Śmierć Stanisława Mikulskiego
to kolejne rozstanie z krainą
dzieciństwa. Nie mieliśmy
jeszcze telewizora, chodziliśmy
do sąsiadów na szóste piętro
na pierwsze odcinki „Stawki
większej niż życie”. Chyba już
w przedszkolu, a na pewno
w podstawówce, bawiliśmy się
w Klossa i Brunnera.
Najpierw o aktorze. Czytam, że ta rola go wykończyła, bo zaszufladkowała. Ale Janusz Gajos już w latach 70. umiał się uwolnić od Janka z „Czterech pancernych”. Pamiętam też z tamtych czasów przedstawienie „Ożenku” Gogola w Teatrze Kameralnym, w którym Mikulski udatnie bawił się groteskową rolą porucznika Żewakina. Miałem wrażenie, że i on, i widzowie kupują podwójną grę. Śmiali się z jego gagów także dlatego, że to był dawny Kloss.
Ale powiedzmy szczerze: był sprawny, ale najbardziej charyzmatyczny właśnie w „Stawce”. A i tam show skradł mu Emil Karewicz jako reprezentant bardziej malowniczego zła. Z pewnością jednak Mikulski to reprezentant armii polskich aktorów tamtych czasów – dobrze przygotowanych do zawodu.
Inne wspomnienie jest
smutne. W stanie wojennym usiłowano
złamać aktorski bojkot
Teatru Telewizji. Wystawiono
„Sonatę widm” Strindberga. Kto
wpadł na pomysł, aby sięgnąć
po ten tytuł? Ponieważ wystąpili
tam nieomal wszyscy aktorzy,
którzy poparli reżim, to
naprawdę była rewia upiorów.
Ale ośmielę się zauważyć, że
po latach „Stawka”, inaczej niż
„Czterej pancerni”, to przede
wszystkim sprawne kino sensacyjne.
W niektórych odcinkach
kontekst sowieckiego wywiadu
nie odgrywa żadnej roli.
Pewną wagę zyskuje na końcu,
kiedy Kloss reprezentuje interes
Moskwy wobec zachodnich
aliantów. Zarazem, choć niektóre
akcje szpiegowskie są na pograniczu
fantazji, realia okupacyjne
uchwycono nie najgorzej. Dla
nas, także dla dzieci urodzonych
grubo po wojnie, było to zaś odreagowanie
oczywistych traum.
Polak wodzi za nos Niemców. Choć było w tym serialu coś dwuznacznego – przystojny Kloss, chociaż Polak, jakoś tam promował nieoczekiwany urok niemieckiego munduru. Zwłaszcza że był z „trochę lepszej” abwehry, nie z gestapo. Na dokładkę Mikulski uwodził kobiety, także niemieckie. Ponad standard tamtej, dość jeszcze ascetycznej epoki.
Pan Stanisław był moim politycznym wrogiem. Ale po roku 1989 nie rzucił swojej popularności na szalę walki o rehabilitację PRL, nawet jeśli popierał SLD. Nie wiem, co powiedział w swoim wywiadzie rzece, ale zachował ostrożność, może w przekonaniu, że bardziej zaszkodzi sobie, niż pomoże legendzie komunizmu. Co jednak budzi optymizm. Żegnam go jako dziwnego bohatera mojej młodości, którego odrzuciłem. I wobec którego czuję odrobinę sentymentu.
Piotr Zaremba (wSieci)
Jak sfałszowano wybory samorządowe – wyniki naszego śledztwa, rozmowa z reżyserem Antonim Krauzem, „Lekcja historii” Jacka Kaczmarskiego w Teatrze Ateneum, nowa fala emigracji Polaków, jak się robi reality show oraz wyjątkowy dodatek – prezentownik z propozycjami dla poszukujących pomysłów na świąteczne podarunki. Największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce w sprzedaży już od 1 grudnia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252774-zaremba-we-wsieci-zegnaj-kapitanie-kloss
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.