WSZYSTKO STRACONE. Łącznie z nadzieją? RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jeden aktor. Kilka zdań padających w całym filmie. I walka z oceanem. Dzięki wielkiej roli Roberta Redforda udało się coś, o czym marzy wielu reżyserów. Nie wierzyłem, że taki film może być interesujący, i choć moje serce leży bliżej metafizycznego „Życie Pi”, to do bólu realistyczny i surowy film J.C Chandora mnie porwał.

Film zaczyna się od głosu narratora, który przeprasza za porażkę jakiej doświadczył na morzu. Czy te kilka zdań, które słyszymy ( więcej w całym filmie prawie nie pada) to słowa kierowane do rodziny? A może do Boga? Czy jednak jest to pretensja do samego siebie? Nie będzie dane nam tego się dowiedzieć. Tak jak nie dowiemy się kim jest amerykański żeglarz, przemierzający samotnie Ocean Indyjski. Poznajemy go, gdy po przebudzeniu na jachcie zauważa, że dno kajuty jest wypełnione wodą, która wylewa się z dziury po zderzeniu z zagubionym na morzu kontenerem. Żeglarz próbuje naprawić śmiertelnie niebezpieczną szkodę. Jednak w tym samym czasie na horyzoncie pojawia się sztorm, który spowoduje, że bohater będzie musiał zmierzyć się ze swoimi słabościami, żywiołem i wizją śmierci.

W pewnym momencie filmu żałowałem, że żeglarz nie jest umiejscowiony w szerszym kontekście, jak ostatecznie zrobiono w „Pogrzebanym”, „Grawitacji” czy „127 godzin” z bohaterami będącymi też w centrum opowieści, których przeszłość jednak poznajemy. Skąd przybywa żeglarz we "Wszystko stracone"? Kim jest? Czy ma rodzinę? Czy jest fascynatem technicznych nowinek, który musi stanąć w obliczu siły natury? Czy może wierzy, że znany mu dobrze ocean, z którym żył do tej pory w harmonii nie jest w stanie mu zagrozić? Słusznie jednak J.C Chandor zrezygnował z takiego rozłożenia akcentów, skupiając uwagę na czystej walce człowieka z żywiołem. Ma to na pierwszy rzut oka pewne wady. Trudniej jest bowiem utożsamiać się z bohaterem, który w zasadzie jest nam obcy. Całe przywiązanie do niego opiera się na obserwacji walki z siłami oceanu człowieka, który musi uruchomić w sobie pierwotne instynkty. Oczywiście za powodzeniem takiego zabiegu stoi zawsze główny aktor. Robert Redford poradził sobie z rolą doskonale, budując jej głębię na minimalnych środkach wyrazu. Początkowy stoicyzm żeglarza powolutku zamienia się w strach, zwątpienie, aż w końcu eksploduje w przypływie utraty nadziei na ratunek. 77 letni Redford nie tylko imponuje sprawnością fizyczną, ale wchodzi w rolę bardzo emocjonalnie. Takiego Redforda nie widziałem od jego najsłynniejszych ról w latach 70-tych. Jego szalenie trudna rola (jak zbudować postać bez poznania jej backgroundu?) jest podparta fenomenalnymi **zdjęciami Franka G. DeMarco, który nie skupia się na ukazaniu w szerokim ujęciu „gniewu oceanu", pozwalając nam obserwować jej piekielną siłę oczami żeglarza.

Roman Polański powiedział przy okazji „Wenus w futrze”, że marzył by zrobić film z dwoma aktorami, pobijając liczbę trzech osób w „Nożu w wodzie” ( notabene nakręconym też na wodzie). Ciekawe jak wielki reżyser poradziłby sobie budując film wyłącznie wokół jednej postaci. Oglądając „Wszystko stracone” jestem skłonny przyznać, że pewnie nieznacznie lepiej.

5/6

Łukasz Adamski

„Wszystko stracone”, reż: J.C Chandor, dystr DVD: Tim film studio

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych