AUTOMATA. Po nas choćby robot. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Film Gabe Ibáñeza początkowo nie wygląda źle, choć historia o zbuntowanych robotach zapożycza się u klasyki gatunku SF niesamowicie. Sceneria wielkiego miasta jak z „Łowcy androidów” czy „Metropolis”, prawa robotyki niemal jak z Asimova, ale tu zostały zastąpione dwoma protokołami – jeden z nich obejmuje nakaz ochrony życia, drugi – zakaz automodyfikacji.

Mamy postapokaliptyczny świat A.D. 2044, kiedy to ludzkość została niemalże wybita przez burze słoneczne. Najwyraźniej zagłada atomowa się opatrzyła, ale radioaktywne pustynie są, a jakże. Świat przyszłości jest tu taki, jak sobie wyobrażano kilkadziesiąt lat temu – jest to jednak oldschool całkowicie zamierzony. Świat wypełniają śnieżące czarno-białe telewizory, słowo „komputer” w ogóle tu nie pada (nie mówiąc o Internecie), a roboty myślą „kwantowymi mózgami”, tylko z nałożonymi ograniczeniami (czyli wspomnianym protokołem numer dwa), dzięki czemu zadowalają się rolą służących i pomocników. Ciekawe, że pozbawione owej blokady momentalnie osiągają samoświadomość i parę dni zajmuje im to, co ludzkości zajęło miliony lat – więcej, przeskakują ten poziom i „autoewoluują” dalej.

Ciekawe, że dziś, kiedy przebąkuje się coraz odważniej o nadejściu technologicznej osobliwości i pojawia się ona w filmach ekstrapolujących obecny stan techniki („Ona”, „Transcendencja”), wydaje się to jednak bardziej skomplikowane. W „Automata” nawet odkurzacz stałby się samoświadomy, gdyby zdjąć ową blokadę (procedurę II). Być może reżyser opowieść o maszynowej, robociej „transgresji” właśnie dlatego ubrał w szaty SF oldschoolowego – zmierzenie się z tą kwestią z perspektywy dzisiejszej byłoby o wiele większym wyzwaniem. Fanów gatunku tym kupi, zwłaszcza tych konserwatywnych (filmowa SF jest dziś bardziej konserwatywna niż kiedykolwiek, co akurat w tym przypadku nie jest zaletą), ale chyba nikogo więcej. Zresztą, osobiście pozostaję sceptyczny wobec jakichkolwiek „duchów w maszynie”.

Niemniej, mógł to być dobry film. Dickowskie obsesje w stylu „co odróżnia człowieka od maszyny” są tu wyraziste aż nadto – niektóre sceny i pomysły są kalką z „Łowcy androidów”. „Biedna”, dystopijna sceneria i dość realistycznie oddane roboty mają swój urok, trudno też odmówić poezji i malowniczości niektórym scenom, jak np. tej, w której roboty ciągną głównego bohatera przez pustynię jak na jakiejś pielgrzymce (ciekawe, że „Pielgrzymi” to w tym świecie fabryczna nazwa robotów). Dobrze wypadł Antonio Banderas – taki „family man” po przejściach, trochę przypadkowo wplątany w śledztwo dotyczące „zbuntowanych” robotów, daleki od wizerunku „latino lover”. Niestety, klisze fabularne i ukłony w stronę – niestety, dość kiepskiego – kina akcji szkodzą filmowi. Dziwi niewielka rola Melanie Griffith – grana przez nią dość ważna postać znika z ekranu, zanim zdąży się pojawić, jakby ku uciesze złośliwego scenarzysty – aż zacząłem się zastanawiać, czy nie miał na to wpływu świeżej daty rozwód Banderasa i Griffith…

Nie powstał ani staroświecki film akcji w stylu „Mad Maxa”, bo film celował w ambitne SF i nie bał się „nudy”, którą jednak wieje z ekranu. Skoro jednak film nie chciał być kolejną „strzelaniną sci-fi”, po co ukłony w stronę takiego kina, zwłaszcza gdy większość „akcyjnych” scen jest kompletnie położona? Gdyby „Automata” powstała 20, 30 lat temu, miałbym o nim lepsze mniemanie, niestety powstał taki kiepski Kubrick klasy B. No i znów, podobnie jak w „Noem” mamy tu denerwujące, mizantropijne, „antyludzkie” tony – może lepiej będzie dla świata, dla Ziemi bez nas? Kiedyś straszono „buntem robotów”, teraz sugeruje się nam, że jeśli nawet te nas zastąpią, nie będzie to wcale czymś negatywnym. Ludzie są agresywni, zdewastowali środowisko i spowodowali burze na słońcu, więc ich czas minął, jak nie przymierzając elfów w Śródziemiu. Natomiast szlachetne, nastawione pokojowo i ekologicznie roboty wyewoluują i przystosują się… Twórcy jednak pozostawili otwartą furtkę, jakby trochę przestraszyli się takiej wymowy własnego dzieła – być może dlatego para filmowych bohaterów czeka z ufnością na narodziny własnego dziecka.

3/6

Automata. Reżyseria: Gabe Ibáñez, film do obejrzenia na Cineman.pl

Sławomir Grabowski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych