Zacnych tropicieli okultyzmu w popkulturze już sam tytuł powieści „Szczęśliwa godzina w piekle” Tada Williamsa może zaniepokoić. Rzut oka na fabułę postawi ich w stan gotowości bojowej – oto anioł Doloriel (w ludzkiej postaci Bobby Dollar) udaje się do Piekła, by uratować z rąk arcyksięcia Eligora swoją demoniczną ukochaną, która trafiła tam niesłusznie. W tym celu sam przybiera dla niepoznaki demoniczną postać. Odzyskanie wybranki serca – która w życiu doczesnym była polską średniowieczną szlachcianką Casimirą (Kazimierą?) – nie jest zresztą jedynym celem wyprawy; anioł rusza w podróż, by dać nadzieję Oczekującym – piekielnym „heretykom”, którzy w zgodzie z Orygenesem wierzą w ostateczne zbawienie demonów, a nawet samego Lucyfera...
Powieść jest drugą odsłoną cyklu (na zachodzie ukazał się właśnie tom trzeci) i jest lekturą mniej satysfakcjonującą niż pierwszy tom („Brudne ulice nieba”). Składa się właściwie z samych epizodycznych wypełniaczy – bohater równie dobrze mógł w Piekle przeżyć dwie przygody, ale przeżył dwadzieścia. Całe szczęście, że powieść nie jest nudna, a w podzielone na poziomy („krainy”) Piekło autor wpakował wszystko, co znalazł pod ręką. Przygód jest mnóstwo, lokacje zmieniają się jak w kalejdoskopie i urzekają swoją malowniczością, ale większość wątków niewiele wnosi do fabuły, którą można streścić w paru zdaniach.
Williams pisać umie, znać dbałość o styl, wizje są sugestywne i malownicze, a humor odpowiednio czarny. Także jeśli chodzi o bestiarium, rodzaje tortur, inwencję językową – wyobraźnia autorowi dopisuje. Mamy więc w tym Piekle pomysły Dantego, Boscha i Blake'a, mamy potoczne wizerunki piekła, mamy wzięte z fantastyki zabawy z biologią i czasoprzestrzenią, a niektóre lokacje przypominają wręcz Wyspy Nonsensu z przygód Tytusa, Romka i A'Tomka (najbardziej miasto Ślepędrakowo, którego mieszkańcy są tak zatomizowani, że nawet na przystankach autobusowych siedzą w oddzielnych boksach). Mamy Las Samobójców, gdzie delikwenci nieustannie przeżywają chwilę zgonu. W stolicy – Pandemonium – istnieje nawet salonowe high life. Piekielne poziomy nie są kompatybilne technologicznie – na jednym mamy średniowiecze, na drugim początek epoki przemysłowej. Dinozaury obok harpii – proszę bardzo. Raz Piekło nazywane jest „państwem faszystowskim” z odpowiednikiem gestapo (Oczyszczonymi), raz „szalonym eksperymentem”. Zło zostało zinstytucjonalizowane, chaos zorganizowany.
Trudno tym popkulturowo-fantastycznym Piekłem się przestraszyć, zresztą okrucieństwo jest łagodzone językiem – pierwszoosobowy, trochę chandlerowski narrator nieustannie szafuje porównaniami typu „trząsł się jak marionetka w rękach epileptyka” czy „był brzydki jak wystawa antyaborcyjna”.
Za to niebo, tu zaledwie wzmiankowane, wypada blado – niestety, taka już smutna przypadłość natury ludzkiej, że łatwiej wymyślać piekła niż raje. Składające się z konwencjonalnych cech typu „eteryczność”czy „statyczność” Niebo wydaje się nudne, a niektóre z jego budynków są nazwane... socrealistycznymi (!). „Wieczny haj” jego mieszkańców jest fajny, ale zdaje się nie satysfakcjonować bohatera. Podobnie jak nie może pogodzić się on z konceptem wiecznej kary, nawet biorąc pod uwagę zdumiewające założenie, że „w ostatnim czasie kryteria potępienia uległy znacznemu złagodzeniu”. Poważnie, Bóg w XX wieku zmienił zdanie? A co na to ci potępieni wcześniej?
Powieściowe Piekło mogłoby być równie dobrze jakimś neverlandem czy wirtualną rzeczywistością, powieść broń Boże nie jest jakąś pochwałą okultyzmu czy satanizmu. Można porównać ją z „Potępionymi” Chucka Palahniuka – powieścią bardziej złośliwą i szokującą, ale zarazem... moralizującą. Tutaj nieśmiałe podkopywanie sensu piekła i nieba nie wydaje się jakimś wyznaniem wiary czy niewiary. Zdaje się, że autor, kojarzony głównie z fantasy, sam szuka jakiegoś metafizycznego zakorzenienia i nieprzypadkowo trafił w bardzo umowne i bardzo odległe, ale bazujące na chrześcijaństwie zaświaty. Choć ma problem z konwencjonalnymi wyobrażeniami na ich temat i z niektórymi dogmatami. Powinien przeczytać „Karę większą” Marka S. Huberatha – tam problem „chwilowa zbrodnia a wieczna kara” został rozwiązany sprytniej.
3,5/6
Tad Williams, Szczęśliwa godzina w Piekle (Happy Hour In Hell). Tłum. Janusz Szczepański. REBIS, Poznań 2014.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252087-szczesliwa-godzina-w-piekle-zaswiaty-jako-neverland-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.