że nieznaną szerzej u nas postać Zamperiniego Polacy będą odbierać przez pryzmat filmu Jolie, warto spojrzeć na religijną drogę „Niezłomnego” w kontekście nie do końca udanego dzieła zdobywczyni Oscara za rolę w filmie „Przerwana lekcja muzyki”. Jolie otwiera film o Zamperinim, gdy ten jako dziecko nudzi się podczas kazania proboszcza. Kapłan naucza o wiecznej potrzebie nadstawienie drugiego policzka oraz istocie chrystusowego przebaczania wrogom. Jest to o tyle istotna ( i niestety niewystarczająco wyeksploatowana) scena, że można ją odczytać przez całe późniejsze życie Louisa. Słowa duchownego nabiorą realnego znaczenia dopiero po wojnie, gdy Zamperini uda się do Japonii by pojednać się ze swoimi oprawcami. Takie podejście wymagało od Louisa nie lada siły. W obozie trafił on na zbrodniarza wojennego Mutsuhiro „Ptaka” Watanabe, który na każdym kroku „gnoił” olimpijczyka. Zmarły w 2003 roku Watanabe wiele lat po wojnie się ukrywał i uniknął ostatecznie kary tylko z uwagi na amnestie wynikającą z umowy między USA i Japonią. Zamperini usilnie chciał spotkać się ze swoim oprawcą by móc doświadczyć pojednania doskonałego. Watanabe do końca odrzucał szansę spotkania się ze swoją ofiarą. W wywiadzie dla amerykańskiej telewizji w 1998 roku przekonywał, że jak dobry żołnierz wykonywał rozkazy i zwalczał wrogów Japonii. Niestety Angelina Jolie nie wyczuwając w tym wątku istoty chrześcijańskiego miłosierdzia, poinformowała o tym zdarzeniu jedynie na końcowych napisach. Szkoda, że reżyserka zrezygnowała z symbolicznej klamry, która mogłaby spiąć tą historię.

Należy docenić fakt, że Jolie z wielkim szacunkiem, miłością i fascynacją opowiada niezwykłą historię żyjącego niemal 100 lat Amerykanina. Obrazując „niezłomność” Louisa bez odniesienia do sfery duchowej powoduje jednak, że opowieść jest niepełna. Rozumiem, że Jolie pragnęła się skupić na okresie gdy Louis nie był jeszcze głęboko wierzącym chrześcijaninem, i dlatego umniejszyła ten aspekt jego życia. Niemniej jednak bez Chrystusa nie można zrozumieć duchowej wielkości Amerykanina, który jako 80 latek niósł symbolicznie ogień olimpijski w kraju, gdzie doświadczył największego piekła. Niezwykłość jego historii, na tle setek innych opowieści byłych żołnierzy przejawia się właśnie w późniejszej relacji z oprawcami oraz oddaniu się Jezusowi. Brakuje w „Niezłomnym” duchowego katharsis kapitalnie ujętym w zeszłorocznej „Drodze do zapomnienia”, która również opowiadała o traumie jeńca z japońskiego obozu koncentracyjnego i pojednaniu oprawcy z ofiarą.

Syn Billego Grahama zarzuca Jolie, że ta nie zekranizowała ostatnich rozdziałów książki o życiu Zamperiniego. Okazuje się bowiem, że to nie tortury w obozie jenieckim czy niemal 50 dni na otwartym morzu niemal złamało bohatera. Najważniejszy w jego życiu był okres po wojnie, gdy w alkoholu i tabletkach zatapiał syndrom stresu pourazowego. I choć przeżył on wszelakie upokorzenia w obozie jenieckim, to bez pomocy Boga nie mógł poradzić sobie z nienawiścią w swoim sercu. Zamperini pewnego dnia impulsywnie wylał do zlewu alkohol i rzucił nawet palenie papierosów. Zamiast tego zaczął namiętnie czytać Pismo Święte. Jolie sugeruje w filmie, że powierzył on życie Chrystusowi dzięki temu, że przeżył sztorm na oceanie. Jest to jednak tylko półprawda, która pomija istotę nawrócenia Louiego. Ten olimpijczyk, którego nie złamał bambusowy bicz naczelnika obozu koncentracyjnego, ani widmo śmierci z rąk bezwzględnych fanatyków praktykujących w Pearl Harbor „kamikadze”, upadł na samo dno moralne będąc na wolności. Louis podniósł się z rynsztoka zupełnie świadomie, nigdy nie odłączając triumfu od siły Pisma Świętego.

