Równo sześćdziesiąt lat temu powieść „Lolita” rozpętała prawdziwą burzę, a dzięki niej autor zyskał miano jednego z najważniejszych pisarzy minionego wieku. Przełomowa biografia Nabokova trafiła do księgarń już 28 stycznia.
„Sunday Times” nazwał ją jedną z trzech najważniejszych książek 1955 roku. W odpowiedzi krytyk „Sunday Express” napisał, że jest to najbardziej sprośna i ordynarna literatura, jaką kiedykolwiek czytał, oraz że to czysta, niepohamowana pornografia. Właściwie odczytana pokazuje, że intencją Nabokova nie było zgorszenie czytelników. W swoim dziele zamaskował przerażenie amerykańskim antysemityzmem. Co pisarz ukrył w innych swoich książkach? W sześćdziesiątą rocznicę pierwszego wydania „Lolity” Wydawnictwo Muza przekazuje w ręce czytelników wyjątkową biografię Vladimira Nabokova.
Przez lata uchodził za pisarza całkowicie oderwanego od rzeczywistości. Geniusza pielęgnującego ideę „sztuki dla sztuki”, którego prawdziwą pasją były motyle. Mało kto pamięta, że Nabokov był świadkiem przerażających wydarzeń XX wieku: uciekł z Rosji po rewolucji, następnie z hitlerowskich Niemiec. Z Francji wydostał się wraz z żoną Żydówką tuż przed nazistowską okupacją.
Dzięki niedawno odtajnionym dokumentom wywiadu i odzyskanym materiałom wojskowym dziennikarce Andrei Pitzer udało się odczarować jego obraz. Nabokov jawi się jako prawdziwy pisarz-dokumentalista. **Autorka pokazuje te niepokojące nawiązania do historii ukryte w dziełach Nabokova. Jej książka to także biografia rodziny, przyjaciół, najbliższego otoczenia. W tle zaś cały czas przewija się inny wielki pisarz, Aleksander Sołżenicyn.
Andrea Pitzer z pasją podążyła tropami pozostawionymi przez Nabokova i odnalazła klucz do świata ukrytego w jego twórczości. Michael Maar, znawca twórczości Nabokova tak mówi o książce: „Najbardziej godna uwagi i najwnikliwsza książka o Nabokovie od wielu lat. Lektura obowiązkowa nawet dla tych, którzy za Nabokovem nie przepadają”.
Informacje zebrane przez Pitzer są zdumiewające.
The Brooklyn Rail
Całkowicie nowy sposób odczytania jednego z najbardziej godnych uwagi angielskojęzycznych czarodziejów literatury. Pitzer zrywa z fałszywym rozróżnieniem między literackim sztukmistrzem, którym – jak wiemy – jest Nabokov, a pisarzem zaangażowanym historycznie, którym – jak przypuszczaliśmy – nie jest. Przykład fascynującej pracy literackiego detektywa.
Christopher Goffard, autor „You Will See Fire i Snitch Jacket”
Andrea Pitzer, dziennikarka, publikowała w m.in. w „USA Today” i „Poet Lore”. Jest absolwentką School of Foreign Science na Uniwersytecie w Georgetown. „Ukryta historia Vladimira Nabokova” to jej pierwsza książka.
TYLKO U NAS FRAGMENT KSIĄŻKI!
Nabokov kolejny raz kazał, czy może pozwolił, swoim bohaterom powołać do życia urojony świat, który chroni ich przed rzeczywistością, choć najbardziej charakterystycznych elementów tej rzeczywistości – Holokaustu i radzieckich łagrów – nie dało się w książce uniknąć. Van i Ada szukają w sobie nawzajem oparcia i składają minione wieki w zniekształcony świat, w którym ludzie na pozór chorzy psychicznie są najbardziej świadomi rzeczywistości, a ci, którzy znają prawdę, stają się pacjentami psychiatrów.
Świat, który główni bohaterowie wysnuwają ze swojej wyobraźni, nieuchronnie ciąży ku obozom – możliwe, że były w tle od samego początku. Warto zapewne odnotować, że gdy Nabokov pracował nad powieścią, w prasie często i obszernie pisano o tym, jak sowieckie władze stosowały przymusowe leczenie psychiatryczne wobec opozycjonistów. Nie była to praktyka nowa: niepokornych już od wielu lat zamykano w psychuszkach, lecz w latach sześćdziesiątych, gdy ZSRR wrócił do praktyki procesów pokazowych, o nadużywaniu instytucji psychiatrycznych zrobiło się głośno na świecie. Pisarz Walerij Tarsis został skazany na pobyt w szpitalu dla chorych umysłowo za publikację swoich utworów za granicą; wyrok był ostro krytykowany na Zachodzie i w końcu Tarsis dostał pozwolenie na wyjazd z kraju.
