TUF WĘDROWIEC. Przymusowa ekologia kosmiczna. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Pieśń Lodu i Ognia” stała się wydawniczą lokomotywą, ciągnąc za sobą resztę bogatego dorobku George'a R. R. Martina. „Tuf Wędrowiec” to kolekcja opowiadań z lat 1976-1986, połączonych ze sobą, by utworzyć „fix-up novel”. Kilka z nich („Chleb i ryby” czy „Mannę z nieba”) będą kojarzyć starsi czytelnicy „Nowej Fantastyki”. Pięć z siedmiu opowiadań datowanych jest na lata 1985-1986.

Co prawda nie ma tu takich oszołamiających kawałków jak „Pieśń dla Lyanny” czy „Piaseczniki”, ale opowiadania są co najmniej przyzwoite i trochę szkoda, że ze space opery Martin przerzucił się na fantasy. Książka jest też świadectwem czasów, wspominanych teraz z pewnym rozrzewnieniem, gdy zdawano się jeszcze sądzić, że nauka znajdzie receptę na wszystko – nawet gdy „nowe średniowiecze” trwa już tysiąc lat, a ludzie generalnie pozostali tak samo nieracjonalni jak dzisiaj, to dzięki „metodzie naukowej” można wszystko naprawić.

Haviland Tuf wchodzi w posiadanie olbrzymiej, tysiącletniej Arki o długości ponad 30 kilometrów, zawierającej różne biologiczne ustrojstwa z całego kosmosu (tkanki, materiały genetyczne) i aparaturę umożliwiającą klonowanie, tworzenie transgenetycznych organizmów tudzież ich natychmiastowy wzrost w „przyspieszonych polach czasowych” (w końcu to sci-fi, więc czemu nie). Dzięki niej staje się wszechmocnym ekspertem od rozwiązywania ekologicznych problemów nękających różne planety. Zmiana jednego elementu łańcucha pokarmowego namiesza w ekosystemie? Żaden problem, cały ekosystem może pójść do wymiany, najwyżej oceany porosną odżywczą pleśnią, która tylko wyjdzie mieszkańcom na zdrowie. Latające pyłki zasłonią słońce? I co z tego?

Dziwna to postać, ten Tuf. Choć mierzy dwa i pół metra wzrostu, wysławia się raczej jak karzeł Tyrion Lannister, przejawia też podobną mu mizantropię. Jest też ostatnią nieprzekupną i uczciwą osobą we wszechświecie, a do świata podchodzi ultraracjonalnie. Dodajmy do tego staroświecką kindersztubę plus kupiecką mentalność, czyli nie popuszczanie ratowanym ani kredytki... zderzenie takiej postaci z innymi mniej racjonalnymi i cywilizowanymi owocuje zaskakująco zabawnymi dialogami, co w SF nie jest takie oczywiste. Arka jest również okrętem wojennym, więc może przemawiać z pozycji siły – jeśli nie zastosujecie moich szlachetnych ekologicznych rozwiązań, zrobię wam nuklearne kuku...

Bardzo dużo tu ekologicznej moralistyki, która może trochę dziwić kogoś, kto zna tylko „Grę o tron”. Tuf piętnuje grzechy ludzkości – największy z nich to bodaj przeludnienie, ale też przekładanie hedonizmu nad racjonalizm, objawiające się tym, że mieszkańcy wolą zjeść smacznie niż „ekologicznie”i nie lubią kalorycznej, bezsmakowej papki z genetycznie modyfikowanego zielska, które rozwiązałoby problem głodu... gdyby owa roślinka rosła wszędzie i gdyby nie owe przeludnienie. Ciekawe, że „ekologicznie” znaczy tutaj raczej „racjonalnie” niż „naturalnie”. Włos się jeży na głowie, gdy pozytywną receptą na przeludnienie okazuje się być... sterylizacja 99 procent populacji 30-miliardowej planety. Skoro i tak ludki się mnożą na potęgę i klęska głodu jest nieunikniona, zasiejmy planetkę hiperkalorycznymi roślinkami, która bonusowo ich wysterylizuje, a ci nawet nie będą tego świadomi...

Powieść spodoba się miłośnikom tzw. fantastyki problemowej, choć owe problemy są przebrzmiałe, a dawne alarmistyczne raporty Klubu Rzymskiego dziś śmieszą. Ciekawe, czy aby owe opowiadania – zwłaszcza te z lat osiemdziesiątych, o losie planety S'uthnam – nie były przypadkiem w zamyśle inteligencką polemiką z amerykańską prosperity czasów Reagana... Może o tym świadczy niechęć wobec „ekspansjonizmu”i wołanie o kogoś, kto by powstrzymał „nieekologiczne” zapędy ludzkości wbrew jej samej. Nawet postęp naukowy i technologiczny (w końcu w 30-miliardowym społeczeństwie jest statystycznie więcej geniuszy) okazuje się nie być wystarczającą wartością dla racjonalisty i naukowca, skoro ceną za niego jest przeludnienie i wyczerpywanie zasobów. Ciekawe też, że perspektywa katastrofy mającej nadejść za 18 lat spędza bohaterom sen z powiek i ci czynią wszystko, by jej zapobiec – dziś ktoś myślący w takiej perspektywie byłby wyjątkowym długodystansowcem...

4/6

Sławomir Grabowski

George R. R. Martin, Tuf Wędrowiec (Tuf Voyaging). Tłum. Arkadiusz Nakoniecznik. Zysk i S-ka, Poznań 2014.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych