SEKSTAŚMA - komedia erotyczna z przesłaniem. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kadr z filmu "Sekstaśma" (2014)
Kadr z filmu "Sekstaśma" (2014)

Mogłoby się wydawać, że weekendowy filmik ze szczyptą pikanterii mógłby być posądzony o wszystko, oprócz refleksyjnego charakteru. A jednak Jake'owi Kasdanowi udało się dokonać tej sztuki.

Jego film zasadniczo nie wychodzi poza ramy głupkowatej jankeskiej komedii, w który widzimy szczęśliwe rodzinki wijące swoje gniazdka w domkach obłożonych sidingiem, które okalają wielkie jak "Orliki" marzeń Donalda Tuska trawniki. Tak jest również w przypadku głównych bohaterów filmu: Annie (Cameron Diaz) i Jaya (Jason Segel), młodego małżeństwa, które ma rozkoszne dzieciaki, gromadę przyjaciół i zawody w których mogą się realizować.

Niestety praca nad wszystkimi aspektami życia sprawia, że brakuje czasu na to, co stanowiło fundament na początku - sex. I tak, dostajemy piękną retrospekcję tego, co działo się, gdy Annie i Jay zostali parą - dzikie, niemal zwierzęce pożądanie łaknące niemal każdej chwili i miejsca (bez względu czy mówimy o parku, bibliotece czy samochodzie) na swoje spełnienie. Potem pozostało już tylko zmęczenie i obojętne sypianie obok siebie.

Dlatego para wpada na pomysł, aby dodać szczyptę pikanterii do własnej alkowy i postawia nakręcić... sekstaśmę (dla niewtajemniczonych: nagrać swoje miłosne igraszki). Niestety tablety z zakazanym plikiem idą w niepowołane ręce, co pociąga za sobą szereg nieprzewidzianych zdarzeń.

Właściwie ten film ma w sobie taką samą dawkę infantylizmu, jak inne podobne produkcje made in USA. Głupie gonitwy, kretyńskie wyrazy twarzy wyrażające przerysowane zdziwienie, zachwyt czy zaskoczenie i wszelkie rozmówki o niczym między parą słitaśnych przyjaciół. Tyle, że w obiektywie Kasdana ma to formę celowego pastiszu, który skłania do refleksji nad kondycją współczesnych ludzi, którym codzienna gonitwa zabiera to, co w człowieczeństwie najcenniejsze - poczucie bliskości i czułości. Można zauważyć również subtelnie podaną krytykę kreacji korpospołeczeństwa w którym, jak śpiewa zespół Farben Lehre: "Nic nie jest takim, jakim być się wydaje". I tym sposobem widzimy szkolnego prymusa, który nie waha się szantażować dorosłych, szefa prorodzinnej firmy, który okazuje się narkomanem i zbokiem czy przykładnego małżeństwa niewahającego się podglądać przyjaciół "w akcji".

Najśmieszniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że cała puenta filmu zostaje wyrażona przez machera branży porno, który przeobraża się niemal w głos sumienia współczesnych zagubionych małżeństw.

Ot, taki postmodernistyczny, japiszoński moralitet. W sam raz do obejrzenia z Waszymi partnerami/partnerkami w czasie cichych dni.

Leon Wysocki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych