Z Markiem Izydorczykiem - malarzem kolorystą, portal wNas.pl rozmawia o współczesnej sztuce, barwach z Marsa i o tym, co ocaleje z naszej cywilizacji.
Arkady Saulski: Jak określiłby Pan swoje malarstwo? Jest Pan kolorystą? A może zastosowałby jeszcze inne określenie?
Marek Izydorczyk: Może być „kolorysta”. Dziś np kładę na jeden element szkicu siedemset dwadzieścia odcieni barwy. Zwykle na moich obrazach, każdy kolor występuje w tysiącu odcieni. Szukam nowych - nadzieje na poznanie nieodkrytych kolorów wiązałem nawet z kosmiczną misją na Marsa (śmiech).
Jak ocenia Pan współczesne, polskie malarstwo? Czy wyróżnia się ono jakoś na tle światowym? Europejskim?
Nie śledzę trendów naszego współczesnego malarstwa. Wiem o sukcesach polskich młodych grafików, twórców gier. Sam miałem takie ambicje… Stare malarstwo jest jednak zaborcze. Nie można być „trochę” malarzem. Sztuką rządzi Wall Street, po co nam zajmować się oceną?. Chyba że wypowiem: Piotr Michałowski - europejska perła. Potem - choćby się opatrzyć i osłuchać - nic. Ja nie patrzę na innych. To podglądactwo.
Maluje Pan zarówno surrealistyczne pejzaże, jak i portrety czy nawet wizerunki sportowców. Skąd taka rozmaitość tematów, inspiracji?
Wybór tematu zależy od okoliczności. Surrealistyczne klimaty łamię pociągnięciami pędzla i szkaradnymi „artefaktami”. No i rozsadzam kolorem. W jego doborze, surrealiści to raczej „druga liga”. Sportowcy,czy portrety - to dla mnie często stare wprawki malarskie. Nie zawsze byłem w tym dobry,ale pokazuję. W myśl zasady - krytykujesz - pokaż swoje. Lubię sam siebie lekko dyskredytować, ujawnić nędzę drogi mojego malarstwa. Bawi mnie, kiedy ktoś maluje od razu jak Beksiński. Jest lepszy ode mnie. Ludzi porusza uderzanie w czułe struny. Ale malarza - nie oszukasz.
Czy ciągnie Pana do malarstwa stricte realistycznego?
We własnym stylu - w tę stronę mnie pcha. Czasem liczę, ile czasu mi może zostało. Potrzebuje z trzydziestu lat,żeby rozstrzygnąć moje poszukiwania. Potem wakacje.Wtedy realistycznie zaprojektuję obraz. Tylko czy ludzie będą mieć jeszcze”oczy zdolne oglądać Velazqeza”, jak mówił David Stein.
Skąd czerpie Pan inspiracje do dzieł?
Normalnie. Z siebie,swoich przeżuć. Czasem śnią mi się obrazy, budynki wypełnione obrazami. Są najpiękniejsze. Pamiętam je ale nie sposób przenieść na płótno. Kiedy zaczynam szkic, widzę czystą kartę, płótno. Milczę. Mogę tak parę dni. Trochę to przypomina modlitwę, trans. Fajny stan,mam niestety rodzinę.
Wydaje się, że współczesność nie skłania do zatrzymania się i podziwiania malarstwa. Czy może jest inaczej? Sztuka daje nam możliwość oderwania się od tego współczesnego pędu?
Wielu ludzi kocha sztukę malarstwo To kwestia świadomości, wrażliwości. Także Pan Panie Arkady jest zapracowany, a jednak nie obojętny. Ostatnio porobiło się z kulturą obrazkową: obok mnie jest sklepik z chińskimi reprodukcjami. Ludzie pytają mnie czy maluję i tam „wstawiam”. Ostatnio ktoś powiedział, że zostanie na świecie: Dobro i Poezja. Nie wspomniał o Malarstwie. Jeśli będzie miał kto je ochronić ocaleje.
Rozmawiał Arkady Saulski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251618-marek-izydorczyk-nie-patrze-na-innych-to-podgladactwo-nasz-wywiad