LŚNIĄCE DZIEWCZYNY. Morderczy wehikuł czasu. Recenzja

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Lauren Beukes to wschodząca gwiazda literatury południowoamerykańskiej, tej bardziej popkulturowej. W drugiej wydanej u nas powieści „Lśniące dziewczyny” opuszcza fantastycznie przemieniony Johannesburg („Zoo City”) i przenosi nas do dwudziestowiecznego Chicago. I ta powieść została obsypana nagrodami, a dzięki Leonardo Di Caprio i jego Appian Way zapewne czeka nas serial o serial killerze i szukającej go dziewczynie. Słowem, mamy do czynienia z literackim hitem z zagranicy i nie powinniśmy kręcić nosem.

Tak się dzisiaj pisze powieści z gatunkowego pogranicza – powieść Beukes to kryminał z seryjnym mordercą, który pożycza od fantastów wątek mrocznego domu (Domu), podróżującego w czasie (adres się nie zmienia) w przedziale lat 1929-1993. A może to fantastka, szukając inspiracji, pożyczyła sobie od realistów schemat powieści detektywistycznej. Pomysł z podróżami w czasie wzięty jest raczej z SF, ale sam nawiedzony dom i jego zabójczy lokator przypominają raczej horror czy urban fantasy. Sama fabuła opiera się na śledztwie, trochę nieklasycznie prowadzonym przez niedoszłą ofiarę zabójcy – otóż kilka lat temu bohaterka omal nie została zamordowana, a intuicja mówi jej, że inne zabójstwa to też jego sprawka. Dziwne to śledztwo, skoro na fotografiach dawnych zbrodni odkrywa przedmioty niekompatybilne czasowo z epoką… Aha, pomaga jest w nim pewien trochę starszy mężczyzna, szef, mentor, przyjaciel. Będzie romans czy nie będzie, oto jest pytanie.

Od innych pozycji traktujących o seryjnych mordercach, gdzie nie wiadomo, czy się ich bać, czy podziwiać, antybohatera Beukes odróżnia antypatyczność i jakaś taka nijakość, nie ma tu ani śladu choćby niechętnego podziwu, czytelnik ma za to poczuć empatię wobec kobiet-ofiar przemocy. To nie Dexter czy Hannibal, tu najważniejsza jest ofiara przemocy i jej sposób radzenia sobie z traumą – trochę w myśl zasady „co mnie nie zabije, to mnie umocni”.

Pani detektyw prowadzi owo śledztwo w roku 1993, a ma się wrażenie, że to są jakieś czasy prehistoryczne, równie odległe jak Wielki Kryzys. Rzuca się w oczy brak komórek i Internetu – jak ci ludzie sobie rodzili? Tymczasem nasz killer sobie w różnych czasach w Chicago i morduje kolejne „lśniące” dziewczyny. (owe lśnienie ma oznaczać prawdopodobnie jakiś potencjał młodości). Tu autorka trochę się zapędza i w roli ofiar nie ukazuje zwykłych dziewczyn, tylko przeróżne outsiderki będące mniej lub bardziej na bakier z systemem i czuje bratnią duszę z transseksualistami, czarnoskórymi w rasistowskich latach czterdziestych i innymi poszkodowanymi przez niesprawiedliwy świat (wszystko się jej kojarzy z apartheidem)… Zwłaszcza wątek aborcji irytuje najbardziej – patrzcie, jak mroczne były lata siedemdziesiąte, kiedy to biedne kobiety były zmuszone dokonywać nielegalnych aborcji, no po prostu skandal.

Gdy oko kamery przełącza się na inne kobiety, narracja skacze po różnych rozdziałach dwudziestego wieku, od lat dwudziestych, poprzez wojnę i dalej – morderca nie próżnuje. Mamy też wątek polski w postaci niejakiego Bartka, pijaczka (w końcu to Chicago…) – choć zdaje się, że jedyne słowa wygłaszane przez niego to wiązanka przekleństw. W ramach pomocy w researchu Polacy pomogli autorce znaleźć odpowiednie mięso do rzucania, o czym wspomina w podziękowaniach. Cóż, to pewnie taki nasz towar eksportowy.

Beukes celuje w miłośników i fantastyki, i powieści detektywistycznej, i jeśli lubimy takie mieszańce, docenimy robotę pisarki. Nie ma w książce nadmiernego epatowania makabrą, choć czasem jedno obrazowe zdanie wystarcza, by zrobiło się słabo. Poszatkowana chronologicznie narracja tu jest usprawiedliwiona podstawowym konceptem skoków w czasie. Bohaterów i różne epoki Beukes opisuje w paru zdaniach i generalnie nie ma tu wodolejstwa. Odniosłem jednak wrażenie, że powieść napisana została trochę pod krytyków, którzy docenią autorkę za jej słuszne poglądy na wszystko i za nieklasyczne zespawanie fantastyki z kryminałem.

Lauren Beukes, Lśniące dziewczyny (The Shining Girls). Tłum. Katarzyna Karłowska. REBIS, Poznań 2014.

Sławomir Grabowski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych