Początki tej formacji sięgają wiosny 2007 roku, kiedy to małżeństwo: Dede i Thomas oraz ich przyjaciel Darren postanowili połączyć siły, by wcielić w życie wizję, której nadali nazwę We Have Band. Inspirując się twórczością ESG, Animal Collective, czy The Rapture, grupa stworzyła własne brzmienie, wymykające się klasyfikacji i zaszufladkowaniu.
Pierwsze single, jak punkowo-funkowy "Oh!" (wydany nakładem 50 Bones Records), czy przesterowane disco "Hear It In The Cans" (dostępne na szóstej kompilacji Kitsune Maison), pokazywały mocną, dyskotekową stronę tego trio.
W końcu We Have Band podpisali kontrakt z paryską firmą Naïve, nakładem której, w kwietniu 2010 roku ukazał się ich debiutancki album WHB. Wspaniale eklektyczny, wyprodukowany przez Garetha Jonesa (Grizzly Bear, Depeche Mode, These New Puritans), szybko zjednał grupie głosy krytyków na całym świecie.
Potrzebowaliśmy kogoś, kto nie będzie chciał nas zmieniać i pozwoli nam zachować elementy obecne w naszym koncertowym brzmieniu
– mówi Darren.
WHB odniósł zaskakujący sukces, co pozwoliło zespołowi na intensywną trasę koncertową po całym świcie. To dzięki niej zdobyli dużą międzynarodową bazę fanów.
Tworząc drugi album, nie chcieli powtarzać formuły WHB. Thomas zaczął komponować materiał jeszcze podczas trasy. Emocjonalna i psychiczna huśtawka, wywołana granymi rocznie stu trzydziestoma koncertami, zapewniła mnóstwo materiału, który w styczniu 2012 roku ukazał się na płycie Ternion. Zespół połączył wówczas siły z byłym muzykiem Clor i producentem Foals Luke'iem Smithem i dokonał nagrań w jego wyposażonym w klasyczny sprzęt londyńskim Flesh And Bone Studio. W rezultacie powstała zupełnie inna płyta, bardzo osobista, z jednej strony pocieszająca, z drugiej pełna melancholii.
"Movements" jest trzecim albumem We Have Band, który przynosi jedenaście utworów, które narodziły się w studiu zespołu mieszczącym się we wschodnim Londynie. Produkcji podjął się sam Tom Wegg-Prosser, wspierany przez Tima Goldsworthy'a (DFA Records, LCD Soundsystem, Unkle, Mo’ Wax). To muzyka wypływająca ze skołatanych serc żony i męża – Dede i Toma – a także ich kolegi Darrena Bancrofta. Promujący album singel "Someone" ukazał się w marcu 2014 roku i zaledwie w ciągu dwóch dni na Soundcloud odsłuchało go 65 000 osób.
We Have Band ponownie zabiera swoich słuchaczy na parkiet, miejsca które inspirowało ich do tworzenia muzyki na początku drogi. Podczas komponowania piosenek na ten album obowiązywała prosta zasada: jeśli jakiś pomysł nie porusza od pierwszego zetknięcia, nie ma się co nimi zajmować. W rezultacie powstał zbiór zabójczych, wyrafinowanych i energicznych utworów, a wszystkie wypolerowane na złoto przy pomocy magicznych rąk Tima Goldsworthy'a.
"Movements" jest ciekawym połączeniem rytmu i słów. Gdy Darren śpiewa w Only You: Your movements stayed with me all day long, your mind was always on mine..., idealnie współbrzmi z tym melodia syntezatora Mooga. Twierdzeniu Dede w Burning On My Lips: Standing in the line, first to lose my mind, don’t tell me that it’s wrong, this is where I belong... towarzyszy jednostajny puls wybijany przez bęben basowy. Sprawia, że "Movements" jest płytą, jaką ten zespół zawsze chciał stworzyć.
rep / Sonic Records
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251242-we-have-band-to-muzyka-wyplywajaca-ze-skolatanych-serc-zony-i-meza