To stąd jechały "budy na Warszawę". Dzisiaj to poważna uczelnia - Wyższa Szkoła Policji, ale 33 lata temu, jako Wyższa Szkoła Oficerska była wylęgarnią ZOMO imienia zbrodniarza komunistycznego Franciszka Jóźwiaka. W Szczytnie nie było sensu wprowadzania Stanu Wojennego, jednak zrobiono to z pobudek ideologicznych i zastraszających. Nie było tam przecież z kim walczyć, wystarczyło tylko nielicznych spacyfikować.
Szczytno dzięki Henrykowi Sienkiewiczowi zyskało status krzyżackiej warowni, stało się sławne. Niestety pomnik Sienkiewicza postawiony w latach 60. stoi przed ratuszem postawionym przez hitlerowców, a obok ruin krzyżackiej stajni. Śladu krzyżackiej warowni nie ma, a to co było zostało zdewastowane przez polskich archeologów na początku lat 70. Dzisiaj pozostały, częściowo zrekonstruowane ruiny.
Szczerze, to znikomość średniowiecznych pozostałości jest niczym w porównaniu z dewastacją, jaką miastu zafundowali żołnierze radzieccy, którzy Ortelsburg / Szczytno puścili z dymem, gwałcąc i mordując jego cywilnych mieszkańców.
Po zdławieniu niepodległościowej partyzantki ( na komunalnym cmentarzu jest zbiorowa mogiła funkcjonariuszy MO i UB poległych w walkach z "reakcyjnym" podziemiem ), Szczytno stało się idealnym miastem powiatowym do przemeblowania go na siedzibę milicji. Tu działały w dwóch miejscach ubeckie katownie, przeznaczone nie tylko dla żołnierzy wyklętych, ale dla każdego obywatela podejrzanego o brak sympatii dla nowej władzy - jedna w piwnicach byłej komendy miejskiej milicji, a druga w piwnicach byłego budynku PPR i PZPR.
Zróżnicowana, napływowa, w większości bezideowa, bo wykorzeniona ze swoich terenów ludność nadawała się do kontrolowania i była idealnym robotniczym zapleczem. Dla niej powstały zakłady Lenpol (przemysł lniarski), Roszarnia, Unitra (elektroniczny), browar, mleczarnia i kaszarnia. To tu zostało umiejscowione na obrzeżach miasta ( w jednym z jednorodzinnych domków, pod przykrywką hodowli nutrii), urządzenie do zagłuszania stacji Głosu Ameryki, Wolnej Europy i polskiej sekcji BBC.
W Szczytnie i całym powiecie byli też przesiedleńcy z wyboru, ze wschodnich obszarów Polski (z okolic Białej Podlaskiej, czy Konstantynowa) wszelkiego rodzaju komuniści i socjaliści, którzy na swoim terenie byli zagrożeni przez partyzantkę antykomunistyczną. Zróżnicowania nowej społeczności dopełniali przesiedleńcy z terenów zaanektowanych przez Sowietów, rodziny chłopskie z Mazowsza i Kurpi, które straciły cały dobytek po przejściu frontu oraz Ukraińcy z akcji Wisła. Wszyscy na tyle mieli problemy z dogadaniem się wzajemnie, że nie w głowie im było szemranie przeciw władzy, tym bardziej, że to oni tworzyli pierwszy jej administracyjny trzon - tak w miejskich strukturach, jak i w porządkowych, milicyjnych.
Zaplecze to było potrzebne do zapewnienia dobrej egzystencji tzw. rodzin wojskowych i milicyjnych. Ze względu na lokalizację ośrodków Ludowego Wojska Polskiego w okolicach miasta ( Lipowiec, Szymany, czy Stare Kiejkuty) oraz powstałą Wyższą Szkołę Oficerska Milicji Obywatelskiej, miasto było dla tych ośrodków tzw. sypialnią. Na jednym chodniku spotykał się ze sobą plebs z elitą, która po godzinie 16.00, codziennie, w mundurach, wracała do swych domów po służbie. Takie nagromadzenie mundurowych nie dawało szansy na rozwój oporu, choćby tylko intelektualnego. Miasto było na tyle bezpieczną reżimową enklawą, ze w latach 70. i na początku 80. prowadzono szkolenia dla arabskich pilotów, którzy nad Szczytnem urządzali podniebne, niebezpieczne harce - arabscy kamikadze?
Kiedy w 1976 roku w Radomiu robotnicy wyszli na ulice, to w Szczytnie ulica mówiła o nich tylko, jako o chuliganach na usługach amerykańskiego rządu. Chodziło im tylko o amerykańskie złoto. Wojskowi i milicyjni rodzice przekazywali taką prawdę swoim dzieciom, a te na podwórkach, w szkołach i parkach przekazywały ja dzieciom klasy robotniczej, te swoim rodzicom - była więc w większości jedna, słuszna prawda. Do czasu...
Zespoły Muzyki Młodej Generacji nie zjeżdżały do Szczytna, nie było komu robić zamętu w młodych głowach. Fakt, w Szczytnie nad jeziorem swego czasu chadzał Krzysztof Klenczon, ale nikt nie znał wtedy AKowskiej przeszłości jego ojca, a i sam Krzysztof szybko wyemigrował robić karierę. Big bitową. Jednak jego spektakularny pogrzeb w Szczytnie ( tyle sławnych osób palących papierosy w kościele nie widzi się codziennie ) przypadł na czas ożywienia patriotycznej myśli. Czas Solidarności swym zasięgiem objął też wszystkie zakłady przemysłowe w mieście, choć nie był to ruch mogący sprawiać kłopoty, jak na Wybrzeżu, czy w stolicy. Pogrzeb Klenczona ( 25 lipca 1981 roku ) nie miał patriotycznego wymiaru, ale niespotykana na tę skalę ilość osób zgromadzonych w jednym miejscu dała "władzy" do myślenia. Pewnie dlatego postanowiono zrobić przy okazji wprowadzenia stanu Wojennego swoistą szopkę. Koń by się uśmiał, ale nie było wtedy do śmiechu...
Patrole ZOMO zawsze były obecne na ulicach Szczytna, wiejskie i małomiasteczkowe chłopaki oraz ci, którzy uciekali przed służbą wojskową w milicyjny mundur, odbywali obowiązkowe praktyki z patrolowania ulic. Ten widok nie był nadzwyczajny, więc niedzielny poranek 13 grudnia 1981 roku zaskoczył tylko dużą ilością wojskowych z karabinami... w dziwnych miejscach. Nie zastraszano przeciętnych mieszkańców Szczytna, tylko rodziny wojskowych i milicjantów, to na ich osiedlach, przed ich domami, przed każdą klatka schodową stał uzbrojony patrol wojskowy i milicyjny legitymujący każdego kto wchodził i wychodził - przede wszystkim samych mieszkańców. Komuna w takich miejscach zastraszała swoich, z ich domów robiąc twierdze, gdzie czekali na atak Solidarności. Wszyscy byli całym sercem za wprowadzeniem Stanu Wojennego, ta sytuacja realnie ( tak im się wydawało przecież ) ratowała ich życie - to był mentalny powrót do sytuacji z drugiej polowy lat 40., kiedy żołnierze niepodległościowi zaglądali do domów szukając konfidentów i aparatczyków.
Potem były w szczycieńskich szkołach dyskusje, które miały wyłapać uczniów niepokornych - na lekcjach wychowania obywatelskiego zadawano jedno pytanie - po co i w jakim celu wprowadzono Stan Wojenny w Polsce? Dzięki tym wypracowaniom weryfikowano w Szczytnie uczniów klas siódmych i ósmych szkoły podstawowej oraz szkół średnich, którzy wiedzieli co stało się w kopalni Wujek, pomimo zagłuszania zachodnich stacji radiowych nadawanych na falach średnich. Skąd te informacje czerpano? Z pierwszej ręki... Okazało się, że w oddziale Czerwonych Beretów zabezpieczających akcję ZOMO był Romek, chłopak ze Szczytna. Opowiedział jak było.
W szkołach wywieszano na korytarzowych tablicach gazetki z wycinkami z Trybuny Ludu i Gazety Olsztyńskiej o reakcyjnej Solidarności i jej przygotowaniach do wojny domowej oraz wizerunki prezydenta USA Ronalda Reagana w stroju kowboja. Ktoś pewnego razu podpalił taką gazetkę, ale nie znaleziono sprawcy, choć cała szkoła stała na baczność podczas karnego apelu - dawna Szkoła Podstawowa Nr 1 im. H.Sienkiewicza.
Niepokornych uczniów, których wychowawcy klas (a nie jacyś partyjni funkcjonariusze) wyłapywali po lekturze wypracowań na temat Stanu Wojennego, upodlano najpierw w klasach podczas omawiania prac. Tacy uczniowie przede wszystkim mieli stracić poważanie w swojej klasie, byli atakowani przez koleżanki i kolegów. Potem dobijano uczniów na forum szkolnym - przewodniczący klas publicznie napiętnowali i wykluczali ze szkolnej społeczności "buntowników" - jak za stalinowskich czasów. Obniżano oceny i utrudniano rozwój w edukacji. Efektem było złamanie charakteru. Np. w kolejnych latach jeden z młodocianych kontestatorów i tak wstąpił do ZOMO, bo jego ojciec, oficer LWP taką mu karierę wytyczył, a pranie mózgu przeszedł wzorcowo. Jacek na stałe zmienił poglądy po pierwszym swoim pałowaniu manifestujących w 1985 roku. Solidarnościuchy. Inaczej nie mówił o opozycjonistach. O studentach, że wszyscy to skur...syny. Teraz jest na emeryturze, dorabia jako ochroniarz.
Brak tożsamości kulturowej i narodowej na obecnych terenach dawnych Ziem Odzyskanych jest porażający - tutaj masowo i z oddaniem uczestniczono w fingowanych wyborach w czasach PRL. W pochodach 1-majowych również. Tutaj w wyborach wygrywa układ. Tereny, które wykarczowała ogniem Armia Czerwona, a pielęgnowała przez dekady komunistyczna "wierchuszka" nie są podatne na patriotyczną rekultywację o czym świadczą kolejne wybory - tu nie trzeba "fałszować" ich wyników.
Kadra oficerska byłych: LWP i MO rezydująca i nadal mieszkającą w Szczytnie (na emeryturach), swoje studia wojskowe i milicyjne realizowała częściowo w Moskwie. Innych wspomnień nie mają, jak te zasłyszane... z rozrzewnieniem opowiadali, jak ich radzieccy koledzy smakowali się w polskim maśle, najlepszym pod sowieckim słońcem.
Grzegorz Kasjaniuk
Uzupełniona wersja publikowanego w ubiegłym roku felietonu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252883-13-grudnia-1981-w-wylegarni-zomo-posluchaj
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.