PEJA: Rodzina to mój sukces. Przestałem żłopać wódkę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Ryszard „Peja” Andrzejewski nagrał płytę, w której rozlicza się z przeszłością i alkoholizmem. Peja na krążku „Slumilioner” gloryfikuje rodzinę i potępia hedonistyczny tryb życia wielu raperów. W wywiadzie mówi też, że obecne pokolenie jest stracone przez brak autorytetów.

W wywiadzie dla portalu natemat.pl Peja opowiada o zmianie, jaką przeszła jego muzyka w ciągu 20 lat kariery oraz tekstom, jakie rymował jeszcze kilka lat temu. Najciekawsze w wywiadzie są jednak wyznania rapera dotyczące wartości młodych ludzi czy jego metamorfozie życiowej.

Młodzieży dzisiaj nigdzie za bardzo nie widać. Wyjątek stanowią centra handlowe, bujaneczka po galerii. Często ważniejsze jest zrobienie zdjęcia w miejscu, w którym przebywają niż samo przebywanie – taki syndrom japońskiego turysty. Na co dzień wielu z nich wrzuca debilne posty i napina się sprzed monitora, to ich sposób komunikacji ich zdaniem jedyny właściwy, toczenie beki ze wszystkiego i wszystkich, pokolenie internetu. Jak czasem widzę takiego dzieciaka, który nie potrafi wydukać z siebie jednego zdania, kiedy rodzice chcą mu kupić nowe spodnie czy buty… Krew mnie zalewa. Często niczego i nikogo nie szanują, choć chcą stanowić sami o sobie.

mówi raper. Peja dodaje, że dla niego to pokolenie jest stracone. Dlaczego? M.in. z powodu bezstresowego wychowania.

Nie dostali w życiu żadnego kopa i moim zdaniem większość z nich sobie nie poradzi. Jakby mieli dla przykładu bronić naszego kraju przed agresją obcego mocarstwa, to sami musielibyśmy się ka zaciągnąć, bo z tych głąbów nie byłoby żadnego pożytku. Są w stanie przypalić wodę na herbatę, a mają w przyszłości rządzić tym krajem? To ka absurdalne. I przerażające. mówi wychowany na poznańskich Jeżycach Andrzejewski.

Wszystko zależy czym ci ludzie chcą nasiąknąć. Albo świadomie idziesz przez życie i czytasz książki, interesujesz się sztuką, wychodzisz poza ramy hip-hopowe, próbujesz zrozumieć inne gatunki i ludzi albo nieumiejętnie zarządzasz swoimi zasobami i przeglądasz głupie strony w sieci. I potem nie potrafią nawet pisać.

dodaje. Zdaniem Peji naród głupieje m.in. przez brak autorytetów.

Często sam przykład idzie z góry. Wspomniany w utworze Obama i selfie na pogrzebie Mandeli, tego typu chwile słabości. Skoro światowi przywódcy nie dają przykładu, to statystyczny szarak tym bardziej, bo nie musi, bo przecież Ci w TV robią co chcą. Na tym szczeblu pojawia się jakiś protokół, wyraźnie wiadomo, co wolno, a czego nie wypada. Ludzie łapią wzorce skąd się da: telewizji, polityki, show biznesu, często dlatego też nie mają potrzeby bycia lepszym.

Autor patriotycznego kawałka „Poznańczyk” opowiada również o zmianie swojego życia, które zmierzało ku przepaści.

Na pewno nie zmieniam się na siłę. Moim priorytetem nie jest udowadniać jaki teraz jestem dobry, fajny, godny atencji i zaufania. Bo nigdy nie byłem kryształowy i dlatego też nie jestem pierwszy do wytykania palcem i piętnowania innych. Jeśli chodzi o takie zwykłe rzeczy, przyzwoitość, prawość, to tak, zmienia się, bo pewne cechy trzeba w sobie rozwijać i pielęgnować. Kiedyś nie szanowałem wielu rzeczy i postaw odmiennych od mojego światopoglądu. Zadawałem się z różnymi ludźmi, zdarzyło się podać rękę człowiekowi, który odebrał komuś życie, naprawdę różnych ludzi spotkałem w życiu. Ale nigdy nie oceniałem, zawsze staram się okazać empatię, choć nie jest to łatwe. Z czasem przyzwyczaiłem się do bycia ocenianym - a to za gruby a to za chudy, a to taka czy inna fryzura. Ludzie próbują mi mówić jak mam żyć, że to „cena sławy” i przecież ja mam takie łatwe życie. Łatwo wcale nie mam, ciężko na swoje pracuję. Nie ma empatii w społeczeństwie.

