Filmowa biografia grupy Four Seasons, znanej z kilku nieśmiertelnych przebojów, to przykład na to jak znakomitym rzemieślnikiem jest Clint Eastwood. Oglądanie tego gładkiego i zrobionego z old schoolową klasą kina lat 50-tych jest po prostu przyjemne, choć film jest daleki od najlepszych dzieł legendarnego filmowca. Eastwood z pomocą Christophera Walkena świetnie naświetla też związki amerykańskiej popkultury z włoską mafią.
Historia czwórki młodych chłopców (John Lloyd Young, Erich Bergen , Michael Lomenda , Vincent Piazza ) z robotniczej dzielnicy New Jersey, którzy podbili muzyczny świat w latach 60-tych nie wybija się ponad inne znane filmowe biografie muzycznych legend. Clint Eastwood, który nie pierwszy raz bierze się za muzyczne filmy ( „Bird”, „Honkytong Man”) bezpiecznie gra na sprawdzonych nutach. Bez zbędnych fajerwerków opowiada dobrze znaną historię szybkiej sławy, która wpływa na przyjacielskie relacje, życie rodzinne i osobowość osób nieprzygotowanych na sukces. W przeciwieństwie jednak do choćby Johnnego Casha, który rock’n’rollowo ćpał i chlał zanim Mick Jagger i Keith Richards zrobili z tego modę, członkowie Four Seasons do skandalistów nie należeli. I choć oczywiście nie odmawiali sobie szalonych imprez w hotelach, to byli dalecy od rzygania na „drzwi percepcji” Jima Morrisona. Jak ciekawe opowiedzieć o tak poukładanych chłopcach z ery przed Beatlesowej?
Frankie Valli, Tommy DeVito, Nick Massi i Bob Guadio, co uświadamiają już same nazwiska, należeli do świata „chłopaków z ferajny”. Na „dzielni”, jak przyznaje filmowy Tommy, można było zostać albo żołnierzem i zginąć na froncie, gangsterem, gdzie również czekał plastikowy worek albo muzykiem. Jednak nawet wejście w show biznes nie gwarantowało zerwania ze półświatkiem. Kariera Four Seasons była nieprzerwanie związana z Angelo „Gyp” DeCarlo ( świetny jak zawsze Christopher Walken), bossem z New Jersey, który był zamieszany w mroczną karierę Franka Sinatry. I właśnie tym aspektem „Jersey Boys” różni się od większości muzycznych filmów.
Eastwood wraz z Marshallem Brickmanem Rickem Elise przerabia popularny musical, kładąc nacisk na pokazanie specyficznej mentalności Amerykanów włoskiego pochodzenia, wychowanych w dzielnicy, gdzie kilka dekad później urzędował Tony Soprano. Eastwood dobrze jednak wiedział, że nie mia materiału by nawiązać choćby do mafijnej trylogii Scorsese, więc stawia na narracyjną lekkość. Przy okazji puszcza oko do widzów ujawniając tak smakowite kąski jak pokazanie szczeniackiej działalności Joe Pesciego ( tak, chodzi o tego Pesciego), który kręcił się przy rodzącej się grupie Four Seasons. W jednej ze scen możemy też zobaczyć w grającym telewizorze ujęcie z młodym Eastwoodem, co tylko uświadamia jak długo w popkulturze funkcjonuje „Brudny Harry”.
„Jersey Boys” to jednak głównie film muzyczny, rozgrywający się w dużej części na estradzie. Dlatego też doskonale pokazane występy grupy najmocniej zapadają w pamięć. Owszem, mógł Eastwood nakręcić je w mniej staroświecki sposób. Jednak nie zapominajmy, że jest to film o grzecznych gwiazdach pop z przylizanymi włosami i jednakowymi gajerkami, idealnie dopasowanymi do show Sullivana. Eastwood w przeciwieństwie do wystylizowanego „Birda” dopasowuje styl filmowania do prostoty lat 50-tych. Niemniej jednak łamie schemat poprzez narracje bohaterów, którzy wprost do kamery opowiadają o historii zespołu. Dokładnie tak samo jak na końcu „Chłopców z ferajny” Henry Hill. Aktorsko z całej czwórki najlepiej wypada Vincent Piazza. Choć momentami popada w manieryzmy De Niro z „Ulic Nędzy”, to po raz kolejny (pamiętna rola Luckiego Luciano w „Zakazanym Imperium”) dowodzi, że ma przed sobą ciekawą przyszłość.
„Jersey Boys” jest daleki od największych osiągnięć reżyserskich Clinta Eastwooda. Nie jest to jednak zarzut bowiem idealnie wpisuje się to wizerunek Four Seasons. Jest miło, spokojnie, ale coś nie powoduje, że ta historia ma w sobie nutkę nieprzewidywalności. Czyż nie mamy tego samego uczucia słuchając prostej muzyki kwartetu naznaczonej niepokojąco skrzeczącym głosem Frankie Valli’ego?
4/6
Łukasz Adamski
_„Jersey Boys”, reż: Clint Eastwoos, dystr: Galapagos
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252743-jersey-boys-staroswiecko-wyluzowany-eastwood-recenzja-dvd
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.