Armia "TRIODANTE" mieczem w diabelskie poczwary RECENZJA

fot. mat. wyd.
fot. mat. wyd.

Triodante” przewróciła do góry nogami polską scenę muzyczną do tego stopnia, że do dzisiaj nikt nie jest w stanie dorównać tej płycie, tak pod względem muzycznym, jak i duchowym. Czwarty studyjny album Armii był inspirowany „Boską Komedią” Dantego. Dokładnie 20 lat temu ukazała się kaseta „TRIODANTE” Armii.

Większość tekstów na płytę napisał Tomasz Budzyński ( „Miejsce pod słońcem”, „Piosenka liczb”, „Święto jaskółki”, „Skończyłem rozpoczynaj”), dwa wykorzystane teksty to poezja Samuela Becketta ( „Wyludniacz”, „Nieruchomo”), w pozostałych wykorzystano teksty Artura Rimbauda ( „Pieśń przygodna”) i ponownie Samuela Becketta ( „Popioły”, „Dzyń”, „Ciało i duch” ).

Muzycznie płyta była swoistym koncept albumem, który miał także swoją prezentację w postaci spektaklu telewizyjnego reżyserowanego przez Jarosława Orłowskiego. Fabułą albumu jest wędrówka po zaświatach. Eschatologiczne przestrzenie: piekło, czyściec i niebo.

Tomasz Budzyński opisuje powstanie płyty w swojej rewelacyjnej książce” Soul Side Story” wydanej w 2011 roku:

Było to niczym grom z jasnego nieba! Dla wielu osób miał to być koniec zespołu Armia. Ale nie dla nas.[…] Bardzo chciałem, aby nasza nowa płyta nie przypominała otoczonej już wtedy jakimś uwielbieniem „Legendy”. […] Otworzyła się przed nami nowa przestrzeń - zarówno twórcza, jak i interpretacyjna. […] Płyta jest jednym wielkim instrumentalnym popisem moich kolegów z zespołu. Gitarowe solo, jakie zagrał Michał [ Grymuza - od.red.] w utworze „Popioły”, uznawane jest przez fanów zespołu Armia za najlepsze w całej dyskografii. […] Banan również zagrał kapitalne rzeczy na gitarze w „Wyludniaczu” i w „Skończyłem rozpoczynaj”, nie mówiąc już o partii waltorni w „Popiołach”. Mój ulubiony utwór Armii to też piosenka z tego albumu, a jest to „Pieśń przygodna”.

Album „Triodante” powstawał w trudnej dla zespołu sytuacji. Armię opuścił gitarzysta Robert Brylewski i tak fani, jak krytyka oceniła, że bez niego nie będzie już zespołu. Okazało się inaczej, choć nie była to droga na „skróty”. Gdyby Armia nagrała kontynuację „Legendy” na pewno byłoby im łatwiej, ale z drugiej strony nie uniknęliby porównań do Armii z Robertem Brylewskim. Zawsze mieliby łatkę zespołu, w którym grał Brylu, a tak dalej byli Armią.

Michał Grymuza okazał się gitarzystą, który nie dał się wcześniej zaszufladkować, gdyż był rasowym sidemanem, jak i kompozytorem. Odnajdywał się w muzyce pop, jazzie i rocku. Pewne, do tej pory żadnemu fanowi Armii nie przyszło do głowy, że następcą Brylewskiego będzie gitarzysta z zespołu Edyty Bartosiewicz. Razem z basistą, Pawłem Piotrowskim  i śp.Piotrem „Stopą” Żyżelewiczem stworzyli walec, który nieźle przetoczył się po duszach fanów i wywołał… szok. To była prawdziwa rewolucja, która jednak oddaliła zespół od zwykłego punka o lata świetle, jak skonstatował Budzy w cytowanej wyżej książce.

Nie tylko pod względem muzycznym materiał był petardą, ale także tekstowym. Samuel Beckett w rockowej oprawie, czy zmierzenie się z „Boską Komedią” Dantego Alighieri było wtedy i jest nadal unikatem. Tu trzeba pochylić głowę z szacunkiem, gdyż w efekcie otrzymaliśmy płytę, która mogła wytyczać fantastyczny kierunek rozwoju rockowej muzyki chrześcijańskiej. „Triodante” mogła być podwaliną. To, że tak się nie stało to to efekt tzw. wyprzedzenia swojej epoki. Płyta pojawiła się za wcześnie, a jednoczenie w idealnym czasie. Za wcześnie dla tworzenia i rozwoju środowiska chrześcijańskiego, idealnie dla utrzymania zespołu Armia na scenie muzycznej.

Choć nie było już Roberta Brylewskiego, to jednak były kompozycje wspólnie ogrywane wcześniej na próbach, jak „Popioły”, „Wyludniacz”, czy „Święto jaskółki” ( skomponowane jeszcze przez Bryla wspólnie z Bananem - Krzysztofem Banasikiem ). Z tego też powodu, choć Armia poszła dalej w twórczej wizji niż było na „Legendzie”, to jednak nie odcinała się od wcześniejszej działalności. „Triodante” było otworzeniem się ducha na tchnienie. Niektórych to zbytnio przytłoczyło, gdyż płyta nie od razu stała się kultowa. Zrozumienie przyszło z czasem, choć i dziś nie trafia ona zwłaszcza do niechętnych chrześcijaństwu fanów Armii. Jednak z czasem większość poszła drogą wytyczoną „Piosenką liczb”, a krzyż św. Benedykta stał się też symbolem i zarazem modlitwą zespołu. Ten symbol zwycięstwa Chrystusa nad szatanem i śmiercią umieścił, jako znak solidarności z zespołem Armia, Acid Drinkers na wewnętrznej stronie okładki „Infernal Connection” z 1994 roku.

Warto przypomnieć, bo może to fakt mało znany, skąd się wziął tytuł płyty. Wymyślił go Tomasz Budzyński na podstawie fragmentu piosenki Maćka Maleńczuka ” Józef Kania”, z końcowego wersu poza tekstem „mjuzik mjuzik tri andante”. Tytuł powstał na potrzebę widowiska muzycznego, które zostało zarejestrowane dla Telewizji Polskiej tuż przed rejestracją samej płyty.

Koncert promocyjny płyty odbył się 16 czerwca 1994 roku w warszawskim klubie Medyk o godzinie ósmej wieczorem. Jak wspomina Budzy był to słoneczny czwartek. Był to też dzień premiery wersji kasetowej, która do dziś uchodzi za jedyną wersję kanoniczną „Triodante” ( była krótsza o trzy kompozycje ). Tomasz Budzyński wystąpił wtedy po raz pierwszy w szydełkowej kolczudze na głowie, która na czas ogrywania materiału zastąpiła błazeńską czapkę. Dokładnie 20 lat temu ukazała się kaseta „TRIODANTE” zespołu Armia.

Grzegorz Kasjaniuk

tytuł
tytuł

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.