Jolie nie umieszcza też w kontekście religijnym wydarzeń, które  sam Zamperini odbierał jako Boską interwencje. Podczas katastrofy lotniczej w zupełnie niewytłumaczalny sposób uwolnił się z tonącego w oceanie samolotu. Z uwagi na ciśnienie spadał nieprzytomny w kadłubem na dno. Jak sam opisuje jakaś siła spowodowała, że się przebudził i wypłynął na powierzchnie. Szalenie istotny był też fakt, że Zamperini odwrócił się od Boga dopiero po powrocie do domu, choć od zakończenia wojny pamiętał o obietnicy jaką złożył Zbawcy podczas sztormu. Przypomniał o niej sobie dopiero podczas nabożeństwa Grahama. Również dopiero po zetknięciu się ze słynnym kaznodzieją pokonał w sobie strach i nienawiść wobec “Ptaka”. “Nie był już bezwartościowym, złamanym, zapomnianym człowiekiem, jakim chciał go uczynić „Ptak”. W jednym momencie, jego nienawiść, strach, poniżenie i bezradność odeszła”- pisała w przejmującej biografii Hillenbrand. Z filmu nie dowiadujemy się też o działalności ewangelicznej Zamperiniego, który podróżował po USA opowiadając o swoich losach w kontekście chrześcijaństwa. Bohater wojenny założył też w Kalifornii fundacje Victory Boys Camp, która pomagała młodocianym przestępcą wejść na właściwą drogę.

Zauważyłem w swojej recenzji, że skoro Jolie zrezygnowała z eksponowania religijnego aspektu życia Zamperiniego, umieszczając je ostatecznie w przypisie, to niepotrzebnie w kilku miejscach zastosowała symbolikę religijną. Ba, w jednej ze scen gnębiony przez „Ptaka” Louis stoi z belką między ramionami, niczym Jezus Chrystus kroczący na Golgotę, co jest odpowiednio przez reżyserkę zaznaczone ujęciem kamery.Jolie rozdziera film między klasyczną historię o przetrwaniu piekła wojny, a przypowieść o sensie życia na jego krawędzi. Jedna krótka scena modlitwy na zalewanym falami pontonie czy symboliczne ujęcia „chrystusowego męczeństwa” w obozie jenieckim nijak nie mają się do świeckiej wymowy filmu.

Trudno pojąć dlaczego w produkcji Jolie nie znalazła się informacja o liście jaki Zamperini wysłał do „Ptaka” , w którym napisał, że miłość w jego sercu zastąpiła nienawiść. Amerykanin przyjechał w 1950 roku do więzienia Sugamo w Tokyo, gdzie znajdowali się japońscy wojenni zbrodniarze. Również w tym miejscy przebaczył im winy. Według relacji samego Zamperiniego kilku z nich nawróciło się po tym wydarzeniu na chrześcijaństwo. Trudno nie zauważyć, że gdyby Jolie rozegrała swój film właśnie na takich nutach, dostalibyśmy jeden z najpiękniejszych chrześcijańskich filmów ostatnich kilku dekad. Religijna obojętność Jolie musiała jednak wpłynąć na ostateczny wydźwięk jej nierównego ( film jest dobrze zagrany i miejscami kapitalnie sfotografowany) obrazu. „Gdybym wiedział, że będę musiał przeżyć coś takiego jeszcze raz, zabiłbym się” –mówił w 1945 r. Louis Zamperini przeżył po tych słowach jeszcze 60 lat, podczas których ewangelizował i pomagał ludziom na całym świecie.

„Najtrudniejszą rzeczą w życiu jest przebaczenie. Nienawiść jest autodestrukcyjna. Jeżeli kogoś nienawidzisz, to nie krzywdzisz tej osoby. Krzywdzisz siebie samego. Wybaczenie jest lekarstwem. Prawdziwym lekarstwem…”- mówił podczas jednego z występów Louis Zamperini, przez którego Bóg przekazał nam fundament naszej wiary. Warto sięgnąć do życia Louisa głębiej niż zrobiła to Angelina Jolie.

Łukasz Adamski (Fronda)

Znakomity pierwszy numer miesięcznika Fronda wciąż dostępny w salonach prasowych. W nim wiele fascynujących tekstów kulturalnych.

tytuł
tytuł

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych