NEW BONE w starym kinie RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W zeszłoroczne Walentynki zostałem fanem New Bone. Dowodzony przez trębacza Tomasza Kudyka krakowski kwintet grał wtedy niebiletowany koncert kilka kilometrów od mojego domu, prezentując materiał ze swojej najświeższej wówczas płyty „Destined”. Czy dzięki ich grze potworzyły się nowe związki, albo już istniejące weszły w nową, ściślejszą fazę? Tego nie wiem. Wiem, że ja na pewno uległem zauroczeniu muzyką zespołu, a „Destined” regularnie gości w moim odtwarzaczu. Akustycznego jazzu słucham wybiórczo z pewnych zasadniczych względów. Lubię ładne melodie, przemyślane kompozycje, a w jazzie często bywa tak, że czegośmy nie dokomponowali, to się doipmrowizuje. Zlinczujcie mnie, ale wolę z założenia bardziej komercyjne, zelektryfikowane fusion. U Kudyka i jego kompanów tego nie ma – improwizacje jak najbardziej, to wszak sól synkopowanego grania, ale New Bone wyprowadza je z pięknych, szlachetnych tematów. Dlatego kolejny artystyczny krok zespołu nie powinien zaskoczyć – kwintet wziął się za cudze utwory. Stare kawałki z czasów melodyjnego swingu, kompozycje Henryka Warsa i Bronisława Kapera.

W Polsce więcej mówi nazwisko Warsa, twórcy nieśmiertelnych szlagierów, które znają wszyscy Polacy, niezależnie od wieku. Mogą nie wiedzieć, ze to on napisał „Tyle miłości”, „Czy tutaj mieszka panna Agnieszka” albo „Sex appeal”, ale żeby nie znali? Takich cudów nie ma! Piosenki Warsa weszły do narodowej kultury, kropka. Ale kompozytor parał się też jazzem i muzyką filmową. Mało kto pamięta też, że pan Henryk równie gracko radził sobie po wojnie, tyle, że już w Hollywood, gdzie wylądował po demobilizacji armii Andersa. Kaper nie gorszy, tyle, że jego pamięta się głównie na Zachodzie. Pierwszy Polak, który zdobył Oscara za muzykę filmową (1954), autor kompozycji, które potem interpretowali Davis i Coltrane. Ale i on dołożył swoją cegiełkę do skarbnicy polskich piosenek, pisząc dla Jana Kiepury „Ninon”. W tym kontekście tytuł płyty „Folow Me” może wskazywać, że New Bone mają chrapkę na równie spektakularną karierę. Czego im życzę. Zanim jednak zostaną headlinerami festiwali w Montreux i Newport – posłuchajmy ich najświeższego wyrobu! Żeby nie było jednostajnie – za aranże odpowiadają trzej różni muzycy. Trzech pianistów z trzech różnych pokoleń. Najmłodszy z nich, Dominik Wania (ten sam, który dostał w tym roku Fryderyka za ujazzowienie Ravela), dołączył niedawno do New Bone, zastępując Pawła Kaczmarczyka. Pokolenie starszy Joachim Mencel to niespokojny duch – oprócz jazzowej pianistyki para się gospel w zespole New Life’m, ostatnio połączył jazz, elektronikę i poezję w projekcie El Greco, a teraz majstruje utwory na lirę korbową. Andrzej Jagodziński ma w tym gronie najdłuższe CV, grał chyba z każdym na polskiej scenie, a w swoim Trio namiętnie przerabia Chopina na jazz albo pisze koncerty fortepianowe mocno inspirowane wielkim romantykiem. Zgodnie z oczekiwaniami – nudno nie jest!

Panowie poszli na żywioł, podeszli do kompozycji nestorów z szacunkiem, ale bez nabożnej czci, czasem można wręcz mówić nie o trawestacjach, tylko o utworach na motywach klasyki. Jagodziński (podpisany przy aranżacjach wspólnie z Kudykiem) wydaje się dość zachowawczy – przy jego odczytaniach „Ach, śpij kochanie”, „Już nie zapomnisz mnie” i „Na pierwszy znak” nie rozbrzmiewa mi z tyłu głowy sakramentalne pytanie: „Jaka to melodia?”. Owszem, ciut poszatkował strukturę kompozycji, żeby uwypuklić riffy instrumentów dętych, ale nie aż tak bardzo. Bo przy opracowanym przez Wanię „Sex appealu” oryginalna melodia stanowi raczej pretekst do budowania własnej muzyki. Menclowi dostały się dwa utwory Kapera – o innym charakterze, wyłącznie instrumentalne. Temat z „Buntu na Bounty” – „Follow Me”, po prostu opatrzył bardziej swingową rytmiką. Jest tak nośny, że Kudyk, Wania i grający na saksofonie altowym Bartłomiej Prucnal dostają skrzydeł – jest co ogrywać, jest baza do budowania improwizacji – tak, jak na autorskich płytach kwintetu. A „While My Lady Sleeeps?” – konfrontacja z wersją Johna Coltrane’a ujmy krakowianom nie przynosi. Współpraca trębacza z saksofonistą – wzorcowa! https://www.youtube.com/watch?v=EXy5KURe52c

88Paradoksalnie, New Bone dość mocno rozwichrzyło to słodziutkie orkiestrowe granie i brzmi ono w sposób zdecydowanie mniej uładzony w porównaniu z własną muzyka zespołu. Purystom rozkochanym w cyklu „W starym kinie” może skoczyć gula. A mi nie skacze, ja to przyjmuję! Nie jest to wartość „dodana” do dorobku Warsa i Kapera, raczej nadbudowanie na nim czegoś własnego. Dobra płyta, która pozostawia pewien niedosyt. Nowe New Bone jest solidne, stoi na wysokim poziomie, stanowi ciekawe odczytanie klasyki ale… Ale, jasny gwint, to nie jest „Destined”. Czekam na kolejne autorskie kompozycje Kudyka, które po prostu idealnie wstrzeliły się w moją – nie bójmy się tego słowa – wrażliwość. I pewnie długo nie poczekam, bo zespół wydaje ostatnio krążki w dwu-trzyletnich interwałach.**

5/6.

P.S. Materaiłu z „Follow me” na Youtube chwilowo brak, przedstawiamy zatem wcześniejsze dokonania New Bone i oryginały Warsa i Kapera

Paweł Tryba

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych