„Tymczasem choćby w dwudziestoleciu międzywojennym, jeśli mężczyzna sypiał z mężczyzną, nie był uważany za homoseksualistę, dopóki zachowywał się „męsko”. Dopiero w momencie, kiedy jego zachowanie odbiegało od normy, mówiono o nim „gej”- mówi w wywiadzie dla polskich mediów aktor grający w zakazanym „The Interview”.
James Franco to jedna z najciekawszych postaci współczesnego kina. Aktor, reżyser, scenarzysta, producent i malarz robi wiele by nie zostać zaszufladkowanym. Gra w najróżniejszych filmach, nie bojąc się eksperymentów. Sławę przyniosła mu rola w 2002 roku w „Dochodzeniu”, gdzie wcielił się w syna postaci granej przez Roberta de Niro. Później pojawił się w „Spider-Manie” Sama Raimi czy „Tristan i Izolda”. Z drugiej strony wybierał role poważniejsze jak w „Skowycie” czy „127 godzin”, za którą dostał nominację do Oscara. Wraz ze swoimi kumplami Franco pojawiał się też popularnych komediach jak „Boski chillout” czy „To już jest koniec”, gdzie wyśmiał sam siebie. W tym roku „The Interview” z nim i Sethem Rogenem w głównych rolach został zdjęty z kin po groźbach terrorystów oburzonych wyśmiewaniem koreańskiego dyktatora Kim Dzong Una. Franco eksperymentuje też jako reżyser. Zrealizował m.in. szokujące „Dziecię Bożę” Cormaca McCarthy’ego.
Franco jest też osobą kontrowersyjną, której życie osobiste jest omawiane przez tabloidy na wszelkie sposoby. Trudno się temu dziwić, skoro tak mocno podkręca wszelkie plotki na swój temat. W wywiadzie dla kulturalnego portalu dwutygodnik.com opowiadał m.in. o podejrzeniach, że jest homoseksualistą.
Tak, węszą, z kim sypiam, z kim mam romans – z nim czy z nią. Tymczasem choćby w dwudziestoleciu międzywojennym, jeśli mężczyzna sypiał z mężczyzną, nie był uważany za homoseksualistę, dopóki zachowywał się „męsko”. Dopiero w momencie, kiedy jego zachowanie odbiegało od normy, mówiono o nim „gej”. To nie seksualność definiowała takie podziały. Dopiero w latach 60. XX wieku zaczęła o tym decydować płeć partnera, z którym sypiasz. To kolejny zajmujący temat.
mówi w wywiadzie dla polskiego portalu aktor. Franco dodaje, że osobom publicznym wciąż próbuje się podważyć autorytet.
Kiedy jesteś osobą publiczną, ciągle próbuje się podważyć twój autorytet. To, że o godzinie 22.00, przed gościnnym wykładem, bo to nie były moje regularne zajęcia, ktoś zrobił mi zdjęcie na uczelni w czasie drzemki, nie oznacza, że jestem niekompetentny. Ale nie ma się czemu dziwić – wcześniej zrobiono ze mnie nawet narkomana, który przez sławę dostał pracę na Columbii.
W bardzo ciekawym wywiadzie James Franco opowiada o swojej pracy reżysera i krytyce, jaką napotyka ze strony recenzentów. Ujawnia też, że zrobił film o genialnym pisarzu-alkoholiku, w którego wcielali się już Mickey Rourke ( „Ćma Barowa”) czy Matt Dillon ( „Factorum”).
Skończyłem właśnie film o Charlesie Bukowskim. To był pisarz, który wykorzystywał swoje życie i doświadczenie do pisania, to był jego sposób na literaturę. Używając jego biografii, byłem w stanie uchwycić też ducha jego powieści.
Franco zdaje się też nie myśleć jako reżyser w kategoriach komercyjnych.
Nie potrzebuję atmosfery przyjaźni na planie. Ale rzeczywiście filmy wychodzą mi najlepiej, kiedy pracuję z przyjaciółmi. Mój serdeczny kumpel, Seth Rogen, ma jeden jasno sprecyzowany cel: chce, żeby publiczność śmiała się, ile może, chce ją zabawić. Próbuje wielu wersji, kombinuje. I nie ma w tym nic złego! Ja staram się jednak po prostu robić filmy, które kocham, nie mam ciśnienia, żeby inni je lubili. Oczywiście, byłoby świetnie, gdyby ludzie je oglądali, ale to dopiero drugi czynnik, który ma znaczenie. Pierwszym jest lojalność w stosunku do projektu.
Czy James Franco celowo podsyca plotki o swojej orientacji seksualnej czy znów, w specyficzny dla siebie sposób, robi sobie ze swoich fanów jaja jak w tej parodii klipu Kanye Westa?
Cały wywiad na dwutygodnik.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252989-james-franco-podsyca-plotki-o-swoim-homoseksualizmie