Polacy pokochali OBYWATELA. To najbardziej kasowy film STUHRA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Najnowszy film Jerzego Stuhra obejrzało do tej pory ponad 300 tysięcy widzów, to najlepszy wynik w jego reżyserskiej karierze. „Obywatel” jest już popularniejszy od „Historii miłosnych” ,„Tygodnia z życia mężczyzny” czy „Dużego zwierza” , a to dopiero początek kinowej wędrówki filmu.

Co przyciąga widzów do kina? Na pewno sympatia jaką Polacy darzą Jerzego Stuhra i Macieja Stuhra, którzy, choć wcześniej grali razem w filmach, to pierwszy raz w grają tą samą postać.

Obywatel zebrał różne recenzje i bez wątpienia zasłużył na miano filmu kontrowersyjnego. Krytycy są podzieleni w odbiorze filmu.

Film ma dosyć ostre ostrze publicystyczne – parę osób oglądając go może się wkurzyć. Mnie się taka prowokacja podoba!

– mówi krytyk Tomasz Raczek na Onet.pl.

Film opowiada o pewnych naszych tendencjach do trzymania się powierzchni, chęci budowania wrażenia, za którą jest kłamstwo i nic więcej”.

-uważa Anna Tatarska.

Ten film jest jak połączenie ‘Forresta Gumpa’ z ‘Dniem Świra’, doprawione subtelną ironią wymierzoną w polską historię i nasze przywary.

pisze Łukasz Rogojsz z Newsweek.pl.

Innego zdania jest redaktor naczelny portalu wNas.pl i krytyk filmowy z tygodnika wSieci Łukasz Adamski:

W filmie jest przezabawna scena, gdy grany przez Macieja Stuhra Bratek dowiaduje się w trakcie miłosnego uniesienia z żoną, że ta jest agentką UB. „Mamcia, przyprowadziłem ubeka do domu” – chlipie w kapitalnie odegranej scenie. Gdyby Jerzy Stuhr opakował swój film w taki czysto prześmiewczy klimat, mógłby wyjść z tej historii obronną ręką. Ostatecznie jednak miszmasz satyry mającej na celu przekłucie „polskich mitów” (oblewający się sokiem pomidorowym opozycjonista, którego milicjant nie chce uderzyć pałką) z parodystycznymi scenami daje nieznośny efekt. Pisałem już, że Jerzy Stuhr nie jest Emirem Kusturicą. Nie jest też Andrzejem Munkiem, którego „Zezowate szczęście” w jakiś sposób musiało go inspirować. Niestety Jerzy Stuhr nie jest również Juliuszem Machulskim ani znanym z lewicowych przekonań Nani Morettim, od których aktor powinien się nauczyć satyry robionej z klasą.

CZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ: OBYWATEL. Nieznośny banał Stuhra.RECENZJA

Stuhr próbuje stworzyć postać everymana, człowieka-papierka lakmusowego swoich czasów. Zamiast bohatera ma jednak koncept. A starając się opowiedzieć o wszystkim – nie tylko zamknąć w pigułce historię, ale i skruszyć narosłe przez lata stereotypy – w rezultacie nie mówi za wiele. Mnoży za to niepotrzebne symbole, kombinuje. A to gigantyczna litera P (jak „Polska”?) – fragment neonu Telewizji Polskiej – która spada z dachu i uderza bohatera w głowę. A to szumna i nazbyt oczywista finałowa metafora (której nie zdradzę). Najtrafniej podsumowujący „Obywatela” obrazek znajdziemy tymczasem w ramie narracyjnej: Jan Bratek tkwi tu unieruchomiony w gipsie. I podobnie jest z całym filmem: nieuchronnie usztywnionym w pędzie do ogarnięcia, podsumowania i zreinterpretowania pięćdziesięcioletniej połaci historii. Niby robionym z potrzeby ducha, a wyglądającym jak odbębnianie obywatelskiego obowiązku.

pisał zaś Jakub Popielecki na filmweb.pl.

Skąd się wzięła ta porażka Stuhra, której nie jest w stanie zamaskować gdyńska nagroda, ot, to taki rytuał wskazujący, że swoich nie skrzywdzą? Wydaje się, że ten zdolny aktor, owszem, dysponujący ograniczoną paletą środków, co z niemałym trudem pozwala lokować go poza kategorią „aktor charakterystyczny”, no ale przecież za te grymasy powtarzane w każdym prawie filmie i w każdym spektaklu cenimy go najbardziej. Otóż ten zdolny aktor, wspaniale oburzający się, wspaniale odgrywający człowieka skrzywdzonego, żalącego się na własny los, wybornie dubbingujący Osiołka w „Shreku” nagle uwierzył, że jest intelektualistą. A potem jeszcze dał wiarę, że jest następcą Krzysztofa Kieślowskiego.

zauważył w „Do Rzeczy” Andrzej Horubała.

tytuł
tytuł

Bohaterem filmu „Obywatel” jest Jan Bratek, który gdziekolwiek się nie pojawi, ściąga na siebie lawinę niespodziewanych zdarzeń. Niczym Forrest Gump, Bratek bierze udział w najważniejszych wydarzeniach swojej epoki. Ma wielkie szczęście, a może raczej… pecha, że zawsze znajduje się w miejscach, gdzie historia akurat zmienia swój bieg. Los miota nim zarówno w czasach komuny, jak i w nowoczesnej, demokratycznej Polsce doprowadzając do zabawnych wpadek. Jana Bratka, który przez całe życie stara się jedynie być sobą, zagrali ojciec i syn –Jerzy i Maciej Stuhrowie. W komedii zobaczymy także m.in. Sonię Bohosiewicz, Magdalenę Boczarską, Ireneusza Czopa, Piotra Głowackiego i Janusza Gajosa. Autorem zdjęć jest nominowany do Oscara oraz wielokrotnie nagradzany wybitny operator Paweł Edelman. Jerzy Stuhr zdobył nagrodę specjalną Jury 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni. (materiały prasowe dystrybutora)

Q

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych