Flesz dnia: Serial o BEATLESACH, HARRY POTTER pije, AEROSMITH, DZIĘDZIEL, LOPEZ

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Radcliffe o swoim alkoholizmie, koncert Aerosmith oczami fana, plejada aktorów w etiudzie studenta, Jennifer Lopez zapowiada nowa płytę, a fanów Beatlesów czeka wielka niespodzianka.

Taki dobry chłopak z niego był i mało pił... To już niestety nie o Danielu Radcliffie, czyli filmowym Harrym Potterze. Aktor długo nie mógł sobie poradzić z tym, że porzucił krótkie majtki i stał się dorosłym człowiekiem. Dlatego przez długi czas szukał ratunku w alkoholu. Skutki nietrudno było przewidzieć.

Nie czerpałem z abstynencji radości i satysfakcji, ile bym chciał... -

przyznał niedawno aktor.

Jego problemy zaczęły się jeszcze w czasie kręcenia kolejnych części "Harry'ego Pottera"! Dopiero w 2010 roku poszedł po rozum do głowy...

To nie jest wielka presja, ale jednak czujesz ciężar tego, co powiedzą ludzie. Wciąż myślałem: "A co jeśli oni wszyscy myślą, że moja kariera jest skończona? Jeżeli mają rację i nie ma przede mną żadnej przyszłości?" -

wspomina Radcliffe.

Niestety, jak wieść gminna niesie filmowy "Harry Potter" wciąż nie rozstał się z alkoholem. Czary mu nie pomogą...


Na problemy z alkoholem nie narzekają natomiast członkowie Aerosmith. Wciąż słychać echa ich koncertu w Łodzi. Najwyraźniej dinozaury rocka wciąż trzymają się nieźle. Jednak nie wszyscy...

Pierwsze wrażenie - Steven Tyler (66 lat) jest w formie. Świetny wokalnie, w dobrej kondycji fizycznej i w poprawnym kontakcie z rzeczywistością. Zapanował nad tłumem w mgnieniu oka - po pierwszych taktach wszyscy (a właściwie - wszystkie) byli (były) jego. Zmartwił mnie nieco Joe Perry. Po pierwsze - posturą anorektyka, świadczącą o poważnych zaburzeniach przemiany materii. Po drugie - tym, że nie mogłem usłyszeć jego gitary, a jak już ją słyszałem, to dźwięki przez nią generowane bywały dziwne i niekoniecznie zgodne z tym, co słychać na płytach. Ale może po prostu źle usiadłem. Cieszył perkusista Joey Kramer. Dwadzieścia lat temu walczący z demonami i średnio obecny duchem, w Łodzi uśmiechający się zza bębnów od ucha do ucha i dobrze grający. Duet Whitford - Hamilton, tu niewiele się zmieniło. Profesjonalni, trochę z boku, ale trzymający w ryzach całą warstwę instrumentalną. Chociaż przybył im ważny sojusznik. To klawiszowiec i wspomagający wokalista Bob Johnson, odpowiedzialny za wszystkie harmonie wokalne na koncercie. Zwykle dośpiewywał "górę" do partii Tylera, w większości przypadków równocześnie grając podkłady i partie instrumentów dętych na klawiszach. Wyczyn prawie tak imponujący, jak piersi Dody…

relacjonuje fan zespołu na portalu cgm.pl.

I to się nazywa nieśmiertelność - artystyczna i... namacalna. Jak piersi Dody...


Pozostajemy przy muzyce. Niedawno trener Jacek Gmoch ocenił w studiu TVP urodę Jennifer Lopez:

To jednak seksbomba jest!

Nie wypada nie zgodzić się z tak wybitnym trenerem. Tymczasem rzeczona seksbomba zaprezentowała zapowiedź swojej nowej płyty "A.K.A.". Oto i ona:

Czekamy na opinię trenera Gmocha!


A jeżeli ktoś woli innych seniorów, to polecamy nowy film z udziałem Mariana Dziędziela - "Mocna kawa nie jest taka zła". To właściwie etiuda (w dodatku zrobiona przez studenta, jak to zwykle w przypadku etiud bywa...), w której obok znanego z filmów Smarzowskiego aktora występują m.in. Wojciech Mecwaldowski i Dorota Pomykała.

To opowieść o dwóch mężczyznach, którzy nie widzieli się przez 18 lat, a są zbyt uparci, aby się pogodzić i powiedzieć sobie, co czują. W uzyskaniu zgody pomaga im żywiołowa kobieta, która od kilku lat żyje z Jackiem, oraz pewien mały chłopiec -

relacjonuje portalfilmowy.pl.


A dzisiejszego flesza kończymy arcypozytywną informacją. Stacja NBC właśnie zleciła twórcom kultowej "Dynastii Tudorów" zrealizowanie serialu o... Beatlesach! Tak, tak - nie przesłyszeliście się. Michael Hirts, który zasiądzie na krześle reżyserskim, już pisze scenariusz do kolejnej filmowej biografii o wielkiej czwórce z Liverpoolu.

Czy odcinkowy format pozwali na pełniejsze oddanie realiów życia Johna Lennona, Paula McCartneya, George'a Harrisona i Ringo Starra? Mamy taką nadzieję. W końcu renesans telewizji i narodziny nowych platform cyfrowych muszą czemuś służyć...

Remake'owych gniotów (zwłaszcza spod znaku kina grozy) mamy już serdecznie dość!

gah

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych