Reżyser „Pitbulla” i „Służb specjalnych” przeżył głębokie nawrócenie. „Ja po różnych poszukiwaniach duchowych od dwóch lat jestem w Kościele.” Vega opowiada o wstrząsającym wydarzeniu, które spowodowało jego nawrócenie oraz uzależnieniu od alkoholu i kokainy.
Aleksander Majewski pisząc na wNas.pl recenzje „Służb specjalnych” zauważył głęboki wątek religijny w nowym film Patryka Vegi, który wrócił dzięki niemu do wielkiej formy, zatraconej po realizacji doskonałego „Pitbulla”.
Mocnym punktem filmu Vegi jest jego wielowarstwowość. Oprócz wstrząsającego obrazu uwikłania i intryg, twórca "Pitbulla" odsłania nieznane dotąd oblicze. Niczym Abel Ferrara w mrocznym pejzażu maluje silne religijne przesłanie. Najlepszym tego przykładem jest próba nawrócenia pułkownika Mariana Bońki (rewelacyjny Janusz Chabior) przez przeora zakonu (Andrzej Grabowski równie przekonujący w habicie, co w kalesonach Ferdka Kiepskiego czy polówce Gebelsa z "Pitbulla"). Stary esbek, który szantażuje duchownego, toczy z nim religijne dysputy, które w obliczu zagrożenia życia skłaniają go do rachunku sumienia. Kapitan Janusz Cerat (Wojciech Zieliński) w akcie desperacji, całuje różaniec. Czyżby jak w "Złym poruczniku" na nawrócenie nigdy nie były za późno? Również podporucznik Aleksandra Lach (nieznana od tej strony Olga Bołądź), która zabija z zimną krwią wyznaczone jej "cele", rezygnuje z zemsty tylko i wyłącznie dzięki współczuciu.
pisał dziennikarz.
Okazuje się, że Majewski kierował się dobrą intuicją. Patryk Vega rzeczywiście doświadczył nawrócenia, o czym opowiada dla portalu deon.pl. Vega mówi, że robiąc film o ludziach zabijających innych musiał odnieść to do kwestii religijnych. Vega podkreśla, że nie da się opowiedzieć o śmierci, nie poruszając kwestii wiary i Boga.
To jest kwestia momentu życiowego, w którym się jest, robiąc dany film. Ja po różnych poszukiwaniach duchowych od dwóch lat jestem w Kościele. Myślę, że mogę powiedzieć, że jestem praktykującym katolikiem, staram się żyć według Dziesięciu Przykazań, dlatego jest to obszar życia dla mnie bardzo istotny.
mówi reżyser. Nie przez przypadek jego film ma tak silny religijny kontekst.
W "Służbach specjalnych" wątek wiary jest poprowadzony tak, że może zachęcić ludzi do religii, do Kościoła, a nawet do księży. Na początku filmu daję ludziom stereotyp księdza, blokując ich system alarmowy, bo dostają coś, co powoduje, że myślą: "Aha, będziemy mieli negatywnie pokazanego księdza, który współżył z mężczyzną". W związku z tym widzowie mają poczucie, że nie będą indoktrynowani religią i wyzbywają się uprzedzeń. A potem przez cały film wkładam im do głowy to, co chcę [śmiech].
Vega opowiada co wpłynęło mocno na ukształtowanie się jego wiary w Boga.
Kluczowym momentem w moim życiu był wypadek samochodowy, który przeżyłem jakieś trzy lata temu. Wcześniej, kiedy zostałem ojcem, pojawiła się u mnie bardzo silna potrzeba zbudowania bezpieczeństwa dla mojego dziecka. Jak ci się rodzi dziecko, to zazwyczaj jest taki moment, że ci to daje kompletnie nowy kręgosłup. Przestajesz być w centrum. To dziecko staje się najważniejsze. I ja chciałem za wszelką cenę doprowadzić do takiej sytuacji, w której córce nigdy niczego nie zabraknie. Spisałem testament, jak miała miesiąc. Chciałem ją tak zabezpieczyć, żeby jej się nigdy nic złego nie stało.
mówi Vega. Reżyser jechał z rodziną na wigilię do Radomia. W pewnym momencie wjechali na lodowisko, które utworzyło się na jezdni.
Pędząc terenowym mercedesem, uderzyłem czołowo w pędzące z naprzeciwka infiniti. Gdybym jechał osobowym samochodem, to prawdopodobnie byśmy tutaj nie siedzieli. Podwozie mojego auta pękło na pół, urwało mi pedały, nie zadziałał ładunek pirotechniczny w pasie. Na szczęście to lodowisko spowodowało, że samochody po zderzeniu czołowym odbiły się od siebie i poleciały dobrych 200 metrów w dwie różne strony, wpadając do rowów. Patrząc na te samochody, nie powiedziałbyś, że wszyscy mogli wyjść z tego wypadku bez szwanku.
Choć nikt w wypadku nie zginął, Vega był przekonany, że zabił osoby jadące drugim samochodem.
Pamiętam, że syn tego kierowcy wyskoczył z samochodu i zaczął krzyczeć: "Zabiłeś mi ojca!". Nasz samochód leżał na boku. Zacząłem wyciągać dziecko i żonę. I przyszła mi taka myśl: kurczę, miałem jechać do Radomia, zjeść pierogi z rodziną na wigilii, ale nic takiego się nie wydarzy, bo zabiłem człowieka i prawdopodobnie zaraz pójdę do więzienia. Moje życie właśnie się w tym momencie skończyło.