Andrzejewski mówi też otwarcie o swoim alkoholizmie.

Opowiem Ci dwa warianty swojego życia. Pierwszy to jeszcze jak chlałem – nie wiadomo kiedy się położę i kiedy wstanę, bo nie wiem kiedy skończę balować. Środa była dla mnie poniedziałkiem, a niedziela piątkiem. To były takie okresy: parę dni ciągu, potem ogarka, zrobienie wszystkiego, miesiąc później zniszczenie wszystkiego i taka sinusoida. Miałem wtedy wszystko i wszystkich gdzieś, liczyły się tylko moje potrzeby: wypite kieliszki, wciągnięte kreski, wydane pieniądze, zaliczone panienki. Wiesz jak jest. Jak chciałem się wyspać, bo miałem chandrę, bo miałem „smutny dzień”, bo „popiłem i nie wiem jak to się stało”, no użalałem się jak baba, to musiałem się pozbierać i sobie poradzić. Ale wtedy miałem ten komfort, że jak nie włączyłem telefonu, olewałem spotkania, to wszystko po prostu przekładało się na później i tak sobie leżałem i próbowałem zebrać się w sobie. Można powiedzieć, że taki schemat nawet jakoś twórczo mnie pobudzał. W miarę normalnie funkcjonowałem, wydawałem płyty, grałem trasy… No właśnie – w miarę.

Dziś Peja jest ojcem córeczki i szczęśliwym mężem, który nie chce iść drogą własnego ojca-alkoholika.

Po narodzinach naszej córki sytuacja zmieniła się jeszcze bardziej. Skończyło się siedzenie do późna i leżenie do 11.00. Skończyła się beztroska, różne luźne wyjazdy, spontaniczne akcje, nieplanowane, improwizowane działania, które są charakterystyczne dla dwójki młodych zakochanych w sobie osób. (…)

To właśnie rodzina jest kwintesencją życia Peji.

Bo dla mnie to jest życie. Mam się teraz użalać, że mam 30 nierozfoliowanych filmów na DVD i nie mogę ich obejrzeć? Albo że nie mam czasu pogadać z kumplem, bo akurat jak dzwoni to kąpię małą? Inna sprawa, że sam jakiś czas temu został ojcem i skumał, że pora, o której dzwonił jest niestosowna z oczywistych przyczyn. Praktyka. Jesteś dorosły, to odpowiadasz za innych. Nie ma „ja”. Albo się świadomie decydujesz na założenie rodziny i trwale ją budujesz i z tego czerpiesz szczęście i przyjemność: że dziecko się uśmiecha, przytula, że wczoraj powiedziało „kocham Cię” pierwszy raz, albo nie zakładasz rodziny. Peja przeciwstawia też imprezowe życie temu co doświadcza w rodzinie.

Jak biegnie i się przytuli, to czego ma mi być żal? Że poświęcam dla niej czas, przecież dostaję od niej takie wsparcie i szczęście, że nic innego mi tego nie da. Żadne imprezy, używki, największe koncerty nie dawałyby mi takiej radości. To członek rodziny i ona od najmłodszych lat ma się czuć bezpieczna, ważna, doceniona, ma prawo głosu, do decydowania co się dzieje z rodziną.

Co jest największym sukcesem Peji? Nie złote płyty i sława, ale:

Rodzina to mój sukces. To trwały fundament, który uratuje cię przed najgorszym, ochroni, gdy będziesz w potrzebie. I nie byłoby jej, gdybym nie był trzeźwy. Cały mój sukces opiera się na tym, że przestałem żłopać wódę w ilościach k*a przemysłowych.

Krótka recenzja nowej płyty Peji w rubryce „Adamski Poleca, Adamski Odradza” w najbliższym numerze tygodnika wSieci.

Q/Natemat.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych