NIMFOMANKA i szokujące scena aborcji. Suplement do RECENZJI

Można już obejrzeć na VOD reżyserską wersję skandalizującego filmu Larsa Von Triera. Różni się ona głównie tym, że bez cenzury pokazano wszystkie sceny pornograficzne grane przez aktorów. Niczym nie wzbogacają akcji. Na uwagę zasługuje w tej wersji głównie wątek aborcji, jakiej dokonuje na oczach widzów Joe. Co mówi ona o poglądach Von Triera?

Nie zamierzam w tym miejscu recenzować „Nimfomanki”. Odsyłam do mojego tekstu sprzed kilku miesięcy. ** NIMFOMANKA cz. 2. Libertyn katem i ofiarą swoich czynów. RECENZJA

Lars Von Trier zgodził się przemontować film, rozbijając do na dwie części, bowiem znając prawa rynku wiedział, iż widzowie nie wytrzymają 5,5 godzinnego filmu z elementami porno. Choć kinowa wersja filmu i tak zawierała pornograficzne sceny nieudawanego seksu, to były one okrojone z ujęć, które Von Trier przygotował sobie na teraz. Czy wnoszą cokolwiek istotnego do ostatniego filmu niegdyś wybitnego reżysera?

„Nimfomanka” zatrzymuje się gdzieś pomiędzy jego skrajnymi filmami. Duńczyk podejmuje swoje ulubione tematy, które już eksploatował wcześniej: samotność, nieprzystosowanie do życia w społeczeństwie i pragnienie bezwzględnej wolności. Tym razem twórca świetnej „Melancholii” idzie dalej i wpisuje się w słynną de Sadowską maksymę że libertyn jest zarówno katem jak i ofiarą swoich czynów. Doceniam ciągłe przeciąganie liny przez Von Triera. Gdy już myślimy, że dostajemy ocierającą się moralizatorską opowieść o upadłej do rynsztoka ( dosłownie) grzesznicy, to Von Trier mocno skręca kierownicę i wjeżdża na pola nihilizmu. Gdy wyrywająca się z infantylnych dogmatów rodem z ery dzieci kwiatów Joe przyznaje się do poszukiwania miłości, nagle uderza nas obuch w głowę przypominający jak mizoginiczny Duńczyk traktował swoje bohaterki z poprzednich filmów.

pisałem w recenzji filmu, którego wymowa w nowej wersji nie zmieniła się nawet o jotę. Okraszenie reżyserskiej wersji pornograficznymi zbliżeniami w żaden sposób nie pozwala lepiej zrozumieć postępowania głównej bohaterki. Nie wnosi absolutnie niczego nowego do historii i można zrozumieć decyzje producentów o złagodzenie erotycznej wymowy filmu. Ba, nakręcone w zbliżeniu porno sceny tylko utwierdzają w przekonaniu, że Von Trierowi nie chodziło o nic innego jak na skandalu i przekroczeniu norm, które teraz ktoś zapewne pobije. Pisałem już jak destrukcyjne jest to dla kinematografii.
Natomiast jeden wątek rzuca ciekawe światło na losy fenomenalnie granej przez Charlotte Gainsbourg Joe. W jednym z rozdziałów spowiedzi z życia nimfomanki bohaterka opowiada o aborcji, jakiej dokonała kilka lat wcześnie. Von Trier nie ogranicza się do zamknięcia tego rozdziału życia nimfomanki w scenie rozmowy między nią a Seligmanem (Stellan Skarsgard). Duńczyk pokazuje z chirurgiczną precyzją jak Joe samodzielnie wyskrobuje sobie dziecko. Trudno oglądać wyciętą w oficjalnej wersji filmu scenę inaczej niż z obrzydzeniem.

„Aborcja jest jak mordowanie zwierząt. Ludzie powinni to widzieć”- mówi zszokowanemu rozmówcy kobieta. Ten zwolennik aborcji nie chcąc słuchać dalej szczegółów abortowania dziecka, mówi, że Joe przypomina mu działaczkę pro-life z Teksasu. „Jestem pro-choice jak ty, ale uważam, że wszelkie tabu wpływa na człowieka niszcząco.”- oznajmia Joe.

Joe następnie opisuje jak wygląda procedura aborcji w profesjonalnym gabinecie, gdzie szczypce, niczym „dziadek do orzechów” miażdżą główkę dziecka. „Dobrze, że swoje wyciągnęłam za pierwszym razem”- oznajmia coraz mocniej zszokowanemu Seligmanowi. Erudyta, który prowadzi przez cały film racjonalizuje za pomocą filozofii postępowanie Joe, zarzuca jej, że dokonała aborcji z powodów czysto hedonistycznych, zaś są ludzie, który muszą jej dokonać by ratować życie swoje i (typowy absurd aborcjonistów) samego dziecka mogącego w przyszłości umrzeć w biedzie. Seligman stoi na stanowisku, że nie powinno się opisywać społeczeństwu jak wygląda „zabieg” by nie burzyć jego spokoju. Joe natomiast uważa, że jest to hipokryzja i traktowanie ludzi jak idiotów, którzy nie mają prawa budować wiedzy w oparciu o fakty. „Ratowaliśmy z ojcem ślimaki wielkości mojego płodu. Robiliśmy to gdy nikt nie patrzył bo trochę się wstydziliśmy”- mówi w końcu Joe.

Wstydzili się czego?- chciałoby się zapytać. Pochylania się nad tak małą istotą? Czy pochylenie się nad 12 tygodniowym człowieczkiem nie powinno mieć siły jeszcze większej? Perwersyjne rozumowanie Von Triera widać w tej scenie w całej okazałości. Popieracie aborcje? To zobaczcie jak wygląda. Zobaczcie odrywaną główkę, lejącą się krew i rozszarpane ciałka- mówi ustami Joe duński zdobywca m.in. Złotej Palmy. Jednocześnie podkreśla, że jest za prawem do legalnej aborcji, i nie walczy z jej jawną zbrodniczością. Joe/Von Trier chce tylko by ludzie zrzucili maski hipokrytów i by wiedzieli za czym się opowiadają. Już w 1994 roku Von Trier pokazał w horrorze-serialu „Królestwo” bardzo graficzną scenę aborcji, co 20 lat później oznaczył sporym przypisem.

Co chce nam powiedzieć szalony Duńczyk? Czy powszechna świadomość czym dokładnie jest „prawo do własnego brzucha” tudzież „prawo wyboru” wpłynęłaby na postrzeganie aborcji przez społeczeństwo? Czy „zburzenie spokoju” równałoby się z systematycznym domaganiu się zakazania „zabiegu”? W końcu to właśnie wynalezienie USG nawróciło wielu znanych aborcjonistów i zniechęca do zabiegu kobiety. Joe jednak mogła przyjrzeć się swojemu dziecku. Ba, lekarka mówi jej, że nie może zgodzić się na zabieg, bowiem widzi u Joe wahanie. Sprzeciw lekarza popycha kobietę do dokonania aborcji w swoim domu. Czy ta scena pokazuje jak istotne jest uświadomienie realizmu „przerywania ciąży”? Von Trier jest krypto konserwatystą? Nic bardziej mylnego. Duńczyk nie byłby sobą, gdyby nie wyrwał się prędko z posądzeń o bycie pro-life. Joe beznamiętnie opowiada, że narkoza podczas aborcji powoduje, że dziecko nic nie czuje. Ona narkozy żadnej nie chciała. Czy w takim razie z premedytacją zabiła 12 tygodniowego człowieka, który był jej częścią?

Kino Larsa Von Triera jest perwersyjne. Tak samo jak perwersyjny jest umysł jego twórcy. I choć Von Trier bezczelnie pokazuje, że nie ma dla niego żadnego tabu, żadnych wartości, których nie byłby w stanie podeptać, to jednocześnie wbija ogromną szpilę tym, którzy chcą ukryć za wysterylizowanymi ścianami klinik aborcyjnych rzeczywisty widok tego piekła. Nie istotne jest czy sam Von Trier jest zwolennikiem legalnej aborcji, czy podskórnie chce jej delegalizacji. Istotne jest to, że wystarczy włączyć scenę z rozdziału „Lustro” reżyserskiej wersji „Nimfomanki” by na długi mieć przed oczami czym jest „prawo do własnego brzucha” w realu.

Łukasz Adamski

„Nimfomanka. Wersja reżyserska” dostępna jest w serwisie cineman.pl.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.