Rok temu gwiazdor Hollywood został wygwizdany za rolę „Tylko Bóg Wybacza”. Teraz pojawił się na festiwalu z debiutem reżyserskim. „Gdyby Terrence Malick i David Lynch jakimś cudem mogli począć filmowe dziecko, które następnie zostałoby uprowadzone i skopane po twarzy przez Nicolasa Windinga Refna, to byłby ten film” – napisał krytyk Variety.
Najgorętsze nazwisko w Hollywood. Kilka świetnych ról pod rząd („Drive”, „Drugie Oblicze”, „Idy Marcowe”, „Blue Valentine”). Jeden z najciekawszych aktorów młodego pokolenia i ambitny facet, który nie chce być kolejnym sezonowym chłoptasiem z Hollywood. Ryan Gosling postanowił wyreżyserować swój pierwszy film, który był jednym z najgorętszych zapowiedzi na tegorocznym festiwalu w Cannes. Okazuje się jednak, że może podzielić los „Tylko Bóg Wybacza” sprzed roku, który został zmiażdżony przez krytykę i wygwizdany po pokazie. „Lost River” został zresztą pośrednio zadedykowany autorowi „Tylko Bóg Wybacza” Nicolasowi Refnowi. Może trzeba było znaleźć innego patrona?
Gosling - mam wrażenie - chciał zostać nowym Lynchem, Refnem, Noé, więcej nawet: Jamesem Joyce'em współczesnego kina. Ale - dowodzi jego reżyserski debiut "Lost River" - bez skutku. To film pretensjonalny, artystowski, narcystyczny.
pisze Paweł T. Felis w „Gazecie Wyborczej”.
Nie jestem pewien, czy w ogóle był tu jakiś scenariusz: można odnieść wrażenie, że kolejne sceny i ujęcia pojawiają się tylko dlatego, że doskonale wyglądały w kadrze. Nie mam również pewności, jaką rolę odgrywał na planie Gosling-reżyser - głównym autorem wydaje się tu piekielnie zdolny operator Benoit Debie ("Spring Breakers", "Wkraczając w pustkę").
dodaje krytyk gazety. Natomiast Anna Tatarska zauważa na portalu stoklatka.pl:
„Zbrodnia" Goslinga polega na nieumiejętności przepuszczenia cennych inspiracji przez filtr własnej - niekwestionowanej – wrażliwości i przetłumaczenia ich na nowy język. Po pierwszym prasowym pokazie filmu internet zalały tweety i facebookowe posty z sarkastyczną frajdą pastwiące się nad filmem aktora. (…)Bynajmniej - „Lost River" nie znajduje balansu pomiędzy inspiracją a kopią i dość szybko traci dramaturgiczny impet, kiedy powtarzalność wizualnych chwytów powszednieje, obnażając kruche fabularne fundamenty.
Krytyk dodaje jednak, że Ryan Gosling został tak mocno skrytykowany właśnie dlatego, że jest gwiazdą Hollywood. Zachodni krytycy byli jednak dla filmowca mniej wyrozumiali.
Gosling nie reżyseruje, tylko rzuca swoich bohaterów w poszczególne sceny, licząc na to, że sama z siebie pojawi się jakaś głębia (…) Tak, „Lost River” jest niedorozwinięte i pobłażliwe, ale przynajmniej widać, że Ryan Gosling jest mocno zainteresowany stroną wizualną filmu i wiele rzeczy podpatruje u niezależnych filmowców”. pisze krytyk HitFix. Recenzent „Guardiana” pisze zaś:
To jest kolosalnie bezkształtne dzieło, czasem fantastyczne, czasem bezmyślnie obraźliwe, ale zawsze nieznośnie zarozumiałe”.
To samo co krytyk „Variety” pisze też brytyjski „Telegraph”, którego krytyk zauważa inspiracje Refnem, Malickiem czy Lynchem.
Jednak pomysły i duch twórczości tych filmowców nie jest w jakikolwiek sposób rozwinięty, tylko bezmyślnie reprodukowany. To raczej praca domowa ściągnięta z Wikipedii niż list miłosny”.
Najmocniej dostało się jednak filmowi na portalu, który czci niezależne i autorskie kinoi czyli Indiewire.
Film jest dziecinny i głupi. Podczas niektórych scen będziesz nieświadomie przewracał oczyma, a nie bił brawo.
Nie wiadomo kiedy film pojawi się w Polsce. Jednak sam Ryan Gosling może wpisać festiwal w Cannes do swoich koszmarów. Dwie tak ogromne porażki z rzędu muszą potwornie boleć. Ale może świetny aktor przekuje złość w znaczące dzieło? W końcu nawet pierwsze filmy reżyserowane przez Clinta Eastwooda dostawały miażdżące recenzje, a dziś ich twórca jest jednym z najwybitniejszych reżyserów na świecie. Q
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251198-ryan-gosling-znow-wyszydzony-w-cannes-tym-razem-za-debiut-rezyserski