FOLWARK ZWIERZĘCY. REAKTYWACJA Dzieje imperium świń. Recenzja

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Folwark zwierzęcy”, znana wszystkim alegoryczna bajka o zwierzętach jest zarazem uniwersalną historią o rewolucji, a pochodzące z niej hasło o „zwierzętach równych i równiejszych” to cytat wszechczasów, genialnie oddający charakter rewolucji komunistycznej. Swoją drogą, poglądy autora „Folwarku” były raczej lewicowe, a dziś zarówno jego książki, jak i sequel tej bajki wydaje „Fronda”… Z drugiej strony, za Orwellem zdaje się nie przepadać dzisiejsza lewica… może dlatego, że nie może mu darować ostrych słów o „k…u się” lewicujących intelektualistów ze Stalinem – co mimo wszystko uchodzi za grzech zrozumiały i wybaczalny.

Pisany pod koniec II wojny światowej „Folwark zwierzęcy” kończy się alegoryczną konferencją w Teheranie, kiedy to alianci sami się „uświniają” sojuszem ze Stalinem. Jak wiemy, „świńskie imperium” trochę jeszcze pociągnęło, a i do dziś odbija się czkawką. Brytyjczyk Nigel Bryant – nota bene też nie wyglądający na jakiegoś „prawicowca” (zgodnie z opisem na okładce jest „konsultantem w dziedzinie stosowania metod psychologicznych w zarządzaniu oraz marketingu, prowadzi też wykłady w szkołach biznesu dotyczące komunikacji międzykulturowej i różnic kulturowych”) – pokusił się o kontynuację „Folwarku”, przy czym alegoryzację doprowadza aż do czasów Putina.

Cóż… Bryant nie dorównuje oryginałowi, choć stara się naśladować styl poprzednika. Jest i śmieszno, i straszno, groteskowo i patetycznie. „Folwark” Orwella da się czytać nie tylko jako alegorię, ale jako uniwersalną opowieść o rewolucji, mitologizacji historii, dezinformacji, metodach socjotechniki, odejściu od rewolucyjnych ideałów itd. Można nie wiedzieć o tym, że Napoleon to Stalin, Snowball – Trocki a Pilkington – Churchill i czytać „Folwark” jako bajkę o zwierzętach i zarazem przypowieść o udanej (niestety) rewolucji.

tytuł
tytuł

Powieści Bryanta już bez znajomości kontekstu historycznego czytać się nie da. Wszystko jest tu alegorią realnych wydarzeń, historia została rozbita na ciąg epizodów-rozdziałów, które miały miejsce w naszym świecie, ale mieć nie musiały i zdają się mieć raczej charakter przypadkowy, niekonieczny, nie uniwersalny. Pikniki to igrzyska olimpijskie, awaria agregatu i zatrucie rzeki to Czarnobyl, płot pośrodku Pinchfield to Mur Berliński itd. Znając choćby pobieżnie historię, łatwo poznamy zimną wojnę, szpiegostwo przemysłowe, nakręcanie się ideologią postępu i wyścigu technologicznego, nawet pucz Janajewa… Trudno widzieć tu uniwersalność, to po prostu alegoryczny radziecki wiek XX w pigułce, czasem potraktowany zanadto pobieżnie. „Niższe zwierzęta” (krowy, owce) lepiej nie mają, wręcz przeciwnie – muszą coraz bardziej zaciskać pasa i zintensyfikować produkcję np. jaj, by Folwark stać było na zakup nowych maszyn. A i tak niewiele to daje, Beech Tree (Zachód) wciąż jest technologicznie do przodu…

Bryant historię rozwoju i rozkładu imperium świń doprowadza do Jelcyna i Putina – ten pierwszy to knur Romeo, drugi – Lancelot. Przedtem jednak mamy Franco/Chruszczowa, Ethelereda/Breżniewa i Viktora/Gorbaczowa – co ciekawe, ten jest uznany za „świnię z zasadami”. Jeszcze bardziej dziwią peany na cześć… Putina – „przyjazna twarz prezentowana światu” (!) „polepszenie poziomu życia niższych zwierząt”, wreszcie ukrócenie samowoli kotów-oligarchów; mamy nawet skazanie Chodorkowskiego. Najbardziej jednak przeraża na Folwarku Lancelota „duszna atmosfera cenzury” i skazanie zespołu śpiewających kur (Pussy Riot?), które zapomniały się i przypomniały dawny hymn „Zwierzęta Anglii”. Ale co tam parę tajemniczych kocich śmierci i skazanie kur wobec takiej dbałości o zwierzęta niższe, której nie było nawet za czasów pana Jonesa (cara)… Jest lepiej, niż za czasów nazbyt wolnorynkowego Romeo (Jelcyna), kiedy to koty rządziły i oszukańczo „manipulowały ekonomią”, a niższym zwierzętom było dalej chłodno i głodno…

Dziwić może, że w folwarku Foxwood – Europie Środkowej – odbywa się wszystko pięknie i ładnie, ot, Victor/Gorbaczow szlachetnie „przekazuje ster rządów” potomkom dawnego pana Jonesa i następuje świetlana epoka, sąsiednie folwarki ochoczo temu przyklaskują i współpracują z Foxwood na wyścigi. Dlaczego też zwierzęta postanawiają ukryć resztki archiwów w piwnicy i nigdy nie pokazywać ich na światło dzienne? Lustracja nie jest cool?

Trochę mało odważna ta książka, niezbyt też głęboko sięgająca pod powierzchnię procesów historycznych, wreszcie daleko jej do uniwersalności poprzedniczki. Ciekawe, czy sam Orwell nie uznałby autora trochę za takiego samego intelektualistę-poputczika, który dziś jest skłonny wybielać Putina – zbrodnie zbrodniami, dyktatura dyktaturą, ale przecież ludziom żyje się lepiej. W dedykacji „Folwarku” figuruje październik 2014 (świeżutka książka!), trochę dziwi więc, że w książce nie wspomina się o konflikcie na Ukrainie. Można założyć, że książka powstała wcześniej… ale czy skazanie śpiewających kur rzeczywiście jest ważniejsze od wojny w Czeczenii? O tym też w książce nie znalazłem ani słowa. 3+/6

Nigel Bryant, Folwark Zwierzęcy. Reaktywacja (Major Farm). Tłum. Bartłomiej Zborski. Fronda, Warszawa 2014 Sławomir Grabowski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych