Statuetki przyznawane są w kilkudziesięciu kategoriach przez amerykańską Narodową Akademię Sztuki i Techniki Rejestracji.
Brzmi to niezwykle poważnie i prestiżowo, tym bardziej, że sam prezydent USA poświecił uwagę gali GRAMMY, wydając tam swoje oświadczenie, nie tyle do Narodu, co do całej światowej opinii przeciw przemocy domowej. Choć wpisuje się to w globalną kampanię, to brzmi niezwykle dobitnie zwłaszcza w muzycznym środowisku, którego celebryccy przedstawiciele często są tej przemocy źródłem.
Gala jednak wbrew pozorom nie jest forum opiniotwórczym, a jedynie snobistycznym, o czym zaświadczył Kanye West ( nie po raz pierwszy zresztą ) protestując przeciw nagrodzie dla Becka. Urażone ego i brak pokory, a jednoczenie faktyczne pokazanie jaka kategoria jest podczas gali istotna - "Album Of The Year". Nagle, wyłoniony z przeszłości, zapomniany przez celebryckie grono, Beck honorowany jest przez Akademię nagrodą, która jest ponad wszystkimi stylistykami. Beck płytą "Morning Phase" deklasuje wydawnictwa "X" Eda Sheerana, "In the Lonely Hour" Sama Smitha, "Girl" Pharella Williamsa i "Beyonce" Beyonce.
Kanye West nie zgodził się się z tym wyborem. Wszedł na scenę i zupełnie poważnie zażądał, żeby Beck oddał statuetkę swojej muzycznej "wybrance" w imię uszanowania sztuki.
Nie zgadzamy się z obniżaniem poprzeczki i serwowaniem nam policzków w twarz. Jeśli nie dostrzega się monumentalnych dzieł w muzyce to zabija się inspirację. My artyści powinniśmy inspirować ludzi, którzy codziennie chodzą do pracy i słuchają dzieła Beyonce, które przenosi ich w zupełnie inny wymiar
- powiedział West w wielokrotnie cytowanej przez rożne portale rozmowie z E! News.
W czym problem? W tym, że płyta "Morning Phase" Becka, nie jest płytą dla tzw. każdego. Wydawnictwo stawia poprzeczkę, której odbiorcy Beyonce i Westa nie są w stanie przeskoczyć. Nawet doskonała produkcja nie jest w stanie pomóc. Wyższa szkoła muzycznej jazdy? Można tak to nazwać. Tym bardziej, że Beck nie uderzał w zamierzeniu swoją płytą w Grammy, a West z Beyonce zdecydowanie już tak ( w swoim podejściu do muzyki i z niej sławy ) . Stąd rozgoryczenie Kanye Westa może być nawet zrozumiałe. Tym bardziej, że przyszykował się na galę niezwykle starannie - występ z McCartneyem miał być tego uwieńczeniem.
Nagroda dla Becka w tej kategorii zadziwia, choć pokazuje, że Akademia chce robić ukłon także w stronę niekomercyjnego środowiska. Stanowi to jednak problem, gdyż dotychczasowa polityka Akademii nakierowana była na środowisko r'n'b i pop, którego muzyczne produkty szykowane były z myślą o establishmencie, a nie słuchaczach. Gdyby tylko Beck otrzymał Grammy w kategorii "Best Rock Album" - co zresztą się również stało, choć nie jest to płyta rockowa - byłoby do przełknięcia i nawet uhonorowania owacją na stojąco, a tak było "wymierzeniem policzka". Zdecydowanie mocnym. Choć Prince wręczający nagrodę Beckowi Hansenowi ironicznie stwierdził, że niewielu już wie co to jest album, to jednak kategoria "Album Of The Year" nadal będzie najważniejszym trofeum i cztery statuetki gloryfikowanego za homoseksualną płytę Sama Smitha, nie są w stanie jej zdeklasować.
Dzięki wyróżnieniu dla Becka warto było pochylić się nad tegorocznymi Grammy, choć sama gala była pełna gaf (nagroda w kategorii "Best Metal Performance" dla Tennacious D, grupy parodystycznej i aktorskiej, czy w kategorii "Best Reggae Album" dla "Fly Rasta" Ziggy Marley, ze względu na 70 rocznicę urodzin Boba Marleya). Galą pełną merytorycznych nieporozumień (nominacje w większości kategorii z tzw. kapelusza) i sztucznego wręcz dialogu między pokoleniami (np. Tony Bennett i Lady Gaga, co wynikłe jest tylko z uwielbienia do młodych kobiet przez Benetta, a nie chęci muzycznej kolaboracji międzypokoleniowej).
Oczywiście Grammy to przede wszystkim multimedialne show, w którym liczą się przede wszystkim występy live w trakcie gali oraz tzw. czerwony dywan, na którym prężą swoje pośladki celebryci ( vide Madonna ), trzeba jednak oddać, że, choć niezauważone w relacjach, ale zdarzają się też muzyczne niespodzianki, jak pośmiertne wyróżnienie dla Johnny Wintera ( "Best Blues Album"), czy dla Ericy Campbell ( "Best Gospel Album" ).
Grzegorz Kasjaniuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253343-grammy-2015-kto-tak-naprawde-jest-zwyciezca
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.