GHANDI W BRZUCHU WIELORYBA. Tylko u nas fragment książki ORWELLA

„W brzuchu wieloryba” – jeden z najbardziej znanych esejów Orwella; kapitulacja intelektualistów w obliczu dwóch głównych XX-wiecznych systemów totalitarnych. Obraz tej postawy w literaturze oraz ideologii.

-„Raffles i panna Blandish” – to tutaj Orwell pierwszy dostrzega i opisuje zjawisko brutalizacji kultury europejskiej pod wpływem amerykańskiej ideologii siły, występku i przemocy.

-„W obronie P.G. Wodehouse’a”, gdzie Orwell porusza problem zdrady i kolaboracji z wrogiem podczas wojny. Kto współpracował z nieświadomości, a kto z premedytacją? Kogo za to obwiniać i kogo za to karać?

-Słynna i po dziś dzień kontrowersyjna Lista Orwella, zawierająca nazwiska potencjalnych agentów Stalina działających skrycie w powojennej Anglii, oraz wspomagających ZSRR lewicowych poputczików…

oraz 21 innych szkiców, esejów, reportaży wcieleniowych, recenzji i felietonów George’a Orwella. Pisarza, który kochał przeszłość, nienawidził czasów, w których przyszło mu żyć i obawiał się przyszłości. Jednego z najbardziej przenikliwych myślicieli politycznych i wizjonerów XXwieku, znakomitego dziennikarza i polemisty. Uwielbiającego kobiety i nieszczęśliwego w związkach z nimi. Jego Rok 1984 został uznany w sondażu brytyjskiego dziennika „The Guardian” za książkę najtrafniej oddającą sens XXwieku.

TYLKO U NAS fragment książki Georga Orwella, która pojawiła się na rynku nakładem FRONDY.

(…)

Niemal pół wieku po swym pierwszym pojawieniu się Raffles, „włamywacz amator”, nadal pozostaje jedną z najbardziej znanych postaci angielskiej literatury pięknej. Tylko nielicznym trzeba zatem przypomnieć, że bronił on brytyjskich barw, występując w drużynie narodowej krykieta, posiadał luksusowy kawalerski apartament w Albany oraz że włamywał się do domów w dzielnicy Mayfair, które odwiedzał również w charakterze zaproszonego gościa. Z tego właśnie powodu on sam, jak również jego dokonania, świetnie nadają się jako tło analizy bardziej współczesnej powieści kryminalnej, takiej jak Nie ma orchidei dla panny Blandish.

Każdy podobny wybór jest siłą rzeczy arbitralny – równie dobrze mógłbym wybrać sobie na przykład powieść Arsene Lupin, w każdym razie Nie ma orchidei i powieści o Rafflesie łączy to, że należą do podobnego gatunku; mają fabułę, gdzie w centrum uwagi autora znajduje się nie tyle policjant, co przestępca. W celach socjologicznych można je porównać. Nie ma orchidei to gloryfikacja przestępstwa z roku 1939, zaś Raffles – z 1900. Podejmuję tu kwestię ogromnej i zasadniczej różnicy w moralnym klimacie tych dwóch utworów oraz zmian w zapatrywaniach społecznych, których różnica ta jest zapewne następstwem. Obecnie Raffles zawdzięcza swój urok częściowo nasyceniu klimatem epoki, częściowo zaś technicznej doskonałości fabuły. Hornung był pisarzem bardzo sumiennym i, w swoim gatunku, bardzo zdolnym. Każdy miłośnik biegłości literackiej nie może go nie podziwiać. Jednak coś prawdziwie szokującego i dotyczącego głównego bohatera; coś, co spowodowało, że jego nazwisko przechowało status synonimu nawet do naszych czasów (nie dalej jak kilka tygodni temu, rozpatrując sprawę włamania, sędzia nazwał oskarżonego „Rafflesem w realnym życiu”), polega na tym, iż jest on dżentelmenem. Autor prezentuje go czytelnikom – zaś fakt ów nieustannie podkreślają liczne fragmenty dialogów oraz wypowiadane mimochodem zdania – nie jako człowieka uczciwego, który zszedł na złą drogę, lecz jako absolwenta „public school”, który zszedł na złą drogę. Wyrzuty sumienia, ilekroć ich doświadcza, są natury wyłącznie społecznej: oto okrył on hańbą „starą budę”, utracił prawo zaliczania się do „porządnego towarzystwa”, zaprzepaścił swój status amatora, stając się łajdakiem. Zarówno on sam, jak i Bunny nie wydają się zbytnio przekonani, że kradzież sama w sobie jest złem, choć trzeba przyznać, że Raffles raz jeden usprawiedliwia swoje poczynania rzuconym od niechcenia stwierdzeniem, iż „podział majątku jest i tak zupełnie niesprawiedliwy”. Ci dwaj uważają się nie tyle za grzeszników, ile za renegatów lub po prostu za wyrzutków społecznych. A zasady etyczne, jakimi kieruje się większość z nas, są mimo wszystko nadal tak bliskie zasadom Rafflesa, że jesteśmy przeświadczeni, iż jego przypadek jest szczególnie paradoksalny. No bo proszę, facet z towarzystwa i z West Endu – i włamywacz! Ale heca, prawda? Lecz gdyby był hydraulikiem albo, dajmy na to, handlarzem sałatą, który okazał się bandytą? Czy byłoby to równie niesłychane i szokujące? Bynajmniej – choć motyw „podwójnego życia”, czyli egzystencji w powszechnym szacunku, służącej maskowaniu występku, jest tu także obecny. Nawet Charles Peace w swoim księżym kołnierzyku wydaje się nieco mniejszym hipokrytą niż Raffles przyodziany w klubowy blezer Zingari.

Raffles, ma się rozumieć, celuje we wszystkich sportach i grach, jednak najstosowniej było uczynić go zawodnikiem krykieta. Pozwala to nie tylko na częste porównywanie jego przebiegłych zagrywek jako serwującego z przebiegłością w złodziejskim fachu, lecz też na dokładne określenie charakteru przestępstw, jakie popełnił. Wbrew utartemu mniemaniu krykiet wcale nie jest w Anglii grą popularną – na przykład nie dorównuje pod tym względem piłce nożnej – dobrze jednak wyraża ugruntowaną cechę brytyjskiego charakteru, mianowicie skłonność do przedkładania „formy” bądź „stylu” nad sukces. Dla każdego prawdziwego miłośnika krykieta runda z dziesięcioma rzutami może być „lepsza” (czyli bardziej elegancka) aniżeli runda z setką rzutów; ponadto krykiet jest jedną z niewielu dyscyplin sportowych, w których amator może prześcignąć zawodowca. Jest to gra pełna rozpaczliwych nadziei i nieoczekiwanych zwrotów fortuny, a jej prawidła zostały tak niejasno sformułowane, że ich interpretacja zależy częściowo od etyki. Gdy na przykład Larwood praktykował w Australii technikę „body-line bowling”, zasadniczo nie łamał żadnych reguł, lecz po prostu czynił coś, co uchodziło za nieuczciwe. Ponieważ spotkania krykietowe trwają długo, a w dodatku jest to gra kosztowna, pozostaje w przeważającej mierze grą wyższych klas, a w ogólnym przeświadczeniu nierozłącznie związany jest z takimi pojęciami jak „dobry styl”, „uczciwa gra” itd., jego popularność u nas spada, czemu towarzyszy coraz słabsze przestrzeganie zasady „nie kop leżącego”. Krykiet zdecydowanie nie jest grą XX wieku i niemal wszyscy „nowocześnie myślący” gardzą nim. Na przykład naziści dokładali starań, by zniechęcać obywateli do uprawiania tej gry, mimo że od zakończenia poprzedniej wojny zyskała w Niemczech pewne wzięcie. Czyniąc Rafflesa jednocześnie zawodnikiem krykieta i włamywaczem, Hornung nie tylko pozwalał mu, w sposób wiarygodny, ukrywać niecne poczynania, lecz też ukazywał najbardziej dramatyczny kontrast moralny, jaki mógł sobie wyobrazić.

Raffles, w nie mniejszym stopniu niż Wielkie oczekiwania i Czerwone i czarne, jest opowieścią o snobizmie, a jako utwór literacki niezmiernie zyskuje na tym, że pozycja społeczna głównego bohatera jest tak niepewna. Mniej finezyjny pisarz uczyniłby „dżentelmena włamywacza” parem, a przynajmniej baronetem. Jednak Raffles pochodzi z wyższej warstwy klasy średniej i jest akceptowany przez arystokrację wyłącznie ze względu na swój urok osobisty. „Należeliśmy do Towarzystwa, jednak nie byliśmy z Towarzystwa” – powiada do Bunny’ego w końcowych partiach książki; mówi również: „Zapraszano mnie ze względu na to, że grałem w krykieta”. Zarówno on, jak i Bunny akceptują bez zastrzeżeń wartości „wytwornego Towarzystwa” i natychmiast weszliby w to środowisko na stałe, gdyby tylko zgarnęli wcześniej odpowiednio pokaźne łupy. Nieustannie zagrażająca im perspektywa upadku jest tym straszniejsza, że ich „przynależność” jest wątpliwa. Książę, który odbył karę więzienia, nadal pozostaje księciem, podczas gdy poszukujący przyjemności hedonista, jeśli bodaj raz okrył się hańbą, traci swój status. Końcowe rozdziały książki, kiedy to Raffles zostaje zdemaskowany i żyje pod przybranym nazwiskiem, tchną atmosferą „zmierzchu bogów”, klimatem duchowym przypominającym nastrój wiersza Kiplinga „Gentleman Rankers”:

Ja, kawalerzysta – Trzymający sześć koni! – itd.

Odtąd Raffles należy już – nieodwracalnie – do „kohort potępionych”. Nadal może dokonywać włamań, lecz drogę do Raju ma już zamkniętą, ów Raj zaś to Piccadilly i MCC. W świetle reguł moralnych rodem z brytyjskiej „public school” w tej sytuacji można się zrehabilitować tylko w jeden sposób – ginąc w bitwie. I rzeczywiście – Raffles ginie, walcząc przeciw Burom (wytrawny czytelnik domyśli się tego już na początku), a w oczach Bunny’ego oraz autora zmazuje to zeń wszelkie winy.

Obaj – Raffles i Bunny – nie mają, rzecz jasna, żadnych przekonań religijnych ani właściwie żadnych określonych zasad etycznych; przestrzegają po prostu, na wpół odruchowo, pewnych reguł postępowania. Jednak właśnie tutaj widać głęboką różnicę na płaszczyźnie moralnej pomiędzy Rafflesem i Nie ma orchidei. Ostatecznie są oni dżentelmenami i takich standardów, jakich się trzymają, po prostu nie jest przyjęte naruszać. Są rzeczy, których zwyczajnie się „nie robi” – i żadnemu z nich coś takiego nawet przez myśl nie przejdzie. Przykładowo, Raffles nigdy nie złamie zasady gościnności. Wprawdzie dokona kradzieży w domu, w którym przebywa w charakterze gościa, lecz jego ofiarą będzie zawsze ktoś inny z zaproszonych gości, nie gospodarz. Nigdy też nikogo nie zabija, kiedy tylko jest to możliwe, unika stosowania przemocy i działa nieuzbrojony. Uznaje przyjaźń za rzecz uświęconą, wobec kobiet zaś jest rycerski, lecz i niezbyt moralny. Podejmuje dodatkowe ryzyko w imię „sportowego ducha”, a czasem powodowany tylko względami estetycznymi. No i przede wszystkim jest żarliwym patriotą. By uczcić diamentowy jubileusz („Od sześćdziesięciu lat, Bunny, rządzi nami absolutnie najwspanialsza monarchini, jaką kiedykolwiek oglądał świat”), odsyła królowej pocztą starożytny złoty puchar, który zrabował z British Museum. Kradnie też, częściowo z motywów politycznych, perłę, którą niemiecki kajzer wysłał jednemu z wrogów Wielkiej Brytanii, a gdy w wojnie burskiej Anglicy zaczynają doznawać niepowodzeń, żyje tylko jedną myślą, mianowicie, jak znaleźć się na pierwszej linii walk. Na froncie demaskuje szpiega, płacąc za to jednak ujawnieniem prawdziwej tożsamości, a potem umiera chwalebnie, ugodzony burskim pociskiem. Dzięki tej kombinacji przestępstw i patriotyzmu przypomina niemal współczesnego sobie Arsene Lupina, który również wyrównuje rachunki z niemieckim cesarzem, a swoje wielkie grzechy przeszłości zmazuje wstępując do Legii Cudzoziemskiej.

(…)

Książkę można kupić we wSklepiku.pl!

tytuł
tytuł

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych