Kontrowersyjny muzyk ujawnił, że w ciągu ostatnich lat przeszedł kilka operacji związanych z nowotworem. „Jeśli umrę, to umrę. A jeśli nie, to nie. W tej chwili czuję się dobrze.”
Brytyjski piosenkarz Steven Morrissey wyznał na łamach hiszpańskiej gazety "El Mundo", że zmaga się od lat z poważną chorobą. Wypowiedzi muzyka cytuje „Gazeta Wyborcza”. Właśnie trwa europejska trasa koncertowa 55-letniego piosenkarza, w ramach której w listopadzie dwa razy wystąpi w Polsce. Jednak w czasie ostatniej trasy musiał odwołać kilka koncertów. Okazuje się, że wszystko przez chorobę.
W ciągu kilku ostatnich lat parę razy znalazł się w szpitalu, podczas koncertu we Włoszech zasłabł na scenie. Jednak dopiero teraz muzyk przyznał, że był hospitalizowany w związku z nowotworem.
Cztery razy wycinali mi już tkanki nowotworowe, ale co z tego. (…) Jeśli umrę, to umrę. A jeśli nie, to nie. W tej chwili czuję się dobrze. Zdaję sobie sprawę, że na części z najnowszych zdjęć nie wyglądam zbyt zdrowo, ale tak działa choroba. Nie zamierzam się tym przejmować, odpocznę, kiedy będę martwy.
Morrisey, który zawsze mówi co myśli i rzadko kiedy przejmuje się odbiorem jego słów przez fanów sugeruje, że i tak jest już „wiekowy”.
Jestem już w wieku, w którym ludzie raczej nie nagrywają muzyki. Przy odrobinie szczęścia będę mógł w końcu przestać śpiewać, co z pewnością uszczęśliwi wiele osób.
Steven Morrissey 19 listopada wystąpi w warszawskiej Stodole, a 21 listopada w krakowskim Teatrze Łaźnia Nowa.
Q
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252312-morrissey-przyznaje-mam-raka-i-co-z-tego