Nie jestem specjalnym fanem postapokaliptycznego cyklu „Metro 2033”. Sam Glukhovsky zostawił te uniwersum innym autorom, którzy w ten sposób mogą doczepić się do popularności cyklu, a sam próbuje sił w czymś innym. „Witajcie w Rosji” to szesnaście opowiadań ukazujących Rosję z perspektywy zachodniego inteligenta. Wykorzystuje Glukhovsky science-fiction, ale nie jest tu ona najważniejsza. Autor objawił się też jako pisarz humorystyczny, a fantastyczno-karykaturalna Rosja z jego książki to odbita w krzywym zwierciadle Rosja współczesna. Żadna to wielka literatura, ale całkiem zgrabne, lekkie lekkie opowiadanka, których puenty zazwyczaj nie rozczarowują.
Rozpoczynające książkę „From Hell” jest jednym z najjaśniejszych punktów książki. Oto wnętrze Ziemi okazuje się Piekłem, a w zamian za znalezione tam... złoża gazu (obecnie), złota czy ropy (wcześniej) rząd „bierze na siebie określone zobowiązania. Głównie o charakterze międzynarodowym. No i kilka dotyczących polityki wewnętrznej”. Wychodzi na to, że ze sławnym rosyjskim diabłem, stale obecnym w polityce i historii (patrz Bułhakow), władza robi nieustanny deal... Zresztą, kilka razy mamy do czynienia z motywem stojącego za poczynaniami władzy spisku piekielnej czy kosmicznej natury – w „Nie z tego świata” cały Kreml okazuje się... ukrytym statkiem kosmicznym i malowniczo odlatuje w siną dal, a w „Szczytnym celu” ściągane łapówki służą tak naprawdę kosmitom, którzy za ich pomocą finansują od lat powrót na swoją planetę. Skoro 300 miliardów dolarów wynosi roczny budżet państwa, a na łapówki przeznacza się 240 miliardów...
Rosyjskie tęsknoty metafizyczne ośmieszone są w „Każdemu wedle potrzeb”, gdzie minister finansów w średnim wieku, dotąd materialista i hedonista w rosyjskim stylu, raptem odczuwa egzystencjalną i metafizyczną pustkę. Erotyczne uwielbienie dla najważniejszych polityków jest tematem „Objawienia” – Narodowy Lider Rosji, wspólnie z Kościołem Prawosławnym, realizuje „nowy program demograficzny” i zaciąża hurtowo kolejne rozanielone dziewoje. W „Nim ucichnie wiatr” gospodarczy rozwój państwa jest tłumaczony wiatrem z zachodu, który napełnia balony (przemysł balonowy zlikwidował bezrobocie) i tworzy w środku „kondensat pieniężny”.
Dostaje się też prowincji. W opowiadaniu „Przed i po” jest ona tak odcięta od świata i samowystarczalna (no jak tak można!), że przez tydzień czy dwa nie jest świadoma, że świat uległ zagładzie atomowej. Co zresztą nikogo specjalnie nie rusza, będzie tak jak dawniej. Prowincja nie jest zbyt fajna, za to Francja i Unia Europejska są szczytem marzeń – „Utopia” zaczyna się jako satyra na rosyjską frankofilię, kończy jako apoteoza europejskości i cywilizowanego Zachodu zderzonych z rosyjskim barbarzyństwem, uosabianym przez gburowatego gubernatora Kraju Nadmorskiego. Satyrę na wybory a'la Rosja mamy w „Deus ex machina”, na telewizyjne uwielbienie dla Prezydenta i Premiera w „Głównych wiadomościach”, gdzie nie udaje się wpuścić przybyszów z kosmosu na antenę, gdyż należy nieustannie pokazywać Prezydenta i Premiera. Zresztą, nigdzie Prezydent i Premier nie są wymienieni z nazwiska, a autor tłumaczy się we wstępie, że wszelkie podobieństwa do czegokolwiek i kogokolwiek są przypadkowe... ale już telewizyjne „Mordobicie” w opowiadaniu „Nim ucichnie wiatr” ma miejsce między Władimirem Żyrynowskim a Borysem Niemcowem (Żyrynowski wygrywa). Najwyraźniej jednak nazwiska Sami-Wiecie-Kogo wymawiać nie wolno...
Czasem Glukhovsky pod warstwą humoru stawia całkiem poważne pytania o kształt rosyjskiego patriotyzmu. W opowiadaniu „Jedna dla wszystkich” mamy do czynienia z „rebrandingiem” pojęcia Ojczyzny. Z czym się kojarzy Rosja Rosjaninowi? „Bałałajka? Tołstoj? Jesienin? Opowieści myśliwych? Metalurgia? Potęga przemysłowa? Ropa? Soczi 2014? Bitwa na Łuku Kurskim? Bitwa pod Borodino? Afganistan? Bitwa pod Cuszimą? Zniesienie pańszczyzny? Kolej transsyberyjska? Moskiewskie metro?” Wniosek taki, że najjaśniejszym punktem pozostaje wciąż Wielka Wojna Ojczyźniana. Jak ją uatrakcyjnić? Ano, wystarczy pokolorować „Siedemnaście mgnień wiosny” (to taki rosyjski serial, coś jak nasz Hans Kloss)...
W opowiadaniu „Na dnie” pada bodaj najcięższe oskarżenie pod adresem rosyjskiego ducha – czyli ślepej lojalności wobec władzy i wiary tak silnej, że aż nieufnej rozumowi. W nim to ktoś wpada na szlachetny pomysł napełnienia wódki nanorobotami sprawiającymi, że po jej wypiciu Rosjanin zmienia się z „człowieka wiary” w „człowieka rozumu”. Niestety, musi interweniować u Prezydenta sam duch Iwana Groźnego, by powstrzymać taką katastrofę i przyrost inteligencji u ciemnego ludu. Wszak Rosjanin bez wódki zwierzęcieje i budzi się z czarodziejskiego snu. A ZSRR upadł przez ogólnonarodowego kaca...
Postacie z opowiadań Glukhovsky'ego to albo „proste ludki”, zazwyczaj nierozgarnięte specjalnie, albo jacyś giganci z rządu czy oligarchii, regularnie czytający „Forbesa” i dla niepoznaki zakazujący umieszczania swoich nazwisk na liście najbogatszych. A ów „prosty ludek” czasem występuje w wariancie postaci kryształowo uczciwych i nierozumiejących wszechobecnego łapownictwa, kadzenia władzy czy konieczności ukrywania niewygodnych prawd. Cieszy, że Glukhovsky tak piętnuje absurdy systemu i jednoznacznie opowiada się za demokratyzacją i zachodnimi wartościami, choć czasem trochę się zapędza – wołanie o cywilizowaną Unię Europejską mającą być panaceum na rosyjskie zacofanie w opowiadaniu „Utopia”... cóż, brzmi jednak utopijnie.
Dmitry Glukhovsky, Witajcie w Rosji (Rasskazy o Rodine). Tłum. Paweł Podmiotko. Insignis, Kraków 2014.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251448-witajcie-w-rosji-czyli-go-west-nasza-recenzja?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.