Adamski z Gdyni: Bełkotliwe SĄSIADY oraz błyskotliwy KEBAB I HOROSKOP

Pierwszy raz zdarzyło się bym wyszedł z kina podczas projekcji filmu. Tak przeraźliwego bełkotu jak nowy film awangardysty Grzegorza Królikiewicza dawno nie oglądałem. Pretensjonalny, płytki i pozujący na dzieło sztuki film jest czystą hochsztaplerką. Na szczęście chwile potem na moich oczach określenie „polska komedia” zostało odczarowane dzięki bardzo autorskiemu filmowi człowieka, który ma szansę stać się polskim Wesem Andersonem.


75 letni Grzegorz Królikiewicz przyzwyczaił widzów do kina udziwnionego i neoawangardowego. Wykładowca łódzkiej filmówki i kontrowersyjny artysta po kilku latach przerwy, wrócił do fabuły i postanowił opowiedzieć o ludziach wykluczonych. Wykluczonych z kultury, życia społecznego, norm moralnych i w końcu poczytalności. I choć „Sąsiady” są zestawiane z innym kontrowersyjnym filmem festiwalu „Onirica- Psie Pole”, to obie wizje absolutnie nic ze sobą nie łączy. Majewski zrobił traktat filozoficzno-moralny, podany w tak gęstej formie, że aż niestrawnej dla części widowni. Jednak Majewski miał coś konkretnego do powiedzenia. Królikiewicz zaś zaprezentował jedno wielkie oszustwo, opakowane w wielkie słowa i wymyślne ujęcia.

Poszczególne epizody życia mieszkańców łódzkiej kamiennicy wyglądają jak filmowe wprawki napuszonych młodych filmowców, którzy po obejrzeniu awangardy Godarda uważają, iż wystarczy udziwnić pustkę i bełkot by sprzedać ją jako dzieło sztuki. Określany jako konserwatywny awangardzista, Królikiewicz próbuje uderzyć we wszystko co tak drażni w patologicznym środowisku. Mamy więc smutną satyrę na temat przemocy domowej ( jedyna część filmu warta obejrzenia), brutalnie, ale infantylnie pokazaną pogoń za takimi dobrami jak cukier ( kto z nas nie widział kolejek w hipermarketach za przecenionym cukrem?) czy karp na świąteczny stół. Reżyser raczy nas też niby poetycką, ale nieznośnie manieryczną przypowieścią o schizofreniku, podwórkowych plotkarzach i w końcu księdzu o twarzy Mariusza Pudzianowskiego, który spotyka bliżej nieokreśloną niewiastę. Anna Mucha gra tutaj albo Marię Magdalenę albo prostytutkę, albo cholera wie kogo jeszcze.

tytuł
tytuł

Wszyscy aktorzy na dodatek przerysowują role tak bardzo, że można mieć wrażenia obcowania z filmem amatorskim. Jak już mówiłem, nie ścierpiałem tej wizji. Wychodziłem z sali, wracałem, i w końcu poddałem się. Są granice pretensjonalności, które mogę znieść. „Sąsiady” nie są poetycką wizją, trudnym, ale głębokim spojrzeniem na wykluczenie. Królikiewicz zrobił film grafomański, którego wielkość docenić mogą jedynie ci, którzy dają nabrać się na takie filmowe zabiegi, albo przed seansem łyknęli sporą dawkę tabletek, zapijając je procentami. Inaczej „zabłoconych” wizji Królikowskiego kupić się nie da.

1/6

„Sąsiady”, reż: Grzegorz Królikiewicz


Zupełnie inne wrażenie wzbudza komedia „Kebab i horoskop”. Polska komedia? Przecież to określenie zostało zagrabione przez beztalencia nabijające kabzy różnymi „Kacami” i „Wyjazdami integracyjnymi”. A jednak jest ktoś, kto przepięknie w Gdyni to pojęcie odczarował. Na dodatek filmowiec nie sięgnął po bogatą tradycję polskiej komedii z PRL-u czy nawet kina przedwojennego. Kto wie czy reżyser i scenarzysta filmu Grzegorz Jaroszuk nie jest polskim Wesem Andersonem, naznaczającym każdy film pazurem, którego nie sposób podrobić**. Autorski, ale niewymuszony styl narracji „Kebabu i horoskopu” pozwala na stawianie tak odważnej tezy.

Absurdalna komedia Jaroszuka opowiada o pracownikach bankrutującego sklepu z dywanami, który uratować obiecuje para oszustów podających się za speców od marketingu ( Bartłomiej Topa i Piotr Żurawski). Już same ujęcia z wnętrza sklepu są przesiąknięte surrealizmem. Surrealistyczne są też dialogi bohaterów, ich zachowanie oraz sytuacje w jakie się pakują. Jaroszuk nie przyjmuje jednak takiej koncepcji opowieści dla taniego poklasku, czy chęci dorównania Jimowi Jarmuschowi, którego notabene wpływy w filmie widać mocno. Młody filmowiec opowiada o ludziach wypalonych, pustych, zniszczonych wewnętrznie. Ludziach, których nie poskleja nawet najmocniejszy klej (dosłowność tego motywu ociera się o lekką łopatologię), mogący z drugiej strony być wykorzystany autodestrukcyjnie.** Każdy z pracowników sklepu ma swoją historię.

Historię absurdalną i przygnębiającą jak pusty, nie odwiedzany przez klientów sklep z dywanami. Gdyby nie ironia Jaroszuka, umiejętność zdyscyplinowanego prowadzenia aktorów ( granie komedii z poważną miną należy do najtrudniejszych zadań), dostalibyśmy film niestrawny, przygnębiający i ponury. I choć aktorzy są zdystansowani nawet w scenach wymagających emocjonalnego zaangażowania, to ich los chwyta za gardło. Żałosna matka ( Dorota Kolak) młodej pracownicy sklepu (Justyna Wasilewska) szukająca dawnego kochanka, szef-hipokryta pragnący „przelecieć” swoją pracownicę ( świetna rola Andrzeja Zielińskiego), przezabawny seksoholik i żarłok Kortazar spokojnie mogący zamieszkać na łodzi Steve’a Zissou ( Janusz Michałowski), zakompleksiona i pozująca na hipiskę kasjerka ( Barbara Kurzaj) czy w końcu najbardziej potłuczony, ale ukryty za maską smutnego błazna pracownik sklepy oraz przerysowany kibic piłkarski (Tomasz Schuchardt). Wszyscy wkładają coś niezwykłego do śmieszno-strasznego świata obłożonego grubymi dywanami.

Wspomniałem, że film Jaroszuka jest w wielu miejscach zainspirowany Jarmuschem. Widać to szczególnie w samym losie bohaterów, którzy zmieniają wszystko, by ostatecznie nie zmienić nic, oraz monotonnych scenach, przerywanych błyskotliwymi odzywkami czy sytuacyjnym humorem. Jeżeli Jaroszuk dopieści swój styl, nie zrezygnuje z mówienia własnym językiem, to może stać się kimś na miarę polskiego Andersona. „Kebab i horoskop” jest dowodem, że twórca „Opowieści z chłodni” ma potencjał by robić wspaniałe autorskie kino. Oby nie skończył jak Patryk Vega, złote dziecko, które zostało zabite przez polskie komedie. Na szczęście Jaroszuk zrobił komedia, jakiej w naszej kinematografii jeszcze nie było. I choćby za to należy mu się choćby symboliczne wyróżnienie na festiwalu w Gdyni.

5/6

„Kebab i horoskop”, reż. Grzegorz Jaroszuk

Łukasz Adamski z Gdyni

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych