Dlaczego ten film został okrzyknięty przez wielu krytyków arcydziełem i zdobył Złotą Palmę w Cannes? Historia młodzieńczego odkrywania własnej seksualności, wielkiej miłości, którą dotyka rutyna związku, i w końcu opowieść o dojrzewaniu, porzucaniu nastoletniego infantylizmu w drodze ku dorosłości- to wszystko było przez kino eksploatowane na najróżniejsze sposoby. "Życie Adeli: Rozdział 1 i 2" dobrze opowiedziana przez Abdellatifa Kechiche historia miłosna, która różni się od podobnych tego rodzaju filmów głównie fantastycznym, naturalnym aktorstwem i paradokumentalną narracją. Aha i jeszcze coś powoduje, że film został tak z fetyszyzowany. Jest to opowieść o miłości lesbijskiej z licznymi pornograficznymi scenami, które momentami przebijają prowokacje Larsa Von Triera „Nimfomanka”.
Abdellatifa Kechiche opowiada historię 15 letniej Adele, która z pozoru jest zwykłą współczesną francuską nastolatką. Imprezuje, „zalicza” kolejnych chłopaków ( seks nieletnich na ekranie już dziś nie szokuje, co dowodzi w jakim miejscu cywilizacyjnym stoimy) i zmaga się z nauką w liceum. Jednak pewnego dnia mija na ulicy tajemniczą Emme- niebieskowłosą lesbijkę studiującą na ASP. Ponowne spotkanie dziewczyn w barze dla gejów rozpoczyna burzliwy kilkuletni związek między dziewczynami. Związek pełen wzlotów i dołków z typowymi objawami jego etapowości. Ten konflikt charakterów, oczekiwań i w końcu rozczarowanie monotonią genialnie został już obnażony choćby w „Take This Waltz”.
Film Kechiche trochę pod tym kątem przypomina kanadyjską perełkę Sary Polley, choć kładzie nacisk na inne aspekty opisu ciemnych stron każdego związku. Nie można zapominać, że „Życie Adeli” to film gloryfikujący homoseksualizm. Mimo, że obraz powstał w zlaicyzowanej Francji, która homo-rewolucje ma dawno za sobą, i tak piętnuje się w nim „homofobię” otoczenia, brak otwartości na inność rodziny osoby pragnącej „coming outu”. Robi to jednak delikatnie, co pewnie wynika z tego, że Francja jest już dawno na kolejnym etapie wbijania do głów obywatelom, że „nie ma tolerancji, dla wrogów tolerancji”. Pochodzący z Tunezji reżyser chyba nie przez przypadek postanowił wyeksponować seksualną stronę związku Adeli i Emmy. Oglądając „Życie Adeli” trudno jednak nie odnieść wrażenia, że Kechiche świadomy potrzeby rozgłosu, celowo podkręcił sceny lesbijskiego seksu, przebijając zarówno Bernardo Bertolluciego jak Larsa Von Triera Nic tak nie pomaga filmowi jak darmowa reklama oparta na oburzeniu. Niestety tym samym Tunezyjczyk przekroczył kolejną granicę pornografizacji kina, która ostatecznie będzie miała fatalny wpływ na „najważniejszą ze sztuk”. 28 letnia Lea Seydoux i 19-letnia Adele Exarchopoulos opowiadały już po sukcesie filmu, że czuły się na planie jak prostytutki zmuszane nieraz przez 6 godzin (sic!) do prawdziwego seksu przez reżysera. Niepotrzebne pornograficzne sceny rzucają ostatecznie cień na historię powodując zasadne pytanie o to czy reżyser przez tanie skandalizowanie nie chce przykryć banalności swojej historii.
Co mają wnosić sceny widziane do tej pory w lesbijskim porno? Czym wzbogacają główne bohaterki? O ile w napuszonym „Ostatnim Tango w Paryżu” jakoś definiowały charaktery bohaterów, o tyle tutaj mają albo wyłącznie oswoić społeczeństwo z gejowskim seksem bez cenzury, albo szokować jak u zwariowanego Duńczyka od „Nimfomanki”. Nie zapominajmy też, że pierwsza scena ( kręcona 10 dni!) seksu rozgrywa się między 15 latką i osobą dorosłą. Czyż nie jest to oswajanie z pedofilią, z którą na innych obszarach wszyscy tak ostro walczą? Celebrowanie seksu nieletniej bohaterki budzi co najmniej niesmak i moralny sprzeciw.
Doceniam, że Kechiche nie rozdziera szat i nie histeryzuje opowiadając o lesbijskiej miłości. Ciekawie stara się budować rozwój emocjonalny i intelektualny Adele, choć ostatecznie nie odkrywa nic nowego. Czy związek naszpikowanej Sartr’em lewaczki może być harmonijny z daleką od fascynacji filozofią przedszkolanką? Czy różne życiowe priorytety i charakter pracy rozbijający związek jest czymś odkrywczym? Niemniej jednak ta banalizacja jest znośna dzięki aktorstwu. Fenomenalna jest rola młodziutkiej Exarchopoulos dająca czystą przyjemność obcowania z naturalnym aktorstwem, znanym z kina Woody Allena z lat 70-tych. Szkoda, że kapitalne długie i powolne ujęcia, które śledzącą z pietyzmem malujące się na twarzy Adele emocje są przykrywane przez wrażenie taniego skandalizowania erotyką. Nawet Julie Maroh, autorka komiksu, na podstawie którego powstał scenariusz, zarzucają reżyserowi epatowanie pornografią, która wypaczyła sens historii.
„Życie Adeli. Rozdział 1 i 2” prawdopodobnie nie odniósłby takiego sukcesu, gdyby nie pro gejowskie przesłanie. Co bowiem film mówi nam więcej o istocie związku i jego etapowości, niż znane filmy traktujące o tym problemie? „Miłość nie zna płci”- to wyświechtane hasło powinno być podtytułem tego obrazu. Nie widzę innego przesłania ideologicznego filmu, który zawojował Cannes i zupełnie niesłusznie pokonał w konkursie choćby błyskotliwy japoński „Jak ojciec i syn”.
Łukasz Adamski
„Życie Adele. Rozdział 1i 2”, reż: Abdellatifa Kechiche. VOD.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251796-zycie-adeli-traktat-o-zwiazku-zepsuty-przez-pornografizacje-recenzja