zaSYPAny, poruszająca historia IGORA SYPNIEWSKIEGO. RECENZJA

Wydawnictwo Buchmann
Wydawnictwo Buchmann

Sięgając po książkę b. piłkarza Panathinaikosu Ateny spodziewałem się kolejnych narzekań niespełnionego zawodnika, który własny talent utopił w hektolitrach alkoholu. Sypniewski odsłania jednak głębszy niż łyk wódki problem.

Urodził się w 1974 - roku największego triumfu w dziejach rodzimego futbolu. Mogło to być dobre proroctwo, w końcu gdy Stefan Sypniewski zobaczył swojego pierworodnego, uniósł go do góry i powiedział: „Będziesz kiedyś wielkim piłkarzem”. Chociaż koledzy Igora kończyli różnie, młody chłopak od początku przejawiał smykałkę do futbolu, a bardziej - mimo wszystko - pociągał go zapach murawy, niż taniego wina, którego po raz pierwszy spróbował w wieku 9 lat. A może były to pasje równorzędne? W końcu już jako młody chłopak usłyszał w szatni ŁKS:

Nie pijesz, nie grasz. Pijesz - może zagrasz.

W 1998 r. „Sypek” trafił do prawdziwego giganta – Panathinaikosu Ateny. To właśnie tam najbardziej rozbłysła jego gwiazda. Do dziś wszyscy wspominają pewien listopadowy wieczór z 2000 r. Chłodne brytyjskie powietrze nie było w stanie ostudzić zapału tysięcy kibiców, oczekujących spotkania Ligi Mistrzów w którym miały się zmierzyć drużyny Manchesteru United i właśnie Panathinaikosu z Sypniewskim w składzie. „Koniczynki” musiały sprostać drużynie, która przed rokiem triumfowała w prestiżowych rozgrywkach Champions League! Magia Old Trafford znów zadziałała na korzyść gospodarzy, ale jeden z graczy drużyny przyjezdnej schodził w błysku fleszy. Był to właśnie Igor Sypniewski. Ofensywny pomocnik, który świetnie radził sobie również w ataku, ośmieszał dumnych „synów Albionu”. Kiwał, jak chciał, Garry’ego Neville’a, któremu nie pomogła nawet odsiecz megagwiazdy światowej piłki – Davida Beckhama ośmieszonego przez Sypniewskiego zakładaniem „siaty”. Tego wieczoru wszystkie oczy były zwrócone na chłopaka z Bałut, który jeszcze rano budził się skacowany w jednym z luksusowych hoteli Manchesteru pilnie poszukując piwa na zaschnięte, przepite gardło. W równie widowiskowym stylu grał również m.in. przeciwko Arsenalowi Londyn, pieczętując występ bramką, strzeloną samemu Davidowi Seamanowi.

Los przestał jednak uśmiechać się do Sypniewskiego, a może po prostu nowy trener „Koniczynek” nie przymykał już oczu na pijaństwo polskiego napastnika. Igor trafił do OFI Kreta, a później - na skutek wyprowadzenia go w pole przez menadżera - wylądował w… RKS Fameg Radomsko. Nieoczekiwanie Igor odrodził się w tym prowincjonalnym klubiku, co zaowocowało transferem do mocnej wówczas Wisły Kraków, której działacze poważnie myśleli o upragnionym awansie do Champions League. Gdy wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze (Igor stanął przed szansą zagrania na mistrzostwach świata, a w dodatku urodził mu się syn), w głowie „Sypka” obudziły się dawne demony. Alkohol i hazard były tylko pochodną… Te same demony obudziły się również za dwa lata w Szwecji, gdy Sypniewski zupełnie nieoczekiwanie dla siebie i kibiców przeżywał renesans swojej formy (był gwiazdą ligi, mówiło się nawet o jego grze w kadrze Trzech Koron i transferze do Ajaxu Amsterdam). Gdy przeniósł się z małego Hamlstad do szwedzkiego giganta, Malmö FF znów powróciły dawne lęki. Przy Sypniewskim nie było już Jonasa Therna, jedynego trenera, który potrafił do niego dotrzeć i sprawić, aby coś w jego głowie znowu „zatrybiło”. To wystarczyło, aby z gwiazdy przeistoczył się w wystraszonego niewolnika własnych nałogów. To samo powtórzyło się w Polsce, również w sytuacji, która mogła wróżyć lepsze jutro. Po wywalczeniu awansu do Ekstraklasy z ŁKS-em Łódź, Sypniewski uciekł do szwedzkiego… III-ligowca. Tylko dlatego, że akurat tam czuł się bezpiecznie. Niestety chwila spokoju nie trwała długo, bo piłkarz został złapany na jeździe po alkoholu.

Jego dalsza historia upłynęła pod znakiem nawarstwiających się leków i obsesji, pijackich awantur, totalnego rozpadu życia prywatnego i wreszcie pobytu w więzieniu. Dziś „Sypek” nie przypomina już przystojnego chłopaka, który czaruje swoją osobą fanki, a grą - miłośników futbolu. To schorowany, otyły facet, który mieszka kątem u matki na łódzkich Bałutach. Nie pracuje, nie wychodzi z domu, a całe dnie spędza przed komputerem. Każdego dnia prosi Boga o następny dzień. O dawnych sukcesach przypominają mu tylko koszulki wielkich piłkarzy, jakie zgarniał po ważnych meczach. Dziś jego rywalem nie jest David Beckham, Garry Neville czy David Seaman, ale nałóg. Od dłuższego czasu wygrywa ten najtrudniejszy mecz swojego życia - nie pije.

Wygranym spotkaniem jest również książka „ZaSYPAny”, którą Sypniewski napisał wspólnie z dziennikarzami, Żelisławem Żyżyńskim i Pawłem Hochstimem. Na tle książek choćby Krzysztofa Stanowskiego na czele ze znakomitym „Spalonym” (autobiografia Andrzejaw Iwana - przyp. red.) nie jest to już tak barwne dzieło pod względem językowym. „ZaSYPAny” to sprawnie stworzone czytadło, bez literackich świecidełek. Autorom należą się jednak słowa uznania za to, że wydusili z Sypniewskiego wyznania, które dla wielu osób mogą wydać się wstydliwe.

Po latach każdy tworzy swój własny pomnik, idealizuje przeszłość z czasów, gdy nie złapała go jeszcze zadyszka, co jest wadą wielu biografii. W przypadku Sypniewskiego mamy do czynienia ze szczerym rozrachunkiem. Piłkarz zastanawia się, co doprowadziło do jego ludzkiego, a w efekcie sportowego upadku. Nadopiekuńczość rodziców? Złe towarzystwo? Słaby charakter? „Sypek” nie zwala wszystkiego na wódkę. Bez ogródek mówi o depresji i totalnej nieodporności na bodźce zewnętrzne. Sporej odwagi wymagało od niego przyznanie się do tego, że nie potrafił znieść docinków pod swoim adresem ze strony piłkarzy krakowskiej Wisły. Wywołało to w nim tak irracjonalny lęk, że nawet po latach bał się wracać do Polski choćby w koszulce z Orzełkiem na piersi! Sypniewski przyznaje, że niekiedy stany lękowe sprawiały, że jako dorosły facet spał w jednym pokoju ze swoją matką. Bał się wszystkiego…

Tak szczere wyznania stanowią niewątpliwy atut książki. Duża zasługa w tym Żyżyńskiego i Hochstima. Dobrze, że taka książka powstała - ku przestrodze i ku pocieszeniu. Depresja do dziś pozostaje jeszcze tematem tabu, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z facetami mogącymi uchodzić za twardzieli. Podtytuł „Życie na zakręcie” mówi o tej lekturze bardzo wiele. Nigdy nie wiadomo, kiedy sami się na nim znajdziemy.

Spójrzmy w lustro - w każdym jest coś z Sypniewskiego. Czasami wystarczy tylko chwila, aby znaleźć się na szczycie lub po drugiej stronie.

Aleksander Majewski

4/6

tytuł
tytuł

Igor Sypniewski, Żelisław Żyżyński, Paweł Hochstim „ZaSYPAny. Życie na zakręcie”, Warszawa 2014, wyd. Buchmann

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych