"Ekipa" - jeżeli miałbym ten serial jakoś opisać jednym zdaniem to brzmiałoby ono "mokry sen Adama Michnika".
Serial Agnieszki Holland z 2007 roku był tworem cokolwiek dziwnym. Nakręcony i puszczony w apogeum antypisowskiej histerii natychmiast przez wiele środowisk został odczytany jako twór propagandowy mający wypromować przyszłe rządy PO. Wytykano nawet zbieżności wizerunkowe - podobieństwo premiera serialowego do Donalda Tuska (rudawe włosy) a nawet zbieżność nazwisk (Konstanty Tu(r)sk(i)). Billboardy promujące "Ekipę" wisiały w widocznych miejscach największych miast Polski. Serial był emitowany przez Polsat a dzień później odcinek można było nabyć z "Gazetą Wyborczą". Słowo daje - nie przypominam sobie innego projektu w historii III eRPe, który liczyć by mógł na taką klakę, promocję i porozumienie ponad podziałami.
"Ekipa" opowiada o kryzysie politycznym w Polsce. Premier grany przez Janusza Gajosa w środku nocy zostaje zbudzony telefonem. Ktoś ujawnił jego teczkę, z której wynika, iż w latach 80-tych donosił na kolegów z opozycji. Opinia publiczna wzburzona (bo wiadomo, że w Polsce mamy opinię publiczną, i wzburza się ona nawet na najdrobniejszy ślad donosicielstwa, nieuczciwości i afery), domaga się dymisji premiera. W wyniku konstruktywnego wotum nieufności nowym szefem rządu zostaje wykładowca z Zamościa Konstanty Turski. Świeżo upieczony, idealistyczny pan premier musi wejść w twardy świat polityki.
Ten serial mógł być polskim "House of Cards". Niestety - pomimo dobrej realizacji (ogląda się to przyjemnie i bez zgrzytów, nie mamy tu typowego dla polskiego kina "dziadostwa") serial tonął. I to tonął na tym, co zapewne według twórców miało być jego atutem - jego gazetowyborczowości.
"Ekipa" opowiadała o Polsce, której nie ma. Już w drugim odcinku mamy do czynienia z atakiem terrorystycznym w postaci bojówki skinów, zajmujących galerię sztuki współczesnej i biorącej zakładników. Cały kraj postawiony na głowie, na szczęście profesjonalne służby i policja w porę rozwiązują problem. doprawdy - jeśli ktoś chce zobaczyć bluzgającego na Żydów i pedałów Borysa Szyca to nie ma lepszej okazji.
Nasz serialowy premier zmaga się z problemami polski rodem z powieści fantasy. Ma trudnego (oczywiście prawicowego) koalicjanta. Prezydenta (fenomenalny Andrzej Seweryn) szczerego patriotę, ale widzącego dobro Polski nieco gdzie indziej niż szef rządu. Ma Polska problem z biegającymi i podpalającymi żydowskie i tęczowe sklepy bojówkami skinów (a nawet nazistowską organizacją, spiskującą na uczelniach wyższych, powaga). Jeśli chodzi o relacje z politycznymi konkurentami to widzimy podkopującą koalicję prawicę, sympatycznych ekologów "tylko" sabotujących pracę rządu poprzez blokadę drukarek i wsadzanie doń eko-papieru z recyklingu, wreszcie przedstawiciela lewicy, który jest nawet i dobrym patriotą, tylko, że lubieżnym zbokiem domagającym się politycznego dilu za seks z asystentką premiera. Wreszcie były premier zostaje oczyszczony z zarzutów. Owszem, podpisał lojalkę, ale tylko dlatego, że był bity i straszony. A nawet jak na kogoś doniósł (to jest dziwnie niedoprecyzowany, ponieważ z serialu wynika, że przez jego donosy jeden z jego znajomych musiał uciekać za granicę, ale potem ten wątek nie jest ani wyjaśniony, ani kontynuowany), ale tak w ogóle to porządny człowiek. Nie to co ten prawicowy koalicjant (podczas jednej ze scen pada nawet zwrot o "małpie w czerwonym").
Wreszcie jest to jednak serial, który uczynił rzecz niebywałą - przewidział katastrofę Smoleńską. Oto w ostatnich odcinkach zaognia się spór na linii prezydent-premier. Głowa państwa naciska na większe zaangażowanie naszych sił w Iraku i Afganistanie, premier jest wobec tego sceptyczny. Po płomiennej i trzeba przyznać - dobrej mowie przed Sejmem, prezydent udaje się do Afganistanu by odwiedzić naszych żołnierzy. Tam ginie w katastrofie lotniczej, która może być efektem zamachu.
Nie pamiętam, by ktokolwiek przytaczał "Ekipę" po Smoleńsku. Serial cierpiał na spadającą oglądalność, ostatni odcinek oglądało podobno kilkanaście tysięcy osób, więc wątek z katastrofą mógł w ogóle się do ogólnej publiki nie przebić.
A jednak. "Ekipa" okazała się serialem proroczym.
Dziś ogląda się ten serial niczym komedię. To typowy wytwór umysłu ludzi myślących kanonem Adama Michnika. Jeżeli ktoś z Państwa chce się przekonać jak wygląda Polska w oczach i umysłach ludzi zakochanych w organie p. Adama to ten serial jest tej wizji idealnym zobrazowaniem. Naprawdę, obejrzyjcie, choćby po to by się przekonać.
Wiele lepiej zrozumiecie.
Arkady Saulski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252043-starocie-saulskiego-ekipa-serial-ktory-przewidzial-smolensk
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.