Konspekt powieści „Drugie spojrzenie na planetę Ksi” był gotowy już w roku 1980, ale Janusz A. Zajdel powieści nie dokończył, gdyż wydawnictwo (Krajowa Agencja Wydawnicza) zaproponowało mu śmiesznie niską stawkę. Zostały tylko trzy krótkie fragmenty. Trzydzieści lat później wydawnictwo SuperNOWA i spadkobiercy Zajdla ogłosili konkurs na dokończenie powieści. Wygrała propozycja Marcina Kowalczyka (rocznik 1978), autora monografii o twórczości Leopolda Tyrmanda.
Przypomnijmy – powieść „Cała prawda o planecie Ksi” opowiadała o o terrorystach, którzy zaprowadzają na planecie Ksi dość nieudolną dyktaturę, nowy wspaniały świat, bo przecież ten stary, „ziemski”, był taki niesprawiedliwy. Kreują propagandowy mit „okrutnej Ziemi”, który jednoczy społeczeństwo w nienawiści do przeszłości. Czytelnicy w Ksi bez trudu dostrzegali w powieści ponury, pełen niedoborów świat PRL i ówczesne metody zohydzania przedwojennej rzeczywistości, ale sam sposób wprowadzania owej „dyktatury równości” był inspirowany plagą lat siedemdziesiątych, czyli zachodnioeuropejskim lewicowym terroryzmem (Czerwone Brygady, Baader-Meinhof). Wedle konspektu Zajdla kontynuacja, czyli „Drugie spojrzenie na planetę Ksi” miała opowiadać o „resocjalizacji społeczeństwa”, której miała dokonać czwórka postaci pozostawionych na planecie. Po kolejnych kilkudziesięciu latach jeszcze raz miał przylecieć na nią wiecznie młody (dzięki zjawisku dylatacji czasu) komandor Sloth, by zobaczyć, co jego ludziom udało się osiągnąć albo sknocić.
Fabułę powieści Kowalczyka wypełniają starania owej czwórki mające na celu przemianę społeczeństwa. Choć sami początkowo o tym nie wiedzą, tu już nie chodzi o jakieś reformy, ale o radykalniejszą transformację ustroju, łudząco podobną do tej będącej naszym udziałem. Autor jest mądrzejszy o wydarzenia roku 1989 (i wcześniejsze, kluczowe dla PRL momenty) i powieść jest bardzo czytelną alegorią naszej transformacji. Czyli – od siermiężnej dyktatury do nieudolnej i fasadowej demokracji. Jak dochodzi do owego przełomu i czy nasza czwórka Ziemian odegra w nim w ogóle jakąkolwiek rolę, dowiemy się z książki Kowalczyka. Opis przewrotu – rozpoczętego strajkiem generalnym, któremu towarzyszyły lęki typu „wejdą spychacze czy nie wejdą” – wygląda dziwnie znajomo.
Im dalej, tym powieść staje się bardziej gorzka. Zajdel i jego pokolenie miało jednak większą nadzieję: choć nie wierzono w tak rychły zgon systemu, to zniesienie przymusowej równości (tu już wprost nazwanej komunizmem, bo ten „równo dystrybuuje tylko biedę”) plus demokratyczne, wolne wybory miały być lekiem na całe zło. W powieści Kowalczyka nie wszystko przebiega tak, jak powinno: duchowy przywódca zbuntowanych tak naprawdę walczy o „lepszy socjalizm” jak jakiś Kuroń, potem dokonuje zaskakującej wolty i układa się z wcześniejszymi oprawcami. Bo przecież „tylko była władza ma kompetencje”. Bo przecież inaczej „powieszano by przywódców na latarniach”, a domagający się prawdy są „chorymi z nienawiści”. I tak dalej, i tak dalej. Smuci obraz społeczeństwa, które jednoczy tylko jakaś tragedia czy kataklizm, które łatwo zapomina o przeszłości i daje się sobą manipulować. Im bardziej społeczeństwo Ksi po przewrocie przypomina III RP, tym bardziej ogarnia czytelnika złość. Daje nadzieję za to wątek strażnika Mirena, który przechodzi archetypiczną drogę od sługi systemu do kontestatora, od ‘nie wiem” do „wiem”.
Według konspektu, Zajdel w drugiej części powieści chciał lepiej ukazać dylemat później przybyłego na planetę Slotha: dokonać czy nie kolejnej kontrrewolucji, by przywrócić stan z Ziemi. U Kowalczyka finałowa zmiana, recepta na niedokończoną transformację, jest zjawiskiem fantastycznym, nie do zastosowania w naszej rzeczywistości. Unik? Może, ale też zawsze łatwiej tropić aberracje systemu i błędy transformacji niż podawać gotowe recepty. W pewnym sensie łatwiej było o kompas etyczny w czasach Zajdla – ale „to, że wszystko się skomplikowało, nie znaczy, że nie ma odpowiedzi”.
Kowalczyk nie idzie na całość, jakby bał się, że przypięta mu zostanie jakaś antysalonowa etykieta nadmiernego kontestatora. Choć diagnozy stawia ostre, ciekawie brzmi np. „zarządzanie marazmem” jako określenie podstawowej cechy „postrównościowego” systemu. Czasem widać niekonsekwencje: raz pragmatyzm jest tu szlachetnym, „inżynierskim” realizmem, raz cynizmem, którym posługuje się niedawny idealista. Raz najważniejsza jest prawda, raz spójność – „lepsza jest dla narodu historia spójna, niż prawdziwa”, tym bardziej, że poukrywani w społeczności „agenci” z nadajnikami dzielą naród i obrzydzają historię.
Trochę szkoda, że tak szlachetna w wymowie powieść jest nierówna literacko. Niektóre wątki są jakby niedokończone, czasem irytują też nadmierne przeskoki fabularne. Autor zupełnie zignorował obecny u Zajdla wątek osadników deportowanych do drugiej kolonii. Powieść pokazuje też, jak trudno jest wpleść atrakcyjną fabułę (pełną spisków etc.) w historię o zmianie całego społeczeństwa. Niemniej zalety zdecydowanie przeważają. Elementy charakterystyczne dla dystopii (np. numery zamiast imion) łączą się tu ładnie z realną historią. Kowalczyk idzie z duchem Zajdla, dla którego były ważniejsze sprawy niż nadmierna dbałość o „literackie piękności”. Cieszy jasna wymowa prolustracyjna powieści. Cieszy opinia, że nie można „jednocześnie nakazać przestrzegać zasad i nie karać za ich łamanie”. Dzień Przebaczenia i Pojednania, będący efektem „grubej kreski” zacierający różnice między katami a ofiarami okazuje się błędem – choćby symboliczna kara byłaby lepszym rozwiązaniem.
Być może powieść Kowalczyka jest objawem, że tradycja fantastyki socjologicznej wraca do łask, eskapizm bywa fajny, ale nie powinno się zapominać o „modelowym boksowaniu ze światem”. Mamy „Demokratora” Goćka, mamy niektóre powieści Marcina Wolskiego. Tematów do opowieści o socjotechnice i dezinformacji nie brakuje, fantastyczny kostium może uwydatnić większy uniwersalizm przesłania. Po lekturze „Drugiego spojrzenia na planetę Ksi” możemy więc pocieszać się, że fasadowa demokracja III RP jest zjawiskiem bardziej uniwersalnym. Albo przeciwnie, irytować się – w końcu świadczy to o fatalizmie i nieuchronności procesów społecznych.
Janusz A. Zajdel, Marcin Kowalczyk, Drugie spojrzenie na planetę Ksi. SuperNOWA, Warszawa 2014.
4/6
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252227-drugie-spojrzenie-na-planete-ksi-niedokonczona-kontrrewolucja-recenzja?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.