Skromny australijski horror ze kapitalnymi zdjęciami Radka Ładczuka dowodzi, że z dala od Hollywood można tworzyć oryginalne horrory. Opowieść o nawiedzającym matkę i jej 6 letniego synka upiorze z książeczki dla dzieci jest połączeniem historii o Bogeymanie, niemieckiego ekspresjonizmu i motywu ze „Wstrętu” Romana Polańskiego. Co najważniejsze- ten film po prostu przeraża.
Amelia (Essy Davies) i jej sześcioletni synek Samuel (Noah Wiseman) próbują poradzić sobie z traumą, jaka rządzi ich życiem. Amelia nie może otrząsnąć się po śmierci męża, który ginie w wypadku samochodowym wioząc ją na porodówkę. Samuel brak ojca odreagowuje agresją, którą czerpie z bajek czytanych mu na dobranoc przez mamę. Amelia zamyka się zaś w swoim świecie, gdzie miłości do synka jest substytutem miłości do męża, a wybranie wibratora ponad nowego mężczyznę ma być wyrazem wierności i dozgonnego oddania. Pewnego razu chłopiec znajduje w swoim pokoju dziwaczną książkę o Babadooku. Lektura przerażającej opowieści o upiorze wchodzącym do życia czytelników prowadzi do destrukcji (?) życia rodziny.
Od samego początku młoda australijska reżyserka Jennifer Kent prowadzi z widzem grę. Wiemy bowiem, że Amelia jest rozbitą emocjonalnie wdową, która nie potrafi sobie poradzić z traumą z powodu straty męża. Traumą, która na dodatek odżywa w każde urodziny synka. Samuel to zaś dziecko żyjące w zamkniętym świecie fantazji. Odizolowany od rówieśników, nie radzący sobie nawet z przyjaciółmi jako pierwszy zauważa działanie tajemniczego Babadooka, który pragnie destrukcji jego oraz jego matki. Czy jednak rzeczywiście Amelia i Samuel doświadczają namacalnego zła, niczym opętani przez szatana? Czy może mityczny Babadook jest ich projekcją, uosobieniem fobii, traum i lęków, które ostatecznie trzeba nakarmić i uwięzić w szafie?
Kent zamyka szybko opowieść w przysłowiowych czterech ścianach, gdzie matka z synkiem muszą stawić czoło wyjętemu z filmów niemieckich impresjonistów upiorowi. Czy walczą z osobowym złem, czy tylko z własną przeszłością? Czy cień, szafa, mrok, które kryją demony są realne czy są może konsekwencją przeżyć rodziny pozbawionej ojca? Kent razem z autorem zdjęć m.in. do „Jesteś Bogiem” Radkiem Ładczukiem buduje nastrój grozy i napięcie nie poprzez fajerwerkowe eksponowanie upiora, ale grę cieniem, dźwiękiem i mimiką aktorów. Nigdy do końca nie wiemy czy mamy do czynienia z psychopatycznymi skłonnościami jak u bohaterki „Wstrętu” czy może dom rzeczywiście jest nawiedzony niczym ten z „Obecności”. Zło rodzi się „za rogiem” pokoju. Eksploduje w zakamarkach umysłów bohaterów, niezależnie w jaki sposób się w nich znalazło.
„Babadook” zawiera kilka scen płytkich, które wpływają na percepcję postępowania bohaterów ( kąpiel matki w wannie w ubraniu), ale nie przesłaniają one całościowego efektu. A ten jest więcej niż satysfakcjonujący. Kent, co również nie jest typowe dla dzisiejszych horrorów, rzadko gra popkulturowymi schematami, ograniczając się do igrania z wizerunkiem Jacka Torrence’a z „Lśnienia” Kinga w wykonaniu Jacka Nicholsona. Jej film to raczej poważna psychologiczno- demoniczna opowieść niż wariacja gatunkowa a la „American Horror Story”. Widać, że niskobudżetowe horrory mają dziś więcej do zaoferowania niż wiele naszpikowanych gwiazdami i milionami produkcji z Hollywood. Horror to najtrudniejszy obok komedii gatunek filmowy i rządzi się swoimi prawami. Oryginalność, talent i odpowiedni warsztat gwarantują w nim sukces. Nawet jeżeli scenariusz wydaje się momentami banalny. „Babadook” nie raz wywołuje ciarki na plecach. A przecież o to głownie chodzi w horrorach, nieprawdaż?
4/6
Łukasz Adamski
„Baradook” reż: Jennifer Kent. Film można obejrzeć na cineman.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252293-puk-puktutaj-przerazajacy-babadook-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.