„Ida” Pawła Pawlikowskiego to film podobno z szansami na Oscara. Dzięki Canalowi+ wreszcie go obejrzałem.
Konserwatywni patrioci kolejne
rozrachunki polsko-żydowskie
przyjęli z niechęcią, choć nie
tak emocjonalną jak „Pokłosie”.
Za to Łukasz Adamski, nasz recenzent
ze świetnym filmowym
smakiem, uznał „Idę” za odtrutkę
na parciane tezy „Pokłosia”.
Ja przyznaję, że tę skromną
czarno-białą opowieść o dwóch
żydowskich kobietach wędrujących
w latach 60. wojennym
szlakiem swojej rodziny trzeba
ocenić jako dzieło artystycznie
bardzo dojrzałe.
A co więcej, historia jawi się jako prawdopodobna. Nie lubię zdradzać fabuły, ale tego nie uniknę. Prawdy o losie bliskich szukają tu: ciotka, po wojnie brutalna stalinowska prokurator, i siostrzenica, tytułowa Ida, która wychowała się w zakonie. Rodzina zginęła – nie z rąk Niemców. Polscy chłopi zabili ją chyba ze strachu przed dekonspiracją, choć „przy okazji” weszli w posiadanie jej majątku. Ma rację Łukasz, pisząc, że spokojny ton filmu pozwala w teorii uniknąć łatwych uogólnień.
Gdzie problem, spyta mnie ktoś. Ano w tym, że popkultura jest w coraz większym stopniu źródłem wiedzy o historii. Jednostkowe opowieści stają się natychmiast typowe. „Ida” bywała chwalona za to, że pokazuje stalinowskie uwikłania Żydów po wojnie. Owszem, tyle że jeśli ją potraktować jako typową, przedstawia te uwikłania jako akt rozpaczy ludzi skrzywdzonych i na dokładkę wyalienowanych, mających kłopoty z tożsamością.
O ile ta druga obserwacja jest prawdziwa, ta pierwsza tylko czasami. A pokazując prokurator już w momencie jej marginalizacji, kiedy jest wiecznie pijanym, życiowym rozbitkiem, nierówno gospodaruje się współczuciem. Ona może na nie liczyć jako ofiara namacalnej tragedii. Ludzie których skrzywdziła – nie, bo ich nie widzimy.
Od tego dylematu uciec niełatwo. Każda opowieść artysty jest indywidualna. Jeśli twórca ucieknie w „parytet”: zrównoważmy chłopa krzywdziciela dobrym chłopem, wpadnie w pułapkę. Obwiesi dzieło jak choinkę postaciami i wątkami, a niekoniecznie zagwarantuje autentyczność.
Ale na Zachodzie, słabo znającym polskie okupacyjne realia, rzecz zostanie odebrana najprościej. To wyprawa do kraju, w którym krwiożerczy, nawet jeśli zastrachani chłopi, zabijali ukrywających się Żydów, a stalinowscy prokuratorzy szukali na nich pomsty. Nawet jeśli parę kawałków układanki pasuje, całość była bardziej skomplikowana.
To swoista matnia. Ale nie dziwcie się tym, którzy takie obrazy odbierają naskórkowo: jako element wojny z polskością. Nawet gdy mamy do czynienia z obrazem subtelnym, kontekst, zgiełk dookoła już taki nie jest.
Piotr Zaremba (wSieci)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252829-wsieci-zaremba-o-filmie-ida-opowiesc-ulomna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.