wSieci: ZAREMBA o końcu NEWSROOM: Śmierć dziennikarstwa

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Przerwałem po 10 minutach oglądanie wywiadu Tomasza Lisa z Adamem Michnikiem (zdążył jednak przestrzec przed PiS) po to, aby zerknąć na HBO na dwa ostatnie odcinki serialu „Newsroom”. I to on popsuł mi humor.

Pierwszy sezon mnie zniechęcił, przerwałem oglądanie. Kuchnia telewizyjnej stacji robiącej wiadomości powinna mnie zainteresować choćby z zawodowego obowiązku. Ale dylematy dziennikarzy, szykujących skądinąd materiały o prawdziwych zdarzeniach, szeleściły papierem, a tłum postaci trochę mi się zlewał. Poza władczym prezenterem McAvoyem, granym przez Jeffa Danielsa. Ten jednak był strasznie irytujący. W drugim sezonie niektóre scenki przykuwały już uwagę, ale wciąż nie zapierały tchu w piersiach. Doceniałem dotykanie uniwersalnych pytań zawodu – na ile schlebiać masowej publiczności, a na ile ją edukować, jak unikać ręcznego sterowania przez uwikłanych w biznes i politykę właścicieli. Ale odpychała dydaktyka amerykańskiej lewicy.

McAvoy jest o niebo mądrzejszy niż Lis, lecz równie zadufany w swoim przekonaniu, że nie ma co się fatygować z obiektywizmem wobec ideowych wrogów. Nie lubię filozofii społecznej Tea Party, ale jego wymierzone w to środowisko tyrady drażniły, bo były naznaczone tą okropną wiarą we własną boskość.

Trzecia seria zaskoczyła. Autorzy nie wyrzekli się środowiskowej pychy. Kiedy McAvoy trafia do więzienia, bo nie chce zdradzić informatora, w celi spotyka się ze swoim koszmarem – typek pełen kompleksów wobec wschodnich elit i wobec Żydów jest naturalnie sprawcą domowej przemocy. Ale zasadniczo film jest o czym innym. „Newsroom” pokazuje tradycyjne media chylące się ku upadkowi, więc próbujące się ratować rezygnacją z dziennikarskich zasad, takich jak ochrona prywatności czy zasada sprawdzania informacji. Pod płaszczykiem schlebiania „dziennikarstwu społecznościowemu” pobłaża się niskim instynktom, bo zakłada się, że widz jest głupi, a będzie głupszy. I nagina się do tego poziomu tych, co formalnie odpowiadają za program.

Ze starymi właścicielami (w roli pani Lansing wiekowa Jane Fonda) McAvoy i jego szef, prezes stacji Charlie, spierali się o politykę, także o styl pozyskiwania widzów, lecz w granicach dawnych, XX-wiecznych wyzwań. Nowy właściciel to zafascynowany najnowszymi technologiami manipulator, który żywi się ludzką głupotą. Serial kończy się wymuszonym happy endem, ale mnie to nie uspokoiło. Czas, kiedy dziennikarzy zastępują media workerzy, nie jest czasem dobrym, choć zgodnym z logiką rynku. Stare dziennikarstwo miało potężne grzechy, ale było oparte na pasji i na odpowiedzialności.

Piotr Zaremba (wSieci)

Nowy numer tygodnika już jutro!

tytuł
tytuł

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych