Poezja NOWACZEWSKIEGO fabuła WIERSZA. Recenzja

fot. Materiały promocyjne
fot. Materiały promocyjne

Z pisaniem o poezji jest ten problem, że każda analiza bądź recenzja zawiera więcej słów niż cały zbiór omawianych utworów. Stwarza to pewne zjawisko: Poezja staje się analizowana tylko w wąskich gronach. Teksty na jej temat znajdziemy tylko na stronach jej poświęconych, w mainstreamie literackim i ludzkiej świadomości zbiorowej funkcjonują jedynie nazwiska wybitnych, czcigodnych noblistów i weteranów, ewentualnie poetyccy bandyci rodzaju Marcina Świetlickiego. A normalny poeta? A komu on potrzebny!

W porządku, pomyślą Państwo, że ten przydługi wstęp czemuś ma służyć i istotnie czemuś służy. Zwykły poeta, człowiek (ktoś rzuci – osobnik) funkcjonujący w pewnej wrażliwości nie wzbudza jakichkolwiek emocji w odbiorcy nie funkcjonującemu w poezji. Mało tego – prawie każdy woli poczytać prozę, powieść, aniżeli przeżywać metafizyczne dreszcze przy poezji. Poezja nie jest już nikomu potrzebna, została wyrzucona. Jakieś wierszyki, dla mamy, taty, na dzień dziecka, na urodziny kuzyna, no to tak – kupimy, bo to ma dla nas formę funkcjonalną, utylitarną. Kupujemy śrubokręt na dzień mamy czy taty, no tylko, że to nie śrubokręt a książeczka z wierszykami.

A ja się przy tej okazji chcę uczepić pewnego poety, nie dlatego, że to Pomorzanin i akurat pisze o sprawach dla nas bliskich, ale też dlatego, że facet z uporem realizuje ideał poety klasycznego. Nie buduje wokół siebie sensacji, gdzie wiersze stanowią może 10 proc. treści, a i one nie są najważniejsze. Artur Nowaczewski żyje poezją i dla poezji, a nawet jak pisze prozę (jak jego reporterskie „Dwa lata w Phenianie”) to też pisze to w sposób tak poetycki, że lektura staje się rejsem przez ocean słów. I to rejsem na naprawdę luksusowym statku.

Wcześniej jednak, przed Phenianem, Nowaczewski wydał tomiki „Commodore 64” oraz „Elegia dla Iana Curtisa”. Jakimś cudem te dwa tomiki wciąż są dostępne i proste do nabycia, toteż postanowiłem sięgnąć do nich i je sobie przypomnieć. Efekt? Gdybym był miłośnikiem poezji pewnie bym ją tu Państwu fachowo zanalizował. Ale miłośnikiem poezji nie jestem, nie znam się na niej, siedzę w prozie. I właśnie stąd te wiersze są jakby adresowane do mnie.

Każdy wiersz Nowaczewskiego to nie zestaw przeżyć, wewnętrznych wiatrów targających duszą poety. To opowieści. Maleńkie historyjki, zamknięte w kilkudziesięciu słowach. Czyta się je, naprawdę, po to by dowiedzieć się „co będzie dalej”. O przeżyciach mówiłem – tak, one tam też są, oczywiście, mówimy wszak o poezji. Nowaczewski nie jest przecież kimś kto pisze rymowane historyjki. To coś innego – poeta mówi nam o swoich przygodach codziennych. O starszych paniach, które pytają go o pierwszy wiersz, o tym jakiej muzyki słucha i dlaczego, o lekturze starych magazynów dla graczy (swoją drogą – element wyjątkowo bliski także i mnie. Wyrasta tu między nami pewna pokoleniowa więź, w której obaj odnajdujemy hasła i tematy zrozumiałe dla nas, dla innych – nie), o słynnym, zmarłym, czytelniku takiej gazety, broniącym wyższości Atari nad PC i w tym wszystkim jest z jednej strony wspomnienie, z drugiej opowieść, z trzeciej fabuła, a na koniec jeszcze zaproszenie w podróż po meandrach wspomnień wspólnych pokoleniu. Zachwycam się? Tak, czemu mam się czymś nie zachwycić, choć zdaję sobie sprawę, że wiersze te, dla czytelnika starszego (wychowanego na klasycznej, noblowskiej poezji) czy młodego (dla którego poezja to lekcje polskiego w szkole i książeczki z wierszykami na dzień matki) będą być może niezrozumiałe.

Mówiłem już, że nie lubię poezji, wolę prozę. Lubię zwartą formułę, klarowną narrację. Sęk w tym, że poezja Nowaczewskiego właśnie taka jest. Klarowna (wręcz mistrzowska) językowo, mająca fabułę i wciąż – jak poezja – grająca na emocjach. A ja tylko pytam: czemu Nowaczewski nie jest jeszcze szeroko znany?

Arkady Saulski

tytuł
tytuł

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych