Po 22 latach od premiery „Psy” Władysława Pasikowskiego weszły na ekrany w odnowionej cyfrowo wersji. Jak dziś rzeczywistość postrzega autor jednego z najważniejszych i najbardziej przenikliwych filmów o transformacji ostatniego ćwierćwiecza? Jak powstawał jego najsłynniejszy film?
Okazuje się, że już samo określenie „pies” powszechnie odnoszące się do policjantów został zapoczątkowany właśnie przez Władysława Pasikowskiego.
Nikt mi dziś nie uwierzy, ale przed tym filmem nikt albo tylko nieliczni używali tego określenia na milicjantów. Ja wziąłem je z dowcipu ulicznego o milicjancie z psem, który niegdyś patrolował ulice - dlaczego z psem? Bo co dwie głowy, to nie jedna. Amerykanie mówią na gliniarzy "pigs", czyli świnie, a ja chciałem, żeby u mnie to były "psy", bo z jednej strony, tej powierzchownej, to było obraźliwie, ale w głębszej przywoływało pozytywne skojarzenia, takie jak: wierność, czujność, pies to stróż - drapieżny dla obcych, łagodny dla swoich Dlatego w filmie Nowy mówi bez wahania o sobie i Franzu: "My, psy, musimy się trzymać razem" - razem, bo przeciwko wszystkim innym hyclom.
mówi Pasikowski. Twórca, który po latach niebytu spowodowanym fatalnym „Reichem”, powrócił do kina dzięki nierównemu „Pokłosiu” oraz świetnemu „Jack Strong” opowiada „Gazecie Wyborczej” o swoim kultowym filmie oraz wyraża opinię na temat dzisiejszej Polski.
Starzy mówili, że przed wojną też było fajnie, tylko krótko. Mam ogromną wiarę i nadzieję, że czas cudowny dla wolnej Polski potrwa tysiąclecia i że wreszcie dopracujemy się klasy politycznej, która służy. A służąc, stworzy ludziom warunki do życia tu, na miejscu, bez konieczności wypieprzania do Anglii po nieswoje, i że z Rosjanami ułożymy sobie stosunki takie jak z Niemcami, a w ogóle będziemy lubiani w Europie, szczególnie na tle naszych komunistycznych i postkomunistycznych przodków, laweciarzy, liberałów kieszeniowych i poszukiwaczek łatwego pieniądza.
mówi reżyser w „Gazecie Wyborczej”. Dodaje, że dla niego człowiekiem wolności ostatniego ćwierćwiecza jest Lech Wałęsa. Jak natomiast powstały „Psy”, które dziś bywają oskarżane o zmitologizowanie ubeków i uczynienie ich pozytywnymi bohaterami? Pasikowski na prośbę Olafa Lubaszenki, który chciał z kumplami zagrać gliniarzy napisał scenariusz… „Policjanci z Warszawy”. Juliusz Machulski po przeczytaniu tekstu namówił młodego twórcę „Krolla” by napisał coś oryginalnego i zanurzonego w polskiej rzeczywistości.
A rzeczywistość była taka, że ta "lepsza" część społeczeństwa, która nie była w PZPR, zastanawiała się, co zrobić z pozostałymi, czyli byłymi partyjnymi, milicjantami, ubekami, ormowcami i szpiclami, a także z działaczami prorządowych związków, szczególnie Albinem Siwakiem - czy na Madagaskar, czy jeszcze gorzej. Byli partyjni natomiast, ci cwańsi, wzięli los w swoje ręce, nie czekając na to, co reszta zdecyduje. To wszystko stało się kanwą moich rozmyślań o polskich policjantach.
mówi reżyser. Dlaczego bohaterem filmu uczynił ubeka Franza Maurera?
Mój ulubiony bohater - tytułowy "Ostatni samuraj" z filmu Edwarda Zwicka - zanim przybył do Japonii, dokonał rzezi Indian. Bohatera z tego typu zapleczem potrzebowałem, bo wtedy, cokolwiek by powiedział, choćby: "Trochę worków i dużo piachu" - to ma znaczenie i swoją wagę. Może żartować, ale może też mówić poważnie: "A zabiję ich wszystkich" - i nikt się nie śmieje, bo wiemy, że to nie przechwałki, że robił to wcześniej w niesłusznej sprawie. Zaczynamy współczuć jego przeciwnikom.
opowiada Pasikowski. Reżyser dodaje, że tylko jego wujek był w PZPR na wysokim szczeblu, ale w jego mniemaniu był on człowiekiem uczciwym.
Do tego w młodości osłaniał gen. Waltera, choć nie podczas zamachu, nie na jego wachcie to się stało. "Solidarność" przekreśliła z dnia na dzień całe jego życie. Wujek miał swoje lata, więc jakoś to przeżył, ale zadałem sobie pytanie: co by było, gdyby miał lat 37, jak Franz? Co zrobić z tymi, którzy byli źli, którzy byli nijacy, i z tymi, którzy byli nawet OK? Wpadłem na pomysł, żeby w filmie dać im szansę, i jeśli są naprawdę źli, jak Olo, to jej nie wykorzystają. Potem pan premier Tadeusz Mazowiecki wpadł na ten sam pomysł i zostałem ulubieńcem "Gazety Wyborczej" - z wzajemnością.
wyznaje w wywiadzie dla „GW” Pasikowski, który dodaje, że gruba kreska była jedynym wyjściem dla Polski. Pasikowski broni się jednak przed oskarżeniem, że rozgrzesza Maurera. Twórca uważa, że od rozgrzeszania jest „dużo wyższa instancja”. Reżyser mówi, że starał się zrozumieć ekranowego esbeka.
Popełnił zbrodnię służenia reżimowi. Reżim upadł. Albo w łeb sobie strzelić, albo spróbować coś, niewiele, naprawić. Franz próbuje.
Pasikowski mówi też, że scena, w której ubecy śmie pają szyderczo pieśń o Janku Wiśniewskim nie miała być w zamierzeniu obrazoburcza.
Nigdy nie spotkałem się z żadnymi ubekami, wbrew temu, co internetowe fora donosiły po premierze "Pokłosia". Wszystko wymyśliłem od początku do końca. Ta scena z rozruchów w Gdyni przez lata była zakazana, a potem nagle pojawiła się w TV i gościła tam niemal co dnia. Stała się ikonicznym ujęciem opresji komunistycznych w PRL. Pomyślałem, że ci moi ubecy są tacy fajni, że jeszcze ktoś uwierzy, że to ludzkie kryształy, więc trzeba ich widzowi jakoś obrzydzić. Wymyśliłem dwie sceny do obrzydzania - ta, o której mówimy, i druga, gdy aby wjechać na wysypisko, ubecy wyłamują szlaban, a jeden odrywa godło państwowe i rzuca w rów - tak jak Niemcy w 1939. Ale nigdzie nie mogłem znaleźć wysypiska z godłem państwowym na szlabanie, więc ta scena nie przeszła. Dzisiaj bym dorysował sprejem orła na znaku "stop", ale wtedy, nie uwierzą państwo, nie było takich bohomazów.
„Psy” są traktowane zarówno jako film anty, jak i pro lustracyjny przez sceny palenia teczek. Jak ten, dla wielu widzów najciekawszy fragment, tłumaczy sam Pasikowski?
Śmieci spalono. "Takie tam faktury za papier toaletowy, to było tajne, no bo że niby rolka na tydzień, to wiadomo, ilu agentów na piętrze pracuje" - ten tekst Edwarda Linde Lubaszenki wypadł w montażu, bo film był za długi. To, co naprawdę cenne i może mieć wpływ na rzeczywistość, trafiło do szaf pancernych na działkach i czeka na archiwizację albo wykorzystanie. W to ostatnie zresztą mniej wierzę, bo siła rażenia tych dokumentów osłabła. Że niby co miałyby ujawnić? Prawdę o "Bolku"? O źródle rzymskim w otoczeniu Ojca Świętego? W tym kraju wszyscy zarzucają wszystkim nie takie rzeczy jak kapowanie na Ojca Świętego. Słyszałem nawet opinie, że za zamachem smoleńskim stoją dwa rządy, czego namacalnym dowodem mają być ślady trotylu na pasie jakiejś pani. W normalnym świecie to jest powód do wojny, w nienormalnym do rzezi etnicznej, a u nas do pyskówki. I za to kocham naszych polityków i naszą politykę - spory mają tu wymiar pyskówki na imieninach u szwagra, bo - raz jeszcze patrząc w stronę Ukrainy - mogłoby być dużo gorzej.
mówi Władysław Pasikowski, który dodaje, że w „czarnych godzinach wielomiesięcznego bezrobocia” wymyśla scenariusz „Psów 3” i ma „dobre rozwiązanie, zaskakujące”, ale żeby takie pozostało, nie może go zdradzić. Kim byłby dziś Franz Maurer?
Q/GW
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251258-psy-czyli-gruba-kreska-w-kinie-pasikowski-nigdy-nie-spotkalem-sie-z-zadnymi-ubekami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.