Nie zawsze wielkie nazwiska, intrygujące scenariusze i duży budżet zapewniają powodzenie seriali. W przyszłym roku nie zobaczymy zarówno produkcji, która miała przypomnieć o wielkości Robina Williamsa, jak i nowej wersji krwiopijcy z Transylwanii. Jakie jeszcze seriale żegnają się z widzami?
„Świat seriali” donosi, które produkcje telewizyjne nie będą miały swojej kontynuacji. Trudny los spotkał aż 39 produkcji na czele z szeroko reklamowaną „Draculą” czy mającym być odpowiedzią na hit o zombie „Revolution”.
Maj to najgorętszy i wyjątkowo nerwowy miesiąc w telewizyjnym świecie. W tym czasie prezesi stacji kablowych i ogólnodostępnych obmyślają strategię, zerkają na cyferki i podejmują drastyczne decyzje, co do przyszłości seriali, gdy tymczasem ich twórcy i gwiazdy trzymają kciuki w nadziei, że wrócą do pracy w kolejnym sezonie.
informuje portal, na którym możemy przeczytać, że oprócz takich długoletnich hitów jak "Mentalista", "Teoria wielkiego podrywu" czy "Agenci NCIS", które wyczerpały swoją formułę, w przyszłym roku wodzowie nie obejrzą kilku nowych niewypałów. Porażką okazał się serial „Revolution”, który miał być odpowiedzią NBC na hit „"The Walking Dead". Choć za produkcją stał autor nowych „Gwiezdnych Wojen” oraz „Star Treka” J.J Abrahams, nic nie pomogło jego magiczne nazwisko. Jest to o tyle zaskakujące, że serial zdobył swoich fanów. Również fabuła serialu była obiecująca.
Postapokaliptyczny serial opowiada o świecie, w którym coś wyłączyło wszystkie technologie zależne od energii elektrycznej, począwszy od komputerów i sprzętu elektronicznego po silniki samochodowe skończywszy. Ludzie zostali zmuszeni do funkcjonowania w świecie bez technologii. Widzowie dziś jednak niewyobrażaną sobie świata postapokaliptycznego bez zombie i czekają na kolejną serię „The Walking dead”.
Nie będzie też drugiego sezonu „Drakuli” z Jonathanem Rhys Meyersem. Widać, że gwiazda „Dynastii Tudorów” nie znalazła sposobu na ciągłe przyciąganie widzów. Nie mylił się nasz recenzent Piotr Zaremba, który negatywnie ocenił produkcję, która nie przypadła do gustu widzom.
Po pierwszym odcinku nie ma we mnie entuzjazmu. Na razie pokazano nam zaczyn przyciężkiego kostiumowego kryminału, w którym nie wyczuwa się żadnej tajemnicy, widać za to sporo schematycznych, dziwnie znajomych postaci i sytuacji. Już pierwsza scena – ożywienia Drakuli w trumnie – robi wrażenie powtórki z rozrywki. Nawet Rhys Meyers w roli księcia udającego bogatego Amerykanina podbijającego Londyn wypada na razie standardowo. Jeśli atrakcją jest muzyka Trevora Morrisa, to na razie średnio ją słychać.
pisał publicysta. Największym zaskoczeniem jest jednak porażka „Przereklamowanych”. Okazało się, że powrót do telewizji Robina Williamsa, który nie ukrywał, że robi to głownie dla pieniędzy nie przypadł do gustu masom. Autor tekstu w „Świecie seriali” zauważa, że „chociaż stacja CBS nadawała komedię po hicie, jakim jest "Teoria wielkiego podrywu", nie udało się przyciągnąć widzów. Williams nuży, a Sarah już zgodziła się na grę w nowym sezonie "Zemsty".” zapowiedzi były jednak szumne, o czym pisaliśmy na wNas.pl. Miał być wielki hit i Robin Williams odzyskujący telewizję po 30 latach. Niestety legendarny komik nie ma nawet takiej siły jak niezniszczalny od lat Charlie Sheen. Ostatni raz Williamsa widzieliśmy w serialu „Mork i Mindy”. Było to na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Niedługo później aktor stał się na tyle popularny, że porzucił telewizję dla filmów kinowych. Dziś Williams ma w dorobku nie tylko role komediowe, ale również kilka doskonałych kreacji dramatycznych (4 nominacje do Oscara). Czy to oznacza, że magia Williamsa się wypala? Jakie jeszcze seriale padły ofiarą niezadowolonych wynikami oglądalności szefów stacji?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251305-jakie-przereklamowane-seriale-spadaja-z-ramowki-spore-zaskoczenia