DANIEL LANOIS nagrywał przełomowe płyty z U2 i Peterem Gabrielem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

Na okładce płyty „Flesh And Machine” – nowego albumu muzyka, producenta i pioniera muzyki ambientowej, Daniela Lanoisa – znalazło się dziecko z cybernetycznymi antenami.

Jak sam tłumaczy:

okładka przedstawia chłopca szukającego czegoś, czego jeszcze nie słyszał. Jest moim małym odkrywcą i w pewnym stopniu reprezentuje mnie, zawsze eksperymentującego i szukającego nowych dźwięków i odczuć.

Jednak tę okładkę można interpretować także w inny sposób. Na swojej trzeciej płycie wydanej nakładem Anti-, Daniel prezentuje swoje nowe narodziny. Lanois, jako protegowany Briana Eno, pomógł wepchnąć muzykę ambient na nowe tory. Nagrywał przełomowe płyty z U2 czy Peterem Gabrielem, a także pomógł ożywić świat dźwięków Boba Dylana i Neila Younga. „Flesh And Machine” jest pierwszym jego albumem, na którym sięga po każdą dźwiękową broń ze swojego arsenału, mając nadzieję na stworzenie „słuchawkowej płyty roku”.

Lanois ma świeży i optymistyczny stosunek do rzemiosła i posiadanego potencjału twórczego.

Zawsze spoglądam w przyszłość i mam nadzieję na znalezienie nowego wymiaru dźwięku. Miałem okazję robić to kilka razy w przeszłości, pracując nad płytami innych ludzi. Moją pracą jest ciągłe rozwijanie ducha dźwięku i mam nadzieję, że udało mi się to na tej płycie.

Flesh And Machine” początkowo miała być płytą ambientową, a takie utwory jak „Forest City”, wybiegając w dźwiękową przyszłość, podążały tą samą drogą, co muzyka Briana Eno na klasycznych płytach „Ambient 4: On Land” (1982) i „Apollo: Atmospheres And Soundtracks” (1983). Album kipi od nowych pomysłów, a Lanois spędził wiele godzin przetwarzając różne źródła dźwięku – jak gitarę, fortepian czy ludzki głos – by stworzyć paletę barw, która wypełniła „Flesh And Machine”.

Jedno z wielu wyróżniających się tutaj nagrań nazywa się „The End” i ma reprezentować finalny protest song, ostatni rozdział lub spalenie i powstanie z popiołów niczym Fenix. Piekielny ogień, lawa, upadek i tsunami. Esencję końca. Jak mówi sam artysta:

jeśli spodziewasz się tylko muzyki ambientowej, będziesz zaskoczony. „The End” nie miało być spokojne i wygładzone. Jest w nim dużo z ducha rebelii. Gram tu na gitarze, Brian Blade na perkusji. Brian i ja gramy razem od dłuższego czasu. Wiele lat temu wybrałem się z Iggy Popem na spacer po Nowym Orleanie i usłyszeliśmy niesamowitą grę perkusji dochodzącą z jednej z kawiarni. Weszliśmy tam i zobaczyliśmy młodego Briana Blade’a okładającego zestaw perkusyjny. Od tamtego czasu pracuję z nim. Jest jedną z najwspanialszych istot ludzkich jakie znam.

Oszałamiająca polifonia i kaskady dźwięków w tym nagraniu, wszystkie pochodzą tylko z dwóch źródeł, jakimi są perkusja i gitara. Te później zostały wsamplowane, przetworzone i z powrotem użyte w utworze. Wszystkie te niezliczone sample, niezależnie od tego jak bardzo radykalnym zmianom uległy, musiały być umieszczone z powrotem pośród otaczających je dźwięków w sposób harmonijny. W sposób żartobliwy, w utworze „My First Love”, Lanois składa hołd swojemu mentorowi Brianowi Eno i okresowi, kiedy intensywnie współpracowali w latach osiemdziesiątych.

W „My First Love” użyłem tego samego Suzuki Omnichord, którego używaliśmy w „Deep Blue Day” z „Apollo…”, utworze wykorzystanym w słynnej toaletowej scenie w „Trainspotting”.

Pytany o to, czego nauczył się od Eno, mówi:

poza jakimikolwiek technikami, nauczyłem się poświęcać wyznaczonemu kierunkowi. Po pracy z nim, zawarłem ze sobą pakt, że nigdy nie zrobię muzycznie nic, czego nie chciałbym zrobić ponownie. To był dla mnie punkt zwrotny.

Ten duch artystycznego niepokoju jest czymś, co wypełnia go także dziś, trzydzieści lat później. Obecnie przygotowuje utwory z „Flesh And Machine”, by wykonywać je na żywo w trzyosobowym składzie, gdzie w czasie rzeczywistym na scenie będzie zarówno grał na instrumencie, samplował go, jak i przetwarzał pozyskany dźwięk.

Nasze crescenda, wszystko to, co powstanie, będzie należało do nocy i nigdy nie będzie się powtarzało.

Daniel Lanois pokazuje płytą „lesh And Machine”, że ciągle rozwija muzykę i nie boi się eksperymentować.

rep / SRec

tytuł
tytuł

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych