LEGENDY RINGU. Klasyka rządzi. Recenzja DVD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Rocky Balboa vs Jake LaMotta? Nie do pomyślenia kilkanaście lat temu. W erze po „Niezniszczalnych”, gdy retro wraca w wielkim stylu takie zestawienie jednak nie szokuje. Choć w kilku scenach obaj najsłynniejsi filmowi bokserzy parodiują swoje legendarne role, to film stanowi coś więcej niż prostą wariację. To prościutka, ale przyjemnie sentymentalna opowieść o przemijaniu, niespełnionych nadziejach i prawdziwej „szorstkiej przyjaźni”.

W świetnym, najlepszym obok pierwszego Oscarowej części, „Rocky Balboa” z 2006 roku tytułowy fighter pragnie wrócić na ring ten jeden ostatni raz, bowiem „każdy bokser ma jeszcze jedną walkę do stoczenia”. Balboa chce też pokonać wewnętrzne demony, i skończyć definitywnie pewien rozdział w swoim życiu. Do nakręcenia ostatniej części Rockiego zainspirowała Sylvestra Stallone walka z 1999 ponad 50 letniego Georga Foremana. Twórcy „Legend ringu” wyszli od tej samej inspiracji, choć od początku chcieli nakręcić film inny niż seria o „Rockym”, a z pewnością różny od arcydzieła Martina Scorsese „Wściekły byk”, za którego Oscara dostał Robert de Niro. Trudno im się jednak uwolnić od piętna serii o „Włoskim Ogierze”.

Henry „Żyleta” Sharp (Sylvester Stallone) i Billy „The Kid” McDonnen (Robert De Niro) przed 30 laty byli jednymi z największych gwiazd boksu. Stoczyli dwa pojedynki, z których pierwszy wygrał McDonnen, a drugi Sharp. „The Kid” liczył na rewanż, ale wtedy, niespodziewanie, „Żyleta” ogłosił, że porzuca boks i przechodzi na sportową emeryturę. Billy nigdy nie pogodził się z dezercją „Żylety”. Dodatkowo między pracującym jako stoczniowy robotnik Henrym i właścicielem baru oraz giełdy samochodowej Billym istnieje zatarg z powodu kobiety ( Kim Basinger). Obaj dostają propozycje od syna ich dawnego promotora, który chce nagrać ze starszymi panami sceny do gry komputerowej opartej na ich walce. Spotkanie wrogów, którzy nie widzieli się 30 lat zamienia się w piekło, które prowadzi do wielkiej gali boksu, gdzie odwieczni wrogowie stoczą „Grunge Match”.

Film Petera Segala nie jest parodią legendarnych ról Stallone i De Niro, choć pojawia się kilkakrotnie wielkie mrugnięcie okiem do widza. „Żyleta” pije surowe jajka i trenuje w spartańskich warunkach jak Balboa, zaś „The Kid” ma w sobie wiele złości i prostactwa La Motty, i tak jak były Champion w żenujący sposób zabawia widzów w klubie jako komik. Obaj jednak budują zupełnie nowe postacie, obciążone grzechami przeszłości, zawiedzionymi ambicjami czy uprzedzeniami. De Niro rzadko dziś gra ambitne role, ale postać sfrustrowanego, starego hedonisty, który zaczyna budować relacje z odtrąconym dorosłym synem dowodzi, że dawny gigant ekranu ma w sobie jeszcze wiele pary aktorskiej. Z drugiej strony Stallone, który notabene najlepszą rolę w karierze zagrał również z de Niro w „Cop Land”, tworzy kolejną wersję uśpionej bestii, wrażliwego misia obudowanego kilogramami muskułów. Jednocześnie naznacza film swoją charyzmą z Rockiego, i uwypukla elementy scenariusza, które są jednak popłuczynami po kultowej serii. Niemniej jednak  oba aktorskie żywioły, pochodzące z tak różnych światów satysfakcjonująco się dopełniają. Widać też, że de Niro podszedł też do roli poważnie, gubiąc kilka kilogramów podczas codziennych treningów ze znanym trenerem bokserskim.

„Legendy Ringu” nie zapisze się w żaden sposób w historii kinematografii. Role Stallone i de Niro nie mają w sobie autoironicznej siły kreacji Marlona Brando w „Nowicjuszu”, który zdystansował się od Vita Corleone. Jednak mimo schematycznego scenariusza, mającego wzbudzić w widzu proste emocje, skrzyżowanie rękawic Rockiego Balboa z Jakiem La Mottą to zaskakująco przyjemna podróż. Przede wszystkim sentymentalna, pełna nostalgii, ale i radości podróż dwóch legendarnych facetów, którzy jeszcze jeden raz chcą pokazać, że, mówiąc komandosem z „Niezniszczalnych”, „klasyka rządzi”.

Łukasz Adamski

3,5/6

„Legendy Ringu”, reż: Peter Segal, dystr: Galapagos

tytuł
tytuł

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych