Uwierzycie, że te filmy mają 20 LAT? 1994- wspaniały rok dla kina

Nieczęsto zdarza się taki fenomenalny rok dla kina. Choćby sam fakt, że aż 5 filmów sprzed równo 20 lat stało się kultowymi, można postawić tezę o wyjątkowości 1994 roku. Pulp Fiction, Urodzeni Mordercy, Forrest Gump, Sprzedawcy, Leon Zawodowiec i kilka innych tytułów naznaczyły specyficzną dekadę.

Jeżeli takie filmy jak „Ed Wood”, „Skazani na Shawshank”, „Głupi i Głupszy”, „Speed. Niebezpieczna prędkość”, „Maska”, „Król lew”, „Wichry namiętności”, „4 wesela i pogrzeb”, „Wywiad z wampirem” „Ed Wood” są poza 5 kultowych filmów z tego samego roku, to chyba nie trzeba innego argumentu na wyjątkowość tego czasu dla Hollywood. Można śmiało postawić tezę, że w historii kina niewiele było 12 miesięcy, które obfitowałyby w tak wiele świetnych filmów. Z długiej listy ( można dodać „Prawdziwe kłamstwa”, „Ace Ventura”, „Kruk”, „Frankenstein”, „Księga dżungli”, „Maverick”, „Don Juan De Marco”, „Niebiańskie istoty”) wybieramy 5 filmów, które stały się nieśmiertelne i weszły do ścisłego kanonu kultowego kina.

5. Forrest Gump

Film, który na Oscarowej gali pokonał „Skazanych na Shawshank” i zdobywcę Złotej Palmy w Cannes „Pulp Fiction” musiał zapisać się w historii kina nie tylko z powodu na wskroś amerykańskiego ducha. Oczywiście ekranizacja powieści Winstona Grooma to opowieść o pucybucie, który stał się miliarderem i przy okazji poznał najważniejszych światowych przywódców. Ba, on nie tylko był przysłowiowym pucybutem, ale również osobą określaną medycznie jako idiota, który hartem ducha, dobrocią i za pomocą szczęśliwego przypadku sięgnął po „american dream”. Film Roberta Zemeckisa, speca głównie od widowisk z efektami specjalnymi, który rok temu zachwycił jednak dramatem „Lot”, śmiało można postawić na półce z logo: kino kultowe. „Gumpizmy” weszły do potocznego języka, a sam grany przez Toma Hanksa, który dostał za film drugiego z rzędu Oscara ( w ciągu 2 lat!) i wszedł na szczyt gwiazd kina, Forrest stał się jedną z ikon kina. Na dodatek film zawierał wiele przewortności i mądrości dalekiej od cukierkowego kina obyczajowego lat 80-tych, i można go było odczytywac na kilku płaszczyznach.

4. Leon Zawodowiec

To ostatni wielki film w dorobku reżyserskim czołowego postmodernisty kina z Europy Luca Bessona. Opowieść o małomównym płatnym mordercy Leonie ( nieznany jeszcze szerzej Jean Reno) i 12 letnią Matyldą ( pierwsza rola Natalie Portman), z psychopatycznym gliniarzem w tle ( przerażający Gary Oldman) był atakowana za estetyzacje przemocy, pokazywanie w pozytywnym świetle zabójcy i…promowanie pedofilii. Nic, na czele z kretyńskim ostatnim zarzutem, nie odciągnęło jednak widzów od kin. Znakomite eklektyczne kino, żonglerka popkulturowymi schematami i europejskim zacięciem artystycznym spowodowała, że „Leon” został zestawiony obok dwóch niżej wymienionych na naszej liście filmów, zmieniających obraz kina. Jeżeli słowo „postmodernizm” jest nadużywane dziś, to pasuje idealnie do tego filmu. Od dawna fani domagają się kontynuacji opowieści o dorosłej już morderczyni Matyldzie, która kontynuowałaby misję swojego nauczyciela. Fakt, że Besson masowo dziś produkuje sequele swoich sensacyjnych filmów i nie myśli nawet o kontynuacji „Leona” pokazuje jak przywiązany jest do kultu, jaki ten film wytworzył.