Właśnie wtedy Vega zrozumiał, że w ułamku sekundy może stracić wszystko i materializm nie jest w życiu istotny. „Zrozumiałem, że prawdziwe bezpieczeństwo to nie jest kasa, tylko polega ono na relacji z Bogiem”. Vega przed wypadkiem jednie „chodził do kościoła”, a zdarzało mu się, że czekał na żonę w samochodzie, aż skończy się Msza św. Nie miał żadnej relacji z Bogiem. Twórca „Pitbulla” mówi, iż to wydarzenie uświadomiło mu, że jeżeli mam zbudowaną relację z Jezusem Chrystusem, to się nie musi niczego bać. „Przecież On jest miłosierdziem i chce mojego dobra. A cokolwiek mi się w życiu przydarza, jest po coś - żeby stać się lepszym człowiekiem i iść coraz głębiej w relację z Bogiem.”
Tamtego dnia przypomniałem sobie wszystkie sytuacje z mojego życia, wszystkie głupstwa, rzeczy, które mogły mnie doprowadzić do więzienia, a nawet do śmierci. Pan Bóg wyciągał mnie z tak beznadziejnych sytuacji, że doszedłem do takiego momentu w życiu, w którym wiedziałem, że muszę podjąć decyzję: albo Mu wierzę, albo nie. On wie, co robi. W przeciwieństwie do mnie. Poczułem, że nie jest istotny mój plan, tylko Boski plan. To, czego najbardziej bym w życiu chciał, to żeby moje wszystkie działania coraz lepiej się pokrywały z Jego planem. Nie chcę zarabiać kupy kasy, tylko chciałbym robić właściwe rzeczy.
mówi Vega. Reżyser przyznaje też, że nie miał dobrego wzorca w domu, bowiem jego ojciec wyjechał do USA na zarobek. Również ksiądz w jego parafii miał podobno romans z gospodynią i stracił zaufanie wielu wiernych. Brak męskiego wzorca w domu pchnął Vegę do chuligańskiego życia. Chciał on bowiem udowodnić swoją męskość.
Po szkole podstawowej wkręciłem się w młodocianą gangsterkę, dealowanie narkotykami. Od piętnastego roku życia przez piętnaście lat w zasadzie non stop piłem alkohol. Miałem może razem 5 dni, kiedy nie piłem. W ostatniej fazie wypijałem dzień w dzień półtora litra alkoholu. Budziłem się i zaczynałem dzień od wypicia duszkiem 375 ml koniaku, żeby móc normalnie mówić. Do tego doszła kokaina, paliłem jointy i brałem psychotropy, żeby móc zasnąć. Zjadałem codziennie dwa pudła lodów, ważyłem 132 kilogramy i zmierzałem prosto do zawału w wieku 32 lat, który skończyłby się śmiercią, bo w tym wieku z zawałów się nie wychodzi.
Vega podkreśla, że przełom w jego życiu nastąpił właśnie dzięki Bogu.
I nagle skutecznie odstawiłem alkohol, rzuciłem papierosy (paląc trzy paczki dziennie), kokainę, marihuanę, wszystkie używki i zrzuciłem 45 kilogramów. To wszystko wydarzyło się w ciągu ośmiu miesięcy, chociaż wcześniej nie byłem w stanie sobie z tym poradzić przez wiele lat. Nie widzę w tym żadnej swojej zasługi. Oczywiście, sporo o tym myślałem, ale nie jest tak, że ja wykonałem jakąś heroiczną pracę, która pozwoliła mi to wszystko zwalczyć.
mówi reżyser, który przez lata błąkał po omacku poszukując Prawdy. Vega chodził więc do wróżek, zatapiał się w buddyzm, w reiki, i bywał u różnego rodzaju uzdrowicieli. Dziś mówi, że większość z tych ludzi do szarlatani. Dziś Vega buduje relacje wyłącznie z Panem Bogiem.
Staram się patrzeć na to, co robię w swoim życiu, nie przez pryzmat swoich interesów, swojego planu, tylko z Boskiej perspektywy. To nie znaczy, że staram się być Panem Bogiem, ale chcę oceniać swoje postępowanie z punktu widzenia Boskiego planu.Pracuję nad tym, co robię. Ludziom, do których czuję wściekłość czy nienawiść, próbuję dawać miłość. I to jest zaskakujące, bo ludzie są wtedy kompletnie rozbrojeni i odpowiadają tym samym.
Jak na nawrócenie Vegi zareagował polski showbiznes?
W zasadzie nie mam żadnego przyjaciela z show businessu. Nie chodzę z aktorami czy z gwiazdami na imprezy. Wszyscy moi przyjaciele są z kompletnie innych światów. Nie jestem typem gościa, który zasuwa na bankiety i tym żyje. Myślę, że w tym sensie jestem spoza tego środowiska. Oczywiście, kilka osób mnie pytało, jak mogę tak otwarcie mówić o wierzę. OK, można zrozumieć, że Krzysztof Zanussi mówi o tym w filmach. Ale to nie jest częste, więc ludzie są zaskoczeni. No bo w Warszawie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252519-patryk-vega-staram-sie-zyc-wedlug-dziesieciu-przykazan