Mam alergię na antysemitów, dlatego nawet takie mądre głowy jak David Irving czy Stanisław Michalkiewicz wzbudzają we mnie irytację. Gdy ktoś w mojej obecności zaczyna coś pleść z uśmieszkiem mściwej satysfakcji o Żydach rządzących Polską, pienię się ze złości i wykłócam jak leming z „Wyborczej”, ale niewyrobiony w dyskusjach i niechętny konfrontacji przegrywam z kretesem. Niemniej mam głód jakiejś wiedzy – jak to było w końcu z antysemityzmem Polaków przed wojną, w jej trakcie i w okresie powojennej smuty? Bo że Gross bajdurzy, to wiadomo, ale co i rusz spotykam się z opinią ludzi pamiętających tamte czasy, że Żydów generalnie nie darzono nadmierną sympatią.
Po lekturze książki Mariusza Bechty „Pogrom czy odwet” czuję się trochę mądrzejszy. „Pogrom” w Parczewie to dla historyków pokroju Grossa wymarzona okazja do ukazania wściekłego antysemityzmu Polaków, zwłaszcza „niepodległościowców”. I tak dotychczas owe wydarzenie było postrzegane i jednoznacznie oceniane przez peerelowską historiografię.
5 lutego 1946 roku oddziały Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” pod dowództwem Leona Taraszkiewicza zaatakowały położony na Lubelszczyźnie Parczew, by wziąć odwet na funkcjonariuszach UB i milicji, a przy okazji podreperować finanse i aprowizację kosztem zwolenników komunizmu – przy cichej akceptacji ludności polskiej. Odwet dotyczył osób bez rozróżniania pochodzenia etnicznego, zginął także Polak – wszystkich potraktowano jako kolaborantów-komunistów.
Bechta przekonująco udowadnia, że chodziło wyłącznie o karę za ową kolaborację z sowieckim okupantem. Wyjaśnia też przyczyny, dlaczego Żydów połączyła specyficzna wspólnota interesów z Sowietami i jaką rolę odegrała w ich postawie trauma po Holokauście. Choć biorąc pod uwagę „małomiasteczkowe” czy „mieszczańskie” przyzwyczajenia Żydów, dziwi trochę, że po wojnie w tak dużym stopniu zastąpili ich „żydzi-partyzanci” z sowiecką mentalnością, czujący się obco w polskim otoczeniu, które było nieskore do okazywania sympatii za przychylność do komunistycznej agitacji.
Bechta więcej poświęca szerokiemu kontekstowi historycznemu niż samej akcji WiN. Poczynając od okresu międzywojennego, kiedy to stosunki bynajmniej nie układały się specjalnie różowo (w dziesięciotysięcznym Parczewie dominowała „postawa etnocentryczna i mocno roszczeniowa wobec żydowskiego otoczenia”) aż do lat powojennych i końca wojny partyzanckiej. Zanim dojdziemy do szczegółowego, minuta po minucie, ukazania akcji „odbicia”, dowiemy się o terrorze NKWD, roli Ukraińców (tych nacjonalistycznych i komunistycznych), o tym, jak kryminaliści awansowali w nowym systemie na stróży prawa i porządku, wreszcie o lokalnych stosunkach politycznych i religijnych w Parczewie.
Niechęć Polaków do Żydów nie miała charakteru antysemickiego, a antysowiecki, ale przez samych Żydów owa niechęć była postrzegana dość jednoznacznie. Niemniej, zachowajmy proporcje i uczciwość – od niechęci, nawet werbalnej, do ludobójstwa daleka droga. Toczono wówczas nieustanną wojnę partyzancką, podczas której Żydów zabijano nie dlatego, że byli Żydami, ale okupantami, chętnie wstępującymi w „resortowe” służby, także w samym Parczewie korzystając ze swoistego płaszcza ochronnego systemu. Po wojnie ulegli oni „psychozie pogromowej”, czemu trudno się specjalnie dziwić – po holokauście byli, łagodnie mówiąc, przewrażliwieni na jakiekolwiek przejawy antysemityzmu. Ci, co przeżyli wojnę, uciekli na „ziemie odzyskane” albo za granicę.
Warto przeczytać książkę Bechty. Nasuwa się też wniosek, że o obiektywną historię jednak łatwiej po prawej stronie, lewica sprawę by ujednoznaczniła i sprowadziła do „polskiego antysemityzmu” i „faszyzmu”. Nawet tą książkę, obawiam się, uzna za przejaw takowych. Temat stosunków polsko-żydowskich po „rewelacjach” Grossa jest drażliwy jak rzadko który, Bechta udźwignął go ze spokojem, posługując się solidnym warsztatem historyka.
Książka Bechty jest właściwie sążnistą pracą naukową, pełną gigantycznej ilości przypisów, każda postać ma tu własną biografię a aneks zajmuje prawie 200 stron. Autor włożył gigantyczną ilość pracy, docierając do trudno dostępnych akt i dokumentów. Lektura wymaga pewnego wysiłku, niemniej opłaca się go podjąć, by zrozumieć przekłamaną dotychczas i właściwie białą kartę historii.
Mariusz Bechta, Pogrom czy odwet? Akcja zbrojna Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” w Parczewie 5 lutego 1946 r. Zysk i S-ka, Poznań 2014.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252402-pogrom-czy-odwet-odtrutka-na-grossa-recenzja