Radzieckie „leczenie” było tak powszechne, że stało się tematem żartów. W 1964 roku autor komentarza redakcyjnego w jednej z gazet wyraził przypuszczenie, że całkowite zniknięcie Chruszczowa z pola widzenia po odsunięciu go od władzy może oznaczać, iż on też został poddany przymusowej hospitalizacji, jak tylu innych za czasów jego panowania. W ostatnim roku pracy Nabokova nad Adą gazety donosiły o grupie radzieckich matematyków, którzy wystosowali oficjalne oświadczenie w sprawie zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym ich kolegi, po tym jak zaprotestował przeciwko procesom opozycyjnych intelektualistów.
Po publikacji powieści nie widziano w niej komentarza na temat współczesnego Związku Radzieckiego, tylko wychwalano ją lub potępiano za elementy fantastyczne, za szyfrowanie rzeczywistości. Nawiązań do współczesnych wydarzeń nie zauważono. Przedstawiciele hollywoodzkich wytwórni, mając w pamięci sukces Lolity, ciągnęli do Montreux, by przejrzeć maszynopis Ady i składać oferty na zakupienie praw do ekranizacji.
Podczas gdy bohaterowie powieści wymyślali alternatywną Rosję, siostra autora, Jelena, właśnie zamierzała odwiedzić tę prawdziwą. Poczynając od roku 1969, jeździła do ZSRR niemal rokrocznie. Nabokov, który przecież zerwał współpracę z Romanem Jakobsonem właśnie z powodu jego wyjazdu do Związku Radzieckiego, chyba nie zazdrościł siostrze tych podróży.
Do ZSRR się nie wybierał, za to zaczął planować wyprawę do Izraela. Zaproszono go pod koniec 1970 roku i cieszył się, że będzie miał okazję zobaczyć tamtejsze motyle. Był zainteresowany tym również z powodu swoich sympatii politycznych. Vladimir i Wiera, którzy popierali Izrael jako kraj demokratyczny i antysowiecki, odwołali nawet planowane wakacje we Francji w 1967 roku na znak protestu przeciwko stanowisku tego państwa wobec wojny sześciodniowej.
Po atakach na Izrael Nabokov określił jego sąsiadów mianem bolszewickich pachołków i wysłał pieniądze do izraelskiej ambasady w Bernie, dołączając notatkę takiej właśnie treści. Przy czym jako przeciwnik rygorów religijnych wspierał finansowo również działalność dawnego kolegi z gimnazjum Tieniszewa. Samuił Rosow po emigracji do Izraela założył organizację domagającą się większych praw dla niereligijnych obywateli. Vladimir wysyłał ponadto pieniądze instytucjom, od których kiedyś sam otrzymał pomoc: Rosyjskiemu Funduszowi Literackiemu i Związkowi Rosyjskich Żydów.
W rozmowach ze znajomymi na temat zagrożeń dla świata, jakie niesie komunizm, Vladimir był raczej monotematyczny, lecz przy całej swojej stanowczości czasem wolał zmilczeć. Jednemu z gości, którzy odwiedzili go w Szwajcarii, przyznał się, że wśród lewicujących znajomych po prostu stara się nie mówić o Wietnamie. Wiera, namawiając starych przyjaciół do przyjazdu, obiecywała, że „nie będzie dyskusji o Wietnamie i na żadne inne tematy polityczne”.
Od niektórych spraw nie dało się uciec – zimna wojna wciskała się wszędzie. Parę zaledwie tygodni po premierze Ady na wiosnę 1969 roku Amerykańska Akademia Sztuki i Literatury (od niedawna pod kierownictwem George’a Kennana) przyznała nagrody Nabokovowi i Sołżenicynowi.
Vladimir chciał się wybrać na ceremonię wręczenia, ale z powodu chorego oka Wiery podróż nie doszła do skutku. Sołżenicyna też nie było, bo tkwił w Moskwie i właśnie się dowiedział, że Związek Pisarzy Radzieckich zastanawia się, czy nie wykluczyć go z grona członków. Kennan wygłosił mowę na temat wartości sztuki w trudnych czasach. „Najważniejsza – mówił – jest wola wyrażenia samego siebie z wdziękiem, subtelnością i mocą”. I choć jeden z pisarzy, których miał na myśli, był ceniony wyłącznie za wdzięk, a drugi głównie za moc, to trudno wyobrazić sobie autorów, którzy lepiej niż oni wyrażaliby samych siebie.
Po sukcesie Lolity pojawiła się liczna grupa badaczy twórczości Nabokova, którzy zgłębiali i analizowali słowa mistrza oraz głowili się nad jego enigmatycznymi zdaniami. Sam pisarz, wówczas już całkowicie skryty za maską, którą sobie wymyślił – nobliwego, ujmującego światowca, którego historia nie mogła złamać ani pomniejszyć – żył wystarczająco długo, by obserwować tę pierwszą falę egzegetów.
(…)
Tego samego dnia, gdy Sołżenicyn opuścił ojczyznę, Nabokov napisał list, w którym witał dysydenta w nowym, wolnym życiu. Przeprosił, że nie odpowiedział na jego list, tłumacząc, że trzymał się zasady nieodpisywania nikomu w ZSRR z obawy o bezpieczeństwo korespondentów. „Dla bolszewickich władz jestem przecież kimś w rodzaju pokrytego łuskami diabła, z czego nie wszyscy w Rosji zdają sobie sprawę”. Dodał, że Sołżenicyn prawdopodobnie nie zna jego twórczości, lecz zapewnił, że „od ohydnych czasów Lenina niestrudzenie wyszydzam filisterstwo zsowietyzowanej Rosji i potępiam to samo bezwzględne okrucieństwo, o którym Pan pisze”.
Wyjaśnił, że nie wystosuje na ten temat żadnego oświadczenia politycznego – nigdy nie zrobił nic podobnego – lecz prywatnie chciałby serdecznie powitać najnowszego rosyjskiego wygnańca. Jeśli Sołżenicyn będzie kiedyś w Szwajcarii, Nabokov gorąco zaprasza go do siebie.Sołżenicyn wkrótce zamieszkał w Zurychu i odpisał Nabokovowi, że to chyba los skierował ich obu do tego samego kraju, by mogli się spotkać.
Pisarza-dysydenta traktowano w Europie jak bohatera, choć niektórzy mieli wątpliwości, czy to potrwa długo. William Safire przypuszczał, że „teraz, gdy już wyjechał ze Związku Radzieckiego (…) i jego męczeństwo zostało sprytnie zakwestionowane, pojawią się rysy na piedestale, który mu wznieśliśmy”. Safire widział w utworach Sołżenicyna raczej literaturę niż walkę ideową, przyjrzał się też jego zacięciu religijnemu. „Politycy – pisał – którzy chwalą go za przeciwstawienie się przemocy, być może ku swojemu rozczarowaniu odkryją, że człowiek, który jest dla nich symbolem, wcale nie podziela ich demokratycznych poglądów”.
Dziennikarz miał, jak się rychło okazało, słuszność. Sołżenicyn zaczął lansować coś w rodzaju religii opartej na rosyjskim nacjonalizmie, czym wprawił w osłupienie swoich wielbicieli. Twierdził, że Zachód jest „w stadium rozpadu” z racji kryzysu moralnego zapoczątkowanego przez renesans i pogłębionego przez oświecenie. Władza amerykańska jest tak słaba, że nie umie się obronić nawet przed wścibskim reporterem Danielem Ellsbergiem, który wykradł i opublikował rządowe dokumenty. Wielka Brytania nie daje sobie rady z Irlandią. Zachód nie ma rozwiązań dla problemów Rosji. Niedługo później Sołżenicyn zaczął wieszczyć, że młodzi Amerykanie odmawiający udziału w wojnie wietnamskiej kiedyś będą musieli bronić amerykańskiego terytorium. Doradcy prezydenta zaczęli się zastanawiać, czy noblista rzeczywiście nie jest chory umysłowo.
Rujnował sobie reputację, lecz i tak straty, które władzom radzieckim zadał Archipelag GUŁag, były dotkliwsze. Tego lata Nabokov przeczytał pierwszy tom, który między innymi opowiadał o procesie eserowców, o terrorze na Sołowkach, o więzieniu na Łubiance. Spotkał w tej książce ludzi, których pamięć sam wcześniej uczcił swoją twórczością, oskarżających system i szczegółowo opisujących swe cierpienie.
Mógł też stwierdzić, że Sołżenicyn spisał dzieje rosyjskiej kultury emigracyjnej, o której ludzie w Związku Radzieckim wiedzieli tyle co nic. I że odnotował pojawienie się „nadzwyczajnego pisarza Sirina-Nabokova” oraz że Iwan Bunin tworzył jeszcze przez wiele lat po tym, jak wyemigrował. W innym miejscu jedna z osób, które dostarczyły Sołżenicynowi informacji, wymienia Nabokova wśród innych pisarzy emigracyjnych i pyta z goryczą: „Co się z nimi stało?” – nie rozumie, czemu genialni spadkobiercy rosyjskiej kultury marnują swoją „niesłychanie cenną wolność” i zapominają o rodakach.
Nabokov, zanim jeszcze zapoznał się z Archipelagiem GUŁag, prawdopodobnie przestał żywić podejrzenia, że autor tej książki kolaboruje z KGB. Przemiany zaś, które się dokonały wraz przybyciem Sołżenicyna na Zachód, przekonały Nabokova, że czas skończyć z trwającą pół wieku biernością w kwestiach związanych z Rosją sowiecką. Vladimir wreszcie poczuł, że publiczne zabranie głosu może przynieść więcej pożytku niż szkody tym, których chciał bronić.
Trzy miesiące po tym, jak Sołżenicyn przyleciał do Niemiec, Nabokov interweniował w sprawie Władimira Bukowskiego, dysydenta, który przez kilka lat był przetrzymywany w zakładzie psychiatrycznym, a potem zesłano go do Permu. (Bukowski niedawno, już w latach dziewięćdziesiątych, został zaocznie skazany za wywiezienie na Zachód tajnych dokumentów, wśród których znalazły się między innymi niepodważalne dowody na to, że w ZSRR wykorzystuje się psychiatrię do represji politycznych). Vladimir wysłał do brytyjskiego „Observera” list otwarty: „wszystkie osoby i organizacje, które mają lepszą niż ja możliwość kontaktu z Rosją, muszą zrobić, co w ich mocy, by pomóc temu odważnemu i wartościowemu człowiekowi”.
Niemal trzydzieści lat wcześniej w Nieprawym godle Nabokov wspomniał o obozach w „nękanej plagą upiorów Prowincji Permu”, czyli tam, dokąd trafił Bukowski. Aluzja była tak nieczytelna, że Wiera na egzemplarzu przeznaczonym dla tłumacza dopisała specjalne wyjaśnienie. Nabokov nie miał zamiaru o umierających i umarłych przypominać „przaśnym dziennikarstwem”, jakie jego zdaniem uprawiał Sołżenicyn; chciał stworzyć coś bardziej uniwersalnego – pytanie tylko, czy w ten sposób upamiętnił, czy tylko zaciemnił sprawy, o których pisał.
Nie jest jasne, czy 6 października 1974 roku Sołżenicyn, jadąc z wizytą do Nabokova w Montreux, wiedział, że Vladimir w wywiadach kpił z jego twórczości i nazywał go miernym pisarzem. Nie wiadomo też, czy wiedział o inicjatywie Nabokova na rzecz uwolnienia Bukowskiego: dziesiątki wpływowych osób zaangażowały się w tę sprawę, a Sołżenicyn był zaabsorbowany własną misją. Nabokov w liście do Sołżenicyna wyraził uznanie, że ten nigdy nie zaprzestał gromić Sowietów – trudno natomiast powiedzieć, na ile Sołżenicyn przykładał wagę do niewielkich przecież gestów wobec dysydentów niemal sześćdziesiąt lat po rewolucji.
Sołżenicyna, podobnie jak Nabokova, oskarżano, że chętnie przyjmuje pomoc, a sam pozostaje obojętny. Zastanawiając się nad tym, czemu Nabokov w swojej twórczości tak powściągliwie odnosi się do historii Rosji, Sołżenicyn doszedł do wniosku, że pisarz prawdopodobnie robi to nieświadomie, później zaś wyraził przypuszczenie, że to za sprawą „życiowych okoliczności” Nabokov nie jest w stanie służyć ojczyźnie poprzez pisanie o jej destrukcji.
(…)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253270-tajemnice-nabokova-tylko-u-nas-fragment-biografii-autora-lolity
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.