LUCY. Drzewo życia w wersji Taxi. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Luc Besson po kilkuletniej zadyszce w końcu wrócił do najlepszej formy. Choć jego nowy film to pseudofilozoficzny i postmodernistyczny miszmasz, broni się doskonale. Besson z urwisowskim wdziękiem łączy elementy z „Nikity” i „Drzewem Życia” Malicka, bezczelnie czerpiąc z całej masy innych filmów. Niemniej jednak opowieść o kobiecie wykorzystującej 100% obszarów mózgu jest ożywcza i piekielnie wizjonerska.

Luc Besson, którego można śmiało nazwać czołowym postmodernistą kina europejskiego od czasu porażki jego „filmu życia”, jak samo go nazywał, czyli „Joanna d'Arc” z 1999 roku zajął się głównie produkcją i pisaniem najróżniejszych strzelanek w stylu „Uprowadzonej” czy „Taxi”. Autor „Wielkiego Błękitu” i „Leona Zawodowca” oznajmił nawet, że porzuci reżyserowanie filmów. Jednak powrócił rok temu „Porachunkami” z Robertem De Niro. Choć w filmie widać było przebłysk dawnego geniuszu najsłynniejszego francuskiego reżysera ostatnich 30 lat, to ostatecznie obraz okazał się być porażką na niemal wszystkich polach. Besson jednak jeszcze raz się podniósł z desek i zaprezentował swój najbardziej odjechany i jednocześnie najlepszy od czasu „Piątego Elementu” film.

Pomysł na fabułę „Lucy” jest nowatorski i banalny. Czyli innymi słowy jest klasycznie Bessonowski. Oto mieszkająca w Tajwanie Amerykanka Lucy ( Scarlett Johansson) zostaje pewnego razu podstępnie porwana przez mafię. Tajwańscy gangsterzy produkują narkotyk CPH4, będący sztucznie wytworzoną mieszanką na bazie substancji pochodzącej od ciężarnej kobiety, która powoduje w 6 miesiącu życia płodowego kształtuje znacząco dziecko. W małych dawkach narkotyk jest tak fenomenalny, że może zmieść wszystkie inne drugi w Europie. Mafia chce go przemycić do największych stolic wszywając go w podbrzusze porwanych. Przez przypadek niebieskie granulki wylewają się jednak w brzuchu Lucy, wpływając na stan jej mózgu. Ma supernaturalne zdolności fizyczne jak bohaterowie „Matrixa”, i mentalne zdolności Ala Pacino z „Adwokata diabła”. Wszystko dzięki temu, że nie wykorzystuje jak reszta ludzkości 10 proc mózgu. Lucy dobija do 100 procent. Za pomocą swoich zdolności zamierza rozprawić się z szefem mafii (Choi Min-sik znany z „Old Boya”), ale pomóc profesorowi Norman (jak zawsze majestatyczny Morgan Freeman), który od 20 lat zajmuje się badaniem możliwości powiększenia obszaru wykorzystania mózgu.

Samo założenie filmu jest absurdalne, bowiem naukowcy dawno obalili mit „10 proc. wykorzystania mózgu” przez człowieka. Nie przeszkadza to jednak Bessonowi snuć cudownie głupawą ocierającą się o New Age krwawą opowieść gangsterską, zanurzoną w pseudofilozoficznym sosie. Na szczęście Besson bezczelnie czerpiący garściami z metafizycznego „Drzewa życia” Terrence’a Malicka czy „Jestem Bogiem” nie kreuje się na mędrca. Od pierwszych do ostatnich scen widowiskowego, neobarokowego filmu czuć mrugnięcie okiem Francuza. Nie ma w filmie dystansu Tarantino, ale doskonale wyreżyserowany ( kapitalna scena samochodowa na ulicach Paryża) „balet śmierci”, przepojony infantylnie zrozumianą „2001.Odyseja kosmiczna” Kubricka, zachwyca specyficzną lekkością.

Besson kocha mocne kobiety nie mniej niż Tarantino i potrafi nawet ze świętej Kościoła zrobić kolejne wcielenie Nikity. Lucy, której charakterologiczną głębie w scenie rozmowy telefonicznej z matką perfekcyjnie oddała Johansson, to bowiem kolejne wcielenie Bessonowskiej „kobiety z cojones”. Ba, z taką pewnością i gracją mogłaby strzelać do idealnie komiksowych gangsterów dorosła Matylda z „Leona Zawodowca”. Ostatecznie Besson odpływa w historii nowej świętej, która chce odmienić losy całej ludzkości i totalnie daje się ponieść chłopięcej fantazji, która bez uroku, talentu tego niezmordowanego postmodernisty byłaby nieznośna. Ten jednak z konsekwencją i zgrabnym podkręceniu magnetyzmu Johansson potrafi wyjść obronną ręką z najbardziej absurdalnych scen. W rękach twórcy „Angel-A” nawet idiotyczne teorie doskonale się ogląda. Czy nie o to chodzi w rozrywkowym kinie?

Łukasz Adamski

4/6

„Lucy”, reż. Luc Besson, dystr: United International Pictures Sp z o.o.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych