Z perspektywy czasu komiksowy „Wiedźmin” Bogusława Polcha i Macieja Parowskiego nie był taki zły, choć można było marudzić, że stylistyczne wyrafinowanie i specyficzny humor Sapkowskiego gdzieś wyparowały po drodze. Obecnie jednak dla reszty świata wiedźmin czyli „the witcher” to marka raczej kojarzona z grami niż książkami… No i pojawił się komiks, za który tym razem wzięli się nie-Polacy: rysownik Joe Querio, scenarzysta Paul Tobin i kolorysta Carlos Badilla. Wypada tu wspomnieć o udanym „okołogrowym” komiksie z 2011 roku „Wiedźmin : Racja stanu” Michała Gałka, Arkadiusza Klimka i Łukasza Pollera.
Twórcy postawili na estetykę dark fantasy, ale bez przegięć w stronę makabry i uraczyli nas klasyczną historią rodem z horroru z tragiczną miłością w tle. Jest nawet trochę humoru, niemniej dominuje noc, noc i jeszcze raz noc, podczas której wiedźmin wraz z przypadkowo napotkanym myśliwym Jakubem Ornsztynem wędrują przez Czarny Las i trafiają do opuszczonego domu – oczywiście odpowiednio „nawiedzonego”. Czytelnicy fantasy wiedzą doskonale, że w lesie mieszkają lesze, bruxy, ghule i zmutowane Baby Jagi, więc poczują się jak u siebie w domu. Querio i Badilla ładnie operują kontrastami świateł i cieni, choć kolory mogą wydawać się zbyt jednolite, „neonowe”, sprawiające wrażenie pewnej sterylności… ale to celowy zabieg, skoro akcja toczy się głównie w pełnym witraży tytułowym „domu ze szkła”. Twarze często są jednolitymi plamami, rysownik ma zupełnie inny styl niż Polch i duet Klimek/Poller. Wiedźmin tutaj jakby się postarzał i został obdarzony bardziej „rzymskim” profilem. Przez cały komiks przewija się tylko kilka postaci, co pogłębia wrażenie pustki – jedyne „sceny zbiorowe” to te z hordami potworów w tle. Za okładkę odpowiadają takie komiksowe sławy jak Dave Stewart i sam Mike Mingola, dzięki czemu wiedźmin wygląda na niej jak Hellboy… Zresztą, sam komiks też trochę tak wygląda.
Scenariusz nie powala, ale jest przyzwoity, historia miłosna męża miłującego żonę aż po grób (a właściwie dalej) okazuje się mieć drugie dno… Geralt daleki jest od tego, by na każdego napotkanego potwora rzucać się z mieczem, nie ma więc nic przeciwko, by flirtować z pewną niewiastą-sukubem, choć tradycyjnie przybiera maskę kogoś pozbawionego złudzeń, sentymentów i człowieczeństwa. Ale i tak odzywki typu „Nie ma nic bardziej przerażającego niż znudzona kobieta” najwyraźniej działają na płeć piękną…
Trochę szkoda, że wiedźmin stał się takim popkulturowym Bondem – gry i komiksy to niezła rozrywka, ale daleko im do olśnienia, jakim były pierwsze wiedźmińskie opowiadania z przełomu lat 80-90. Pomyśleć, że kiedyś toczono boje o Sapkowskiego – czy to bardziej Sienkiewicz, czy może postmodernizm, czy to proza brutalna i męska, czy może feministyczna (czy bardziej „saga o Ciri” czy „saga o wiedźminie”). Widziano tam czytelne podteksty polityczne, co nie podobało się Krzysztofowi Vardze w „Wyborczej”… Cóż, na szczęście powieści Vargi nikt nie czytał, w przeciwieństwie do Sapkowskiego. Komiks jest efektem współpracy CD Projekt RED z Dark Horse Comics. Komiksy wydawcy amerykańskiego bywały ekranizowane („Sin City”, „Hellboy”), więc wraz z komiksem wraca nadzieja na porządną ekranizację… Mi się komiksowy Geralt (patrz kadr z komiksu) kojarzył z Ralphem Fiennesem…
4/6
Wiedźmin. Dom ze szkła (The WItcher. Volume 1: House of Glass). Scenariusz – Paul Tobin, rysunki – Joe Querio, kolory – Carlos Badilla. Egmont, Warszawa 2014.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252826-komiksowy-powrot-mrocznego-geralta-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.