DZIECIĘ BOŻE. Nihilizm absolutny. RECENZJA

Rozumiem, że trzeba dosłowności, by pokazać prawdziwe upodlenie człowieka broczącego w łajnie zła. Tak było choćby w „Brudzie”. Tak jest w kinie Ferrary. „Dziecię Boże” na podstawie książki Cormaca McCarthy'ego różni się od tych filmów zasadniczą kwestią: oglądamy świat bez krzty dobra. Opowieść o zwierzęcym świecie Lestera Ballarda to nihilizm tak pełny, że aż nierzeczywisty.

„Jesteśmy zwierzętami. Jesteśmy zwierzętami oddzielonymi od naszej wszechogarniającej zwierzęcości jedynie cienką warstwą cywilizacji, zdaje się mówić Cormac McCarthy w powieści „Dziecię Boże”. McCarthy zdziera zasłonę z naszych oczu, ukazuje nam nas samych. Przestrzega. Ecce homo. Strzeżmy się człowieka.”-pisał na wnas.pl Arkady Saulski. Książka McCarthego jest uznana za niemal niemożliwą do sfilmowania. Oglądając ekranizacje Franco widać to dobitnie.

Lester Ballard jest opóźnionym w rozwoju osobnikiem, który wiedzie żywot dzikiego zwierzęcia skupionego wyłącznie na podstawowych potrzebach ssaka. Tolerowany przez społeczność małego miasteczka jako nieszkodliwy „ułom” i dziwak, Lester odcina się od ludzkości, budując własną krainę. Świat Ballarda jest jednak krainą bez zasad i ludzkich odruchów. To świat zwierząt zaznaczających własne terytorium wydzielinami z ciała. Jest to też świat czystej agresji i prawa dżungli, gdzie tylko bestia może przetrwać. McCarthy tym razem nie krąży wokół religijności, którą tak błyskotliwie wyłożył ( z ateistycznego punktu widzenia) w „Sunset Limited”. Świat Ballarda jest światem bez Boga. Właśnie w tym objawia się ponurość tytułu opowieści pisarza. Jak można być „Dzieckiem Bożym” w krainie bez Boga?

Z drugiej strony jest to też kraina bez jakichkolwiek przejawów humanizmu. Dla Ballarda nie ma różnicy czy zabija zwierzę czy człowieka. Warczy na mieszkańców pobliskiego miasteczka niczym wściekły zwierz napotykający na swojej drodze intruza. Zamiast kieł ma karabin, którym pomaga zaspokoić swe żądze. Te są hamowane przez strach przed ludzkością. Ballard w końcu zaczyna zabijać kobiety tylko po to by móc współżyć z ich trupami. Kontakt z żywym człowiekiem jest dla niego barierą nie do pokonania. Zwierze jest jednak stworzeniem stadnym więc Bellard zatapia się w imitacje stada, otaczając się pluszakami, do których mówi i karze za wyimaginowane przewinienia.

Choć James Franco robi wszystko by uwiarygodnić ekranizacje makabrycznej powieści Cormaca McCarthy'ego, to właśnie jej „ nie filmowość” okazuje się nie do przebicia. Ambitny młody reżyser zmienia nawet finał opowieści, by nadać mu jakieś dramaturgiczne ramy. Nie przez przypadek jednak McCarthy filtruje historie poprzez wprowadzenie narratora, co u Franco zupełnie zanika w gąszczu surowego charakteru filmu. „Dziecię Boże” wygląda jak wyrwana część wydumanej rzeczywistości, która nie jest umocowana w żadnym kontekście. W myśl cytatu „jeśli Boga nie ma, to co z ciebie za szatan” można powiedzieć, że zło przestaje być złem, gdy oderwane jest od dobra. Natomiast oderwanie Ballarda od społeczności nie pozostawia wielkiego pola do ocenienia tej postaci przez pryzmat odrzucenia. Odrzucenia, które przecież niejednego psychopatę pchały do zbrodni. Scott Haze, który przygotowując się do roli zamknął się na odludziu i odżywiał rybami tworzy kreacje Oscarową. Mało znany aktor obnaża się w stopniu niewidocznym w amerykańskim kinie. I mimo tego, że jego pełna oddania kreacja aktorska zachwyca, to przez zimną relacje Franco trudno nam Ballarda zrozumieć, a przynajmniej pochylić się nad jego losem.

Skoro Franco i tak zmienił ostateczny wydźwięk opowieści McCarthy'ego, to mógł zerknąć na to jak odrzuconego przez społeczeństwo niepełnosprawnego mordercę pokazał Billy Bob Thornton w „Sling Blade”. A była ku temu sposobność, którą Franco od niechcenia zamyka w spojrzeniu Ballarda na dziecko, pragnące pluszaków, które ten wygrał na loterii. W tym jednym momencie jego oczy się zmieniają, widać w nich iskierkę może nie tyle dobroci, ile choćby sentymentu, tęsknoty za innym uczuciem. Rezygnacja z próby zrozumienia przyczyny zezwierzęcenia Ballarda oddala od nas zgrozę tej postaci. Współżyjący ze zwłokami Ballard, który niczym Norman Bates przebiera się za swoje ofiary pozostaje postacią nie tylko nieodgadnioną, ale ostatecznie nieciekawą.

Skoro powieść McCarthy’ego jest nie możliwa do przełożenia na język filmu, to należało zrobić film zainspirowany jej wątkami. Kino w końcu rządzi się innymi prawami niż literatura. A może po prostu czysty nihilizm nie ma szans zaistnieć na ekranie?

3/6

Łukasz Adamski

„Dziecię Boże”, reż: James Franco. Film dostępny na kanale Cinemax oraz HBO GO

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych