Choć jest to uderzenie w skrajną tabloidyzacje mediów, to w pamięci po seansie zostaje przede wszystkim przerażający Lou Loder. Wychudzony Jake Gyllenhaal jako psychopatyczny „wolny strzelec”, który nocami nagrywa dla padlinożerskich mediów krwawe ujęcia wypadków samochodowych czy zabójstw, zasłużył na Oscara. Zachwyca też stylistyka tego hipnotyzującego filmu.Choć jest to film o degeneracji i barbaryzacji mediów, to w pamięci po seansie zostaje przede wszystkim przerażający Lou Loder. Wychudzony Jake Gyllenhaal jako psychopatyczny „wolny strzelec”, który nocami nagrywa dla padlinożerskich mediów krwawe ujęcia wypadków samochodowych czy zabójstw, zasłużył na Oscara. Zachwyca też stylistyka tego hipnotyzującego filmu.
Filmów o ciemnej stronie mediów było już wiele. Warto wspomnieć choćby „Sieć” Lumeta czy „Miejski Obłęd” Costy-Gavrasa. Ten ostatni jest bardzo ostrą satyrą wymierzoną w tabloidyzacje medialnego przekazu i coraz większą pokusę bazowania na najniższych ludzkich emocjach. Od filmu greckiego reżysera minęło 17 lat, które dzięki rozwojowi Internetu i mediów społecznościowych przemeblowały świat masowych środków przekazu. Debiutujący jako reżyser Dan Gilroy dociska więc pedał gazu do dechy niczym Louis Bloom ( Jake Gyllenhaal), który swoim czerwonym rumakiem pędzi by nagrać najlepsze ujęcia rozbryzganych zwłok z samochodowego wypadku.
Lou to drobny złodziejaszek, który w poszukiwaniu pracy nocnego stróża zatrzymuję się z ciekawości przy samochodowym wypadku. Natyka się na ekipę niezależnych filmowców pod kierunkiem Joe Loder ( dawno nie widziany Bill Paxton), którzy żyją ze sprzedawania krwawych ujęć mediom. Szukający swojego miejsca w życiu zdemoralizowany cwaniak zaopatrza się więc w GPS, małą kamerę, nasłuch policyjny i wyrusza w miasto. Dzięki nawiązaniu kontaktu z bezwzględną Niną ( Rene Russo), wydawczyni serwisu informacyjnego tabloidowej stacji, bardzo szybko uczy się, że w tej branży liczy się wszystko poza etyką i moralnością. „Nasze wiadomości mają przypominać białą kobietę, która z krzykiem biegnie ulicą z poderżniętym gardłem”- mówi mu jego mentorka.
Sukces Lou nie bierze się tylko stąd, że wchodzi tam, gdzie nie mają czelności wejść hieny będące w branży o wiele dłużej. Lou jest psychopatą, który nie ma oporów by robić rzeczy szokujące nawet starych wyjadaczy z branży. Ukryty za przyklejonym uśmiechem i ugładzoną gadką nie posunie się przed najbardziej perfidnymi działaniami tabloidowych hien. Czy jednocześnie zagłusza swoje sumienie, zasłaniając się tym, że reklamodawcy wymagają od telewizji żerowania na najprymitywniejszych emocjach? To nie ten film Drodzy Czytelnicy.
Lou kocha swoją pracę. Uwielbia widok krwi i tani skandal. Ba, to właśnie ten mający za nic etykę amator wyznacza dziennikarzom nowe granice. Dla dobrego ujęcia przesuwa zdjęcia ofiar bliżej otworów po kulach, by potem to samo zrobić ze zwłokami ofiary wypadku samochodowego. W końcu nasyła na morderców policję i z ukrycia nagrywa krwawą jatkę, którą następnie sprzedaje telewizji. Efekt kuli śnieżnej? Przekroczenie moralnego rubikonu? Nic z tych rzeczy. To po prostu wymogi nowych mediów, które relacjonują wykreowaną przez siebie rzeczywistość. „Jest krew – jest news”- mówi wydawczyni. I nie ważne czy jest to krew przepuszczona przez ekran telewizora czy widziana na żywo.
Wielką rolę po raz kolejny tworzy Jake Gyllenhaal. Raz demoniczny, raz dziecinnie bezbronny Lou ma w sobie coś zwierzęcego. W jego oczach czai się pierwotny instynkt każący zaatakować ofiarę w najmniej spodziewanym dla niej momencie. Lou gdy z uśmiechem na ustach szantażuje swoją przełożoną, i z dziecięcym podnieceniem ogląda nagrane przez siebie makabryczne zdarzenia. Jest to sadysta i psychopata w pełnym tego słowa znaczeniu. Nawet gdy filmuje wypadek swojego kolegi po fachu nie drgnie mu powieka. Hiena rzuca się na drugą hienie, nie rozmyślając, że kiedyś znajdzie się w jej miejscu. Czy może być coś bardzie zwierzęcego?
„Wolny strzelec” jest wizualnie równie magnetyczny i hipnotyzujący jak „Drive” Nicolasa Windinga Refna „Locke” Stevena Knighta. Wszystko dzięki genialnym zdjęciom zdobywcy Oscara za „Aż poleje się krew” Roberta Elswita. Nocne Los Angeles w jego ujęciu różni się od tego co pokazał Michael Mann w „Zakładniku”, choć jest równie stylowe, to nie razi sztucznością . To oświetlona neonami i żółtymi lampami betonowa pajęczyna autostrad, nie miej pokręcona od głównego bohatera.
5/6
Łukasz Adamski
„Wolny strzelec”, reż: Dan Gilroy, dystr: Monolith films
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252701-wolny-strzelec-polowanie-nocnej-hieny-recenzja?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.