Wygląda na to, że oszust Jordan Belford, którego życie zekranizował Martin Scorsese w doskonałym filmie, będzie dzięki sławie po jego premierze bogaty jak nigdy. Natomiast zjawiskowy film właśnie wyszedł na DVD.
Jordan Belfort, którego wspomnienia stały się inspiracją twórców filmu "Wilk z Wall Street", spodziewa się w tym roku zarobić więcej niż wówczas, gdy jako makler oszukał na masową skalę inwestorów, za co trafił do więzienia. Jego firma Stratton Oakmont wyłudziła od inwestorów ponad 100 mln dolarów. Belford spędził w więzieniu jedynie 22 miesiące bowiem „sypnął” swoich współpracowników.
Zarobię w tym roku więcej niż kiedykolwiek w moim najlepszym roku jako broker. Moim celem jest ponad 100 mln dolarów, więc spłacę wszystkich w tym roku.
mówi ze znaną sobie bezczelnością cytowany przez TVN24 oszust.
Belfort, który pracuje obecnie jako trener i mówca, przeznacza swoje zarobki na spłatę ok. 50 mln dolarów zaległości dla inwestorów.
Po sześciu miesiącach oddawania całego zysku z trasy po USA na rachunek powierniczy, wszystko pójdzie z powrotem do inwestorów. Wierzcie mi, że czuję się o wiele lepiej, kiedy wiem, że wszyscy zostaną spłaceni.
dodaje były makler, którego nazwisko od roku jest znów na ustach całego świata. Wszystko dzięki szokującemu, ale doskonałemu filmowi Martina Scorsese „Wilk z Wall Street”, który właśnie wyszedł na dvd. Przypominamy recenzje filmu z tygodnika wSieci, autorstwa Łukasza Adamskiego.
Epicki hedonizm Scorsese
Od czasu „Kasyna” żaden film słynnego skandalisty lat 70-tych nie był oskarżany o łamanie granic przyzwoitości. Aż do dziś.
Martin Scorsese postanowił nakręcić film o życiu libertyna? „Przecież takich filmów powstaje na pęczki”- powie ktoś wzruszając ramionami. To prawda. Jednak Scorsese kręci filmy w sposób totalny i dosłowny, czego dowiódł w swoich największych arcydziełach. Czy opowiadając o uzależnionym od seksu i narkotyków Jordanie Belforcie, który wyłudził dzięki sprzedaży bezwartościowych akcji od swoich klientów ponad 100 mln dolarów mógł bawić się w półśrodki?
Scorsese bezpretensjonalnie i z przytupem pokazuje więc współczesną Sodomę i Gomorę, gdzie kolejne karykaturalne wersje Gordona Gekko zarabiają w przerwach między wciąganiem kolejnych krech koksu rozsypanego na kształtnych pośladkach najdroższych call girls. Jednocześnie porzuca rozterki katolika rozdartego między biblijne przykazania, a kodeks włoskiej mafii. Wiecznie zmagający się z katolicyzmem Włoch tym razem nawet na chwilę nie snuje dywagacji na temat potrzeby odkupienia grzechów czy nieuchronności kar za występki. „Wilk z Wall Street” pokazuje, że maestro na stare lata mocno zgorzkniał. Napuszeni poczuciem własnej wielkości bohaterowie jego filmu nie tylko nie posiadają najmniejszych moralnych rozterek czy wątpliwości, ale co rusz oblewają egzamin z człowieczeństwa.
Scorsese nie chciał z jednej strony popadać ani w moralizatorski ton, a z drugiej unika infantylizmu. Błyskotliwie więc pozwala bohaterom popadać w coraz większą groteskę i autoparodię. Ta zamyka się w czołgającym niczym wąż po ulicy sparaliżowanym „wilku”, który zamienia się w żałosnego pokrakę, mogącą stanąć na nogi wyłącznie dzięki kolejnej dawce kokainy. Leonardo di Caprio tworzy kolejną z rzędu absolutnie wybitną, złożoną i ekshibicjonistyczną kreację, błyszczącą na tle doskonałego drugiego planu. Wtóruje mu niemal równie świetny Jonah Hill. „Wilk z Wall Street” to jednak przede wszystkim majstersztyk reżyserii, za którą Scorsese bezapelacyjnie powinien dostać w tym roku Oscara. Jego precyzja w prowadzeniu ponad 3 godzinnej akcji zasługuje na każdy filmowy zaszczyt.
Scorsese upaja się własnym geniuszem narracyjnym, stała montażystka jego filmów Thelma Schoonmaker przebija swoje najlepsze dzieła, zaś reżyser zdjęć Rodrigo Prieto w perfekcyjny sposób łamie okraszony największymi muzycznymi hitami lat 80-tych przepych statecznymi ujęciami drażliwych momentów szalonej egzystencji bohaterów. I nawet jeżeli ostatecznie okazuje się, że drapieżność ich predatora jest sprowadzona do ujadania białego od kokainy pyska zdezelowanego wilczka, to sposób jego pokazania pozwala postawić film na półce z najlepszymi obrazami roku 2013. Skandalista drodzy czytelnicy wrócił. I zrobił to w cholernie wielkim stylu.
Łukasz Adamski
„Wilk z Wall Street”, reż: Martin Scorsese. Dystr. Monolith Films
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251190-belford-zarobi-100-mln-dolarow-dzieki-filmowi-przypominamy-recenzje-wilka-z-wall-street
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.