3. Sprzedawcy.

Kevin Smith jest klasycznym dowodem, że w USA może spełnić się „American dream”. W przeciwieństwie do Foresta Gumpa, Smith to jednak facet błyskotliwy. Urodzony w New Jersey, i kręcący tam wszystkie filmy Smith studiował w szkołach filmowych jedyne 4 miesiące. Następnie postanowił sam kręcić filmy, co na początku lat 90-tych stało się bardzo modne i łatwiejsze niż wcześniej. Za 27,5 tys. dolarów w ciągu 3 tygodni zrealizował film, który przyniósł mu sławę na całym świecie. Nakręcony w sklepie, w którym pracował, czarno-biały film o dwóch looserach tracących czas na rozmowy o seksie i „Gwiezdnych wojnach”, zawładnął sercami widzów i krytyków nie tylko w USA. "Sprzedawcy" zdobyły nagrodę Filmmakers Trophy festiwalu Sundance, oraz dwie nagrody na MFF w Cannes - Mercedes-Benz Award i Award of the Youth. To był początek niezwykłej kariery chłopaka z Jersey, który na dodatek wprowadził na stałe do popkultury stworzone przez siebie postaci. Każdy kinoman wie jak potoczyły się losy Smitha, który zaliczył w karierze zarówno bolesne upadki jak i triumfy. Niemniej jednak za kilkanaście lat będzie on zapamiętany dzięki temu czarno-białemu filmowi, który pojawił się w Cannes w tym samym roku co hit faceta od niepokojąco dobrych „Wściekłych Psów”, które wraz ze „Złym Porucznikiem” Abla Ferrary otworzyły lata 90-te.

2. Urodzeni Mordercy.

Quentin Tarantino odciął się od filmu Olivera Stone’a, zarzucając mu, że ten wypaczył jego scenariusz. Jednak „Urodzeni Mordercy”, które faktycznie ze scenariuszem Tarantino nie mają wiele wspólnego, oburzył mocniej niż jakikolwiek późniejszy film „złotego dziecka” kina. Bonnie i Clyde w wersji narkotyczno-teledyskowej przedstawiał niespotykaną wówczas ( dziś film wygląda jak niegrzeczna dobranocka) dawkę przemocy. Miał być też ostrą krytyką świata mediów i siły popkultury, która potrafi zrelatywizować wszystko. Sam film z Woodym Harrelsonem, odmienionym po wielu komediowych rolach, i popularną po „Przylądku Strachu” Martina Scorsese Juliette Lewis został w końcu oskarżony o propagowanie przemocy. Groteskowo- makabryczny obraz z genialnym drugim planem ( Robert Downey Jr., Tommy Lee Jones) stał się twarzą lat 90-tych, gdy pałeczkę przejmowali wychowani zarówno na klasykach jak i kinie klasy B postmoderniści. Oliver Stone również po tym filmie zmienił sposób opowiadania swoich zaangażowanych politycznie historii, choć nigdy nie wrócił do kina tak skrajnie nihilistycznego, gdzie zło ostatecznie triumfuje. „Urodzeni Mordercy” to błyskotliwy kicz, ale nie może równać się z finezją filmu, którego twórca został niczym Andy Warhol ojcem chrzestnym popkulturowego miszmaszu w Hollywood.

1.Pulp Fiction

Co można jeszcze napisać o tym filmie by nie powtarzać wszystkiego co powiedziano? Nic. Fenomenalny film, który bezczelnie zasysał najlepsze elementy kina Sama Packinpaha, Martina Scorsese i jeszcze jakiś 25 innych twórców to chyba najchętniej analizowany film przez krytyków. Samouk Tarantino wziął wszystko co wiedział o kinie i taniej rozrywki z książek „pulp”, wrzucił do kotła i ulepił z mazi arcydziełko. Opowieść o świecie gangsterskim w Los Angeles wyciągnęła z niebytu aktorskiego Johna Travoltę, z Samuela Jacksona i Umy Thurman zrobiła gwiazdy, a Bruce’a Willisa wepchnęła na lata do różnego od „Szklanej Pułapki” kina. Tarantino za swój film dostał Złotą Palmę w Cannes oraz Oscara za scenariusz. To właśnie dialogi stały się znakiem rozpoznawczym filmowca, który podobno zbliża się do końca kariery. Uważa on, że po 10 filmie reżyserzy powinni kończyć kariery, bowiem nic dobrego już nie robią. Trudno podzielać jego zdanie, patrząc choćby na Scorsese i samego Tarantino, który wciąż w wielkiej formie jest. Czy można jednak jego ostatnie filmy zrównywać z „Pulp Fiction”? Każdy, kto to robi popełnia błąd. „Pulp Fiction” jest jedno i niepowtarzalne. I nawet Tarantino nie potrafiłby go podrobić.

Czy waszym zdaniem ta lista powinna wyglądać inaczej?

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych