Zrodzony w OGNIU - niedoceniona (nie)ekranizacja MCCARTHY'EGO

fot. Materiały promocyjne
fot. Materiały promocyjne

Dziwne, że ten znakomity film przeszedł bez zamieszania nie tylko premierę kinową, ale także premierę DVD kilka miesięcy temu. Przyćmiony przez inne premiery? Niedoceniony?

Być może. Jest „Zrodzony w ogniu” filmem bardzo trudnym. To ciężkie, brutalne kino. Jeden z najlepszych filmów nakręconych na podstawie prozy Cormaca McCarthy’ego, który nie został nakręcony na podstawie prozy McCarthy’ego.

Fabuła filmu rozgrywa się pośród dziczy i upadających hal przemysłowych USA. Rodney (Casey Affleck) Baze walczył w Iraku. Teraz wrócił do rodzinnych stron. Zamiast zaangażować się jak jego brat (Christian Bale jako Russell) w pracę huty postanawia on walczyć w pojedynkach pięściarskich. Wchodząc coraz głębiej w mroczny krąg prowadzony przez Johna Petty (Willem Defoe), udaje się z nim na północ, gdzie walczą najtwardsi i najbardziej bezwzględni pięściarze. Tam jego droga krzyżuje się z Harlanem DeGroatem (genialny Woody Harrelson) narkomanem, psychopatą i hersztem bandy pięściarzy i handlarzy narkotyków.

Na początku mówiłem o McCarthy’m. Tak. Film ma ten charakterystyczny rytm prozy autora „Drogi”. Akcja rozpisana jest na kilka lat – widzimy Russella, który po kilku latach spędzonych w więzieniu po spowodowaniu wypadku, wychodzi i dostrzega iż nie jest już autorytetem dla brata, ale nawet nie może go ocalić. Sam Rodney na własne życzenie angażuje się w walki, by w spirali przemocy i samozniszczenia (do którego dorabia honorowe frazesy) zejść na samo dno. Widzimy wreszcie DeGroata, który staje się istnym demonem filmu. Warto na chwilę zatrzymać się przy tej roli. Harrelson jest aktorem znakomitym, ale szczególnie dobrze odnajduje się w dwóch rolach – amerykańskich wieśniaków, rednecków, i psychopatów. Tutaj mamy połączenie obu. DeGroat to ćpun i wyrzucony poza nawias cywilizacji psychopata. Jest to postać najbliższa duchowi McCarthy’ego, szczególnie z powieści „Dziecię Boże”. Tam Lester Ballard po wyrzuceniu go z domu rodzinnego stawał się zwierzęciem. Zdrapana cienka warstwa cywilizacji ujawniła prawdziwe, zwierzęce oblicze istoty ludzkiej. Podobnie jest z DeGroatem. Choć nie jest on ofiarą (tak jak był nią jednak Ballard) widać, iż jest on dzikusem. Pogrążona, upodlona przez kryzys industrialna Ameryka wraz z zamykaniem kolejnych hut i fabryk wyrzuca poza nawias cywilizacji kolejne rzesze ludzi. Jedni odnajdują się w nowej rzeczywistości, lepiej lub gorzej (Russell), inni szukają drogi dorabiając do brutalności wzniosłą etykę (Rodney) jeszcze inni stają się zwierzętami i to na własne życzenie (DeGroat). Powolny rytm filmu, industrialne krajobrazy oraz postać odgrywana przez Woody’ego Harrelsona – oto co zbliża film do twórczości McCarthy’ego.

Co ciekawe – producentem filmu był Ridley Scott. Ten sam, który na podstawie napisanego przez McCarthy’ego scenariusza nakręcił mniej więcej w tym samym czasie arcysłabego „Adwokata”. Tymczasem to „Zrodzony w ogniu” jest tym filmem, który Scott powinien był nakręcić na podstawie literatury autora „Drogi”. To tutaj odnajdujemy charakterystyczne elementy tej prozy, zaś wzmocnione genialnymi, chłodnymi zdjęciami Masanobu Takayanagiego dopełniają obrazu kresu cywilizacji. Rdza, stal, żelazo, opuszczone fabryki, huty – oto prawdziwa ludzka dżungla. Dzicz po braku cywilizacji. To niej zaprzedają dusze ludzie, z których tę cienką warstewkę cywilizacji zdrapano.

Arkady Saulski

<a href=”https://twitter.com/ArkadySaulski” class=”twitter-follow-button” data-show-count=”false” data-lang=”pl” data-size=”large”>Obserwuj @ArkadySaulski</a> <script>!function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0],p=/^http:/.test(d.location)?’http’:’https’;if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src=p+’://platform.twitter.com/widgets.js’;fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document, ‘script’, ‘twitter-wjs’);</script>

Film dostępny na DVD oraz VOD. m.in na cieneman.pl

tytuł
tytuł

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych