Nawet Stephen King lubi sobie czasem odpocząć od horroru. Tak jest w przypadku najnowszej powieści „Pan Mercedes”, będącej połączeniem kryminału i thrillera. Groza co prawda istnieje, ale tym razem nie ma charakteru nadprzyrodzonego. Stanowi ona początek trylogii, zatem flirt autora z kryminałem potrwa trochę dłużej.
Powieść rozpoczyna się jak u Hitchcocka – w tłum bezrobotnych w amerykańskim mieście (tym razem jakimś dużym, nie prowincjonalnym) dziesiątego kwietnia 2009 roku wjeżdża mercedes, kierowany przez psychopatę, będącego połączeniem terrorysty i seryjnego zabójcy.
Ginie osiem osób, po czym kierowcy udaje się uciec, między innymi dzięki gęstej mgle. Tyle prolog. Niedługo potem zabójca z mercedesa listownie obwinia sprytnie właścicielkę tegoż pojazdu, aż ta popełnia samobójstwo, a potem próbuje tej sztuczki na głównym bohaterze powieści – świeżo emerytowanym policjancie, przeżywającym kryzys. Policjant ten jednak, zamiast zdołować się nieudolnością policji i odsunięciem na boczny tor, sam się nakręca, próbując wyśledzić i dorwać szaleńca, czym tylko doprowadza go do wściekłości... Niezgodnie z regułami kryminału, tożsamość zabójcy ukryta jest przed policjantem, ale nie przed czytelnikiem. Stwarza to innego rodzaju napięcie, bardziej „filmowe” – aż chciałoby się krzyknąć do policjanta „to on!”. Jak to u Kinga, psychologizowania mamy tony, poznamy dokładnie i matkę terrorysty, i właścicielkę samochodu, i siostrę tejże, i przyjaciela-czarnoskórego geeka i jeszcze kilka osób. Czy terrorysta przechytrzy i doprowadzi do kolejnej masakry, na dużo większą skalę niż ta początkowa, podczas koncertu boysbandu, czy policjant w obowiązkowej fedorze z filmów z lat pięćdziesiątych (ech, te stare kryminały) będzie pierwszy?
Prawa do filmu zostały sprzedane zanim powieść trafiła do księgarń, więc pewnie niedługo czeka nas jej ekranizacja. „Filmowa” jest zresztą narracja, prowadzona konsekwentnie w czasie teraźniejszym. Po napisaniu półki (a może już kilku półek) książek King jest pisarzem na tyle sprawnym, że potrafi zainteresować czytelnika samym sposobem opowiadania; pod innym piórem historia o polowaniu eks-policjanta na terrorystę stałaby się sztampowa, a bohaterowie zdaliby się schematyczni. U Kinga nie są, a afirmująca życie i „antysamobójcza” wymowa książki jakimś cudem nie trąci banałem.
King od lat opisuje różne lęki i walczy z różnymi demonami. Klauny, zombie, samochody, wampiry, psychofani, lęki dojrzewania i demony alkoholizmu... katalog kingowskich strachów, przyrodzonych i nadprzyrodzonych, jest gigantyczny. Tu postawił na terroryzm pozbawiony zaplecza organizacyjnego i ideologii, Pan Mercedes „ściąga książkę kucharską anarchisty z Bit-Torrenta” (!) i z jej pomocą montuje sobie bomby z plastiku, po czym, obrażony na cały świat za bycie loserem, mści się na nim. Czy skrzywienie psychiczne wystarczająco tłumaczy „ciemną stronę” bohatera, tym bardziej, że jego chory związek z matką mocno przypomina ten będący udziałem Normana Batesa z „Psychozy”? Takie wytłumaczenie kusi, ale w roli bohatera (właściwie bohaterki) pozytywnej umieścił inną niezrównoważoną i niedojrzałą osobę (też z zaborczą matką), która potrafiła własne skrzywienie i niedojrzałość przezwyciężyć. Jednak „dezorientacja seksualna i wychowanie to najbardziej prawdopodobne czynniki, tworzące z ludzi popaprańców”, a „Dexter to brednie wyssane z palca” – psychol zawsze będzie miał coś z psychola, nigdy nie będzie spełnionym mężem i ojcem. Tak przynajmniej twierdzi King, który tym razem próbował pokazać, co siedzi w głowie psychopaty.
Pomimo nieciekawego powieściowego antagonisty, znać pióro dojrzałego autora, obserwującego świat z trochę innej perspektywy. Nawet oczywiste głupoty typu boysbandy i piszczące na widok idoli nastolatki postrzega się w powieści nie z pogardą i mściwością, a z pobłażaniem. Świat „Pana Mercedesa” nie jest rodem z literatury grozy, przeciwnie – działa w nim jakaś uniwersalna siła, która zawsze próbuje naprawić zło i to ona sprawia, że morderstwo najczęściej wychodzi na jaw. Tak przynajmniej sądzi powieściowy policjant... ale czy to cecha wyłącznie świata tej powieści? „Pan Mercedes” w tak stronniczy moralnie świat oczywiście nie wierzy i jest ateistą, co samo w sobie stanowi miłą odmianę po zastępach morderców-fanatyków religijnych.
Stephen King, Pan Mercedes (Mr. Mercedes).Tłum. Danuta Górska. Albatros, Warszawa 2014.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251566-kompleksy-terrorysty-king-i-jego-pan-mercedes-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.