Ze Sławomirem Świerzyńskim, liderem Bayer Full, rozmawia Dorota Łosiewicz
Publikujemy fragment wywiadu z tygodnika wSieci.
(…)
Nie zawsze jednak w waszej rodzinie były łzy szczęścia. Dorobienie się majątku przypłaciliście dramatem.
Porwano mi syna. Sebastiana. Minęło już dziesięć lat. Zażądali okupu. Chcieli 500 tys. zł w dolarach, euro i funtach. Żona wtedy osiwiała, mi bardzo pogorszył się wzrok. Wtedy stawaliśmy na głowie. W domu się modlili, a ja byłem u jasnowidza. Wszyscy znajomi przeczesywali teren. Na szczęście skończyło się o tyle dobrze, że Sebastian nie zginął. Jednak wszystkim została trauma. Dziś bardzo dbamy o bezpieczeństwo. Trudno sobie wyobrazić, ile można przebaczyć. My porywaczom przebaczyliśmy. Nie czuliśmy chęci zemsty.
Jak to się stało, że wciąż ma pan tę samą żonę? „Cesarz Disco Polo” mógł chyba mieć wszystko?
To ogromna zasługa żony. W moim życiu zawsze były kobiety. Pojawiała się myśl, że może by tak spróbować szczęścia na dłużej z kimś innym. Zawsze jednak przychodziło opamiętanie: człowieku, masz dzieci! Co z twoimi dziećmi? Zmienisz żonę, ale dzieci masz jedne. Jeśli zostawię te dzieci, to jaka jest gwarancja, że nie zostawię drugiej żony i jej dzieci, a potem trzeciej itd. A moja żona to po prostu wzór, ideał. Zawsze miała świętą cierpliwość, w niedzielę ciągnęła mnie do kościoła. Pilnowała ogniska domowego. Dziś co rano modlę się za nią, dziękując za jej kobiecość, miłość i za inne spojrzenie na rzeczywistość. Udało nam się też dlatego, że w nasze małżeństwo nie wtrącali się rodzice. Ja również staram się nie wtrącać w małżeństwa dzieci. Wiem, że gdy w dzień się pokłócą, to w nocy się pogodzą.
Sacrum i profanum miesza się w pana życiu. Z jednej strony zabawy, kobiety, „majteczki w kropeczki”, a z drugiej – jako jedyny zespół disco polo nagrywacie piosenki religijne, parafii funduje pan kopię Całunu Turyńskiego.
Zawsze wierzyłem w Boga, tylko z różną siłą.
Gdy bardziej rozrabiałem, to wtedy starałem
się o Nim nie myśleć. Był taki czas, że dziewczyny
okazywały się bardziej atrakcyjne niż
wiara. Ale z czasem myślenie się zmienia. Do
człowieka dociera to, że jest życie wieczne
i co sobie kto nagrabi, tak będzie miał. Gdy
nagraliśmy piosenki religijne, to wylewały
się na mnie wiadra pomyj. A to było szczerze.
Piosenkę religijną zawsze chciałem
śpiewać na koncertach, ale nie miałem odwagi.
Dopiero gdy się pojawiła Beata Matuszewska,
zacząłem to robić. Ufundowanie
kopii Całunu to było zwieńczenie pewnego
etapu. Zresztą przy tej okazji w moim życiu
wydarzył się cud. Byłem w Rzymie, idąc na
kolanach, modliłem się, żeby Bóg pomógł
mi przestać przeklinać. A kiedyś kląłem jak
szewc. I nagle przestałem przeklinać. Gdy
dziś słyszę, że ktoś przeklina, to jakby mnie
ktoś wrzątkiem po plecach oblewał. Teraz
każdego dnia modlę się za rodzinę, za Polskę.
Za Polskę? To jest pan niemodny. Teraz na topie są artyści, którzy obrażają Polskę i Polaków.
Polska jest cudownym krajem
wspaniałych ludzi. Nie można
pluć na kraj, w którym się
mieszka, w którym będą się
wychowywać twoje dzieci, bo
potem będziesz się tego wstydził.
Dorosły facet powinien
mówić i robić rzeczy, których
nie będzie się wstydził. Jeśli
taki Nergal obraża uczucia religijne,
bo liczy na to, że zyska
sławę, mnie to śmieszy. Taka
pani Czubaszek, która morduje
własne dzieci, nie powinna być
dla nikogo autorytetem. Albo
weźmy taką Dodę, która psioczyła
na Maryję, na Marię Magdalenę,
na apostołów. I gdzie
ona teraz jest? Ktoś będzie
za rok o niej pamiętał? A my
tyle czasu gramy i śpiewamy.
Zawsze na początku koncertu
śpiewamy dla Boga. Co więcej,
przed każdym koncertem
modlę się słowami: „Panie
Boże, wierzę w Ciebie, wielbię
Ciebie, kocham Ciebie, ufam
Tobie. Wybaw wszystkich,
którzy w Ciebie nie wierzą, nie
wielbią Ciebie, nie kochają Ciebie, nie ufają
Tobie. Amen”. I poszedł na scenę. Zawsze
się udaje.
Często jest pan krytykowany za to, że gra pan prostą, łatwą muzykę. Nie trzeba było grać ambitniej?
Gram dla zwykłych ludzi, a co w tym złego? Kto ma dla nich grać? Lepiej, żeby taką muzykę grała osoba z wykształceniem muzycznym czy bez niego? Muzyka, którą gram, jest potrzebna, bo muzyka nie lubi pustki. Ostatnio oglądałem w telewizji program, który był nazwany „biesiadą”. Ale to nie była żadna biesiada. Biesiada ma korzenie, tradycję, z czegoś wynika. Nie wystarczy zaśpiewać: „Ja cię kocham, ty mnie kochasz, my się kochamy”, żeby nazwać to biesiadą. Biesiada to kuchnia, strój, taniec, śpiew, przyśpiewki, wiersze. Biesiad mamy w Polsce od zatrzęsienia. Mamy biesiadę weselną, cygańską, wojskową, ułańską, myśliwską, harcerską. We wszystkich brałem udział. Biesiada siedzi w każdym z nas. Bez względu na wykształcenie i pochodzenie. Dobrze podana biesiada pociągnie każdego. A gdy ktoś jest chamem, używa wulgaryzmów, szczególnie seksualnych, to nie ma wówczas mowy o żadnej biesiadzie, bo robi się rynsztok.
Zachęcamy do kupna podwójnego numeru tygodnika wSieci. Jeszcze w tym tygodniu dostępny znakomity noworoczny numer!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253031-lider-bayer-full-kazdego-dnia-modle-sie-za-rodzine-i-polske